Zadzwonił ostatni dzwonek kończący lekcję w tym dniu i w moim roku szkolnym. Już od poniedziałku miałam być gdzieś daleko od Los Angeles, bez pomocy nikogo. Wyszłam na szkolny parking i udałam się do miejsca, gdzie stał mój samochód. Okrążyłam go dokładnie i byłam zadowolona, że blondynka wywiązała się ze swojej obietnicy. Za wycieraczką zobaczyła błękitną kartkę z ładnym i starannym pismem.
Bardzo przepraszam. Brooklyn xx
Wzięłam kartkę do ręki i schowałam do mojej torby, a następnie wróciłam do pustego domu. Wbiegłam po schodach na górę i z hukiem weszłam do pokoju.
- Czekałem na ciebie.- spojrzałam na moje łóżko, na którym swobodnie leżał Taylor i bawił się swoim telefonem.
- To, uh... fajnie?- lekko przestraszona usiadłam obok niego.
- Mam nadzieję, że domyślasz się dlaczego tu jestem, skarbie?- zapytał akcentując ostatni wyraz i wstał z łóżka.
- Nie.- odparłam.- I nie nazywaj mnie skarbem.
- Odkąd dla mnie pracujesz, to mogę cię nazywać tak jak chcę, pamiętasz prawda? Chyba, że chcesz by ktoś dowiedział się o tym, co robisz.- zaśmiał się perfidnie i stanął w miejscu rozglądając się po pokoju.- Tak więc, widziałem dzisiaj ciebie i Justina.- zaczął.- Coś was łączy?
- Nie znam go.- powiedziałam i lekko się wzdrygnęłam, gdy Taylor zaczął iść w moją stronę.
- Jesteś pewna?- zapytał.- Ja widziałem coś innego. Wiesz skarbie, że nie lubię kłamców.- jego ręka sunęła po moim policzku i zatrzymała się, gdy dotarła do moich ust.- Wiesz, co z nimi robię.- ponownie się zaśmiał.- Więc zapytam jeszcze raz. Co łączy cię z Bieberem?
- Wyjeżdżam z nim i kilkoma innymi ludźmi jutro, za nasze złe zachowanie.- odparłam po chwili.
- To świetnie.- klasnął w dłonie.- Będziesz od tamtej pory jeszcze bardziej przydatna niż dotychczas.- dodał.
- Ja... nie rozumiem.
- Po dwudziestej bądź w starym magazynie, wytłumaczę ci to skarbie.- powiedział i musnął lekko moje usta, a następnie wyszedł z domu głośno trzaskając drzwiami.
- Chuj!- warknęłam i przeczesałam bezwładnie swoja włosy.
W ciągu ostatnich dwóch lat moje życie bardzo się zmieniło. Począwszy od przeprowadzki po wmieszanie się w takie bagno w jakim jestem. Nie chodzi mi tylko o szkołę, chodzi mi raczej o życie poza szkołą. Chciałam się zbuntować, pokazać rodzicom, że mówiłam prawdę, mówiąc, że się zemszczę. I zemściłam. Problem tkwi w tym, że sama na sobie. Boję się każdego dnia, gdy jadę rano do szkoły. Boję się, gdy wracam do pustego domu. Boję się o swoje życie, bo jeśli tkwisz w tym, co ja- dziękujesz Bogu za każdy dzień. Boję się Taylora i tego, że gdy mu się sprzeciwię zabije mnie, albo pokaże rodzicom nagranie. Nagranie, o którym nie chcę pamiętać. Nie jestem gotowa, by o tym mówić teraz. Nie jestem pewna, czy będę gotowa o tym mówić kiedykolwiek. To była najgorsza rzecz w moim życiu. Może się domyślać, coś snuć, ale nie będziecie mieli stu procentowej pewności. Wskazówka dla was: mam po tym wyrzuty sumienia, a ich oczy śnią mi się po nocach.
Kiedy mój puls powrócił do normy, a myśl o tym, że mogłam zginąć odeszła na chwilę odruchowo spojrzałam na zegarek. Wybiła równo czwarta, więc odetchnęłam z ulgą widząc, że mam jeszcze cztery godziny do spotkania. Spod mojego łóżka wygrzebałam czarny scyzoryk, który każe mi ze sobą nosić Taylor, bo nigdy nie wiadomo kogo można spotkać na magazynach. Schowałam go do mojej ciemnej skórzanej kurtki, która leżała, gdzieś na ziemi niedaleko łóżka. Sądzę iż nie będzie to jakaś miła rozmowa widząc jakim tonem do mnie mówił.To wydawało się oczywiste. On nienawidzi Justina, a ja dzisiaj z nim rozmawiałam. Zaraz po tym jak usłyszałam, że są wrogami powinnam uciec. W ogóle nie powinnam wsiadać do jego samochodu. To chyba największy błąd jaki dotychczas udało mi się popełnić.
- Davonne, zejdź do nas!- ostry głos Ojca dotarł do moich uszu, a ja zbiegłam po chwili po schodach i weszłam do dużego salonu.
- Gdzie byłaś na matematyce?- warknął. Oh, mogłam się spodziewać, że się dowiedzą i znów będzie kłótnia.
- Wyszłam do toalety.- skłamałam.
- Nauczyciel mówił co innego. Wybiegłaś z jakimś chłopakiem z klasy.- odezwała się Matka. Mamo, naprawdę? Dzięki, że przypominasz.
- A to różnica?- spojrzałam na nich.- Dobra, to nie ma sensu. Idę do swojego pokoju...
- Nie!- krzyknął Ojciec.- Mam dość puszczania płazem wszystkiego, co robisz.
- Oh, to jak chcesz mnie ukarać, huh?- odpyskowałam.
- Mieliśmy dać z Mamą na wyjazd złotą kartę, ale cóż. Po tym jak się do nas odzywasz nie dostaniesz nic prócz 300 dolarów, na całe osiem tygodni.- warknął.
- Naprawdę?- zironizowałam.- Ukażecie mnie tym, że nie dostanę jakiś głupich pieniędzy? Czy wy do jasnej cholery myślicie, że jestem taka jak Wy?! Mam w dupie wasze pieniądze! One nie są mi do niczego potrzebne!- wybiegłam z domu i zatrzymałam się dopiero na zniszczonej ławce na końcu parku. Moi rodzicie to egoiści, straszni zadufani w sobie egoiści. Pieniądze- to powinny być ich dzieci, nie ja, nie Paul. Pieniądze. Są z nich bardziej dumni niż z nas. Założę się, że znają na pamięć datę wyprodukowania każdego banknotu, a nie znają moich daty urodzin.
- Uh, hej.- usłyszałam za sobą, ale nie podniosłam głowy, tylko jeszcze bardziej zaciągnęłam na nią kaptur.
- Spieprzaj.- mruknęłam, na co męski głos się zaśmiał.
- Yeah, teraz mam pewność, że to ty, Davonne.- odpowiedział. Poczułam jak jego ramię dotknęła moich pleców i odwróciłam się wycierając policzki z łez.
- Nie powinniśmy rozmawiać.- odezwałam się.- Taylor widzi wszystko, on mnie zabije.- mruknęłam.- Odejdź, proszę...
- Boisz się go?- zaśmiał się ponownie.- Jest dupkiem.
- Dupek, czy nie, może mnie zabić.- wymamrotałam.- Naprawdę Justin, idź.
- Um, nie?- kpiący głos Justina dotarł do moich uszu.- Dlaczego płaczesz?
- To nic ważnego.- uśmiechnęłam się i wstałam.
- Ej, stój!- krzyknął za mną i po chwili znalazł się naprzeciwko mnie.- To przez niego płaczesz? Groził ci?- zapytał.
- Daj mi spokój.- powiedziałam przez zaciśnięte zęby.- Trzy słowa, rozumiesz?! Trzy!
- Nie dam ci spokoju, bo widzę, że płaczesz.- przesunął się w lewo, gdy ja to zrobiłam i znów zablokował mi przejście.
- Pokłóciłam się z rodzicami, jasne?- warknęłam.- A teraz daj mi przejść do kurwy nędzy!- krzyknęłam, na tyle głośno, że starsza Pani wraz z wnuczka spojrzały na mnie z mordem w oczach.
- Powiedzmy, że ci wierzę.- mruknął nieprzekonująco.
- Nie masz wyjścia.- wzruszyłam ramionami. Chłopak odsunął się i mnie zignorował ruszając w przeciwnym kierunku.- Dupek.- mruknęłam sama do siebie i powoli wróciłam do domu.
Nie chciałam widzieć rodziców więc weszłam przez balkon. Na moje szczęście drzwi zawsze miałam uchylone, więc bez problemu weszłam do środka. Rzuciłam się na łóżko i wzięłam do ręki telefon czytając wiadomość, którą dostałam dziesięć minut temu.
Od: Taylor
Polepszaj kontakty z Justinem, to nam się przyda w planie skarbie...
Mogłam się tego spodziewać. Taylor jest strasznie bipolarnym skurwielem. Raz jest w porządku, potem mu odpieprza i tak w kółko. Zero jakieś przerwy. Cały czas zastanawiam się co wymyślił, żeby się na nim zemścić. W ogóle jak można mścić się na kimś tak przystojnym, huh? Mścilibyście się na Justine? No ja też nie, chyba, że w łóżku... Ejj, czy ja właśnie pomyślałam o nim w ten sposób? Nieważne...
- Davonne.- moja Mama westchnęła i usiadła obok mnie.- Co się z Tobą dzieje?- zapytała.
- Co się z wami dzieje...- mruknęłam. No przepraszam, ale to nie ja wyprowadziłam się na drugi koniec Stanów.
- Nie, to ty się buntujesz. Sprawiasz kłótnie, opuściłaś się w nauce.- powiedziała.- Gdzie jest ta Davonne z Chicago?- chcesz kurwa wiedzieć, gdzie jest?! Jest w Chicago do cholery!
- W Chicago?- zapytałam z kpiną.
- To niech wróci, bo każdy za nią tęskni.- dotknęła mojego ramienia i się do mnie uśmiechnęła.- Oh, Davonne, wiemy, że chcesz się na nas zemścić. Jednak mścisz się sama na sobie.- I mówisz mi to, gdy sama sobie to uświadomiłam?
- Nie.- skłamałam.- Wydaje się wam.
- Możesz kłamać wszystkich dookoła, ale ja w twoich oczach wciąż widzę starą Davonne.- westchnęła.
- Babcia do was dzwoniła, prawda?- zapytałam. Wątpię że moja Mama kiedykolwiek by mi to powiedziała, gdyby nie Babcia.
- Tak.- odparła.- Otworzyła nam ozy i mam nadzieję, że otworzy też tobie.- uśmiechnęła się.- Naprawdę nie warto tego robić i tak nie możesz cofnąć czasu.- dodała i wyszła.
Po raz pierwszy nie skończyło się kłótnią. Po raz pierwszy żadne z nas nie wybuchło. To fajne uczucie, gdy twoja Mama wychodzi z Twojego pokoju z uśmiechem na twarzy, a ty w myślach nie mówisz, że jej nienawidzisz. Coś bezcennego. Coś czego nie odczuwałam od dwóch lat. Po raz pierwszy jestem spokojna? Spokojna o teraz. Nie o jutro, bo nikt nie wie, co będzie jutro. O teraz, bo teraz jest najważniejsze.
Odwróciłam głowę w stronę zegarka na ścianie, na którym było kilkanaście minut po piątej. Jak ten czas cholernie wolno idzie. Chciałabym, żeby była już ósma i dzięki temu miałabym Taylora już za sobą. Miałabym tą całą rozmowę za sobą. I magazyny. Magazyny są naprawdę straszne. Roi się tam od wszystkiego co złe, począwszy od narkotyków po gwałcicieli i morderców. Nie jest to jeden magazyn, jest ich kilkanaście, to jak jakby duże osiedle tyle, że złe osiedle. Całość jest ogrodzona kolczastym płotem, a policja boi się tam zaglądać. To jest jak Nowojorski Bronx. Kiedy idziesz sobie poboczem możesz zobaczyć czyjeś zwłoki, albo jak ktoś kogoś zabija. Nie lubię tam chodzić, ale jeżeli chcę żyć muszę to robić.
To się zaczęło, kiedy Ojciec przyłączył do swojej firmy wspólnika. On miał syna. Na początku byliśmy dobrymi przyjaciółmi, pomimo tego, że on ma 24 lata, ja 19. Byliśmy na tyle blisko, że powiedział mi czym się zajmuje. To był szok, kiedy mówił mi, że na swoim koncie ma kilkanaście zabójstw, gwałtów i nie raz wysadzał banki, czy czyjeś domy. Chciałam zerwać z nim kontakt, powiedziałam, że potrzebuje czasu, by to wszystko poukładać. On nie miał nic przeciwko. Tak minęło kilka tygodni, a nasza przyjaźń się rozpadła. Jednak pewnego dnia, po największej chyba w całym moim życiu kłótni z rodzicami uciekłam z domu. Nie znałam za dobrze Los Angeles, nie znałam nikogo prócz Taylora. Poszłam do niego, on przyjął mnie z radością, choć ja niechętnie spędziłam tam dwie noce. Podczas tego czasu pokazał mi inny świat. Świat, w którym każdy dzień się liczy i każdy dzień traktujesz jako ostatni. Po raz pierwszy spróbowałam tam narkotyków, upiłam się i uprawiałam sex, z Taylorem. Pierwszy raz powinien być wyjątkowy. Mój taki nie był. Miałam siedemnaście lat i przespałam się z kryminalistą, w którym potem się zakochałam. Byłam tak nim oślepiona, że zgodziłam się tańczyć w Executioner V. On to wszystko nagrywał. Nagrywał jak tańczyłam, jak obleśni faceci wpychali mi spore sumy pieniędzy za majtki, które odsłaniały więcej niż zakrywały, lub w biustonosz, jak uprawiałam seks za pieniądze, które potem dawałam mu. W jego pokoju jest masa moich nagrań, przez które muszę teraz z nim pracować. Po kilku takich tygodniach zrozumiałam, że on mnie nie kocha. Chciałam go zostawić, uciec od niego. Jednak wciąż go kochałam i kocham. To było pierwsze tak wielkie uczucie, jakim obdarzyłam kogoś, a on tak po prostu na mnie zarabiał i czasami pieprzył. Postanowiłam odejść, ale on mi zabronił. Powiedział, że pokaże to każdemu, a przede wszystkim moim rodzicom. Bałam się. Mieliby jeszcze gorsze zdanie o mnie niż dotychczas. Musiałam, więc zostać i wciąż w tym jestem, tyle, że moja praca zmieniła się, można powiedzieć, że awansowałam. Teraz to ja szukam dziewczyn, namawiam je, a one tańczą lub uprawiają seks. Jest mi z tym źle, ale jednak moja reputacja, choć już i tak zła, jest dla mnie ważniejsza. Może i jestem egoistką, ale nie zapominajmy że tamte małolaty również mają swój rozum.
Stałam przed wielką kolczastą siatką, która odgradzała przedmieścia od Magazynów. Było kilka minut po dwudziestej. Przeszłam przez dziurę zahaczając kolcami o materiał mojej kurtki. Gdy byłam po drugiej stronie, poprawiłam swoją kurtkę, a ręce włożyłam do kieszeni kurczowo ściskając srebrny scyzoryk. Przeszłam obok trzech pierwszych magazynów, w których trwała dość głośna impreza i skręciłam w lewo, a następnie przyspieszyłam, gdy poczułam, że ktoś mnie śledzi. Podbiegłam do wejścia metalowego budynku, w którym urzędował Taylor i szybko popchnęłam ramieniem ciężkie drzwi. Przeszłam kilka progów i lekko zadrżałam, gdy usłyszałam jak ciężkie drzwi zatrzasnęły się za mną.
- Jesteś.- usłyszałam za sobą zachrypnięty głos bruneta, który zbliżał się w moim kierunku.
- Jak zawsze.- odparłam chłodno. Pomimo tego, jak teraz się zachowuje, gdy jest obok wciąż go kocham, ale on nie może o tym wiedzieć. Miłość jest dla frajerów.
- Uh, tak.- zaśmiał się.- Zostaniesz na noc?- zapytał i objął mnie w pasie składając pojedynczy pocałunek na mojej szyi. Gdyby nie to, jak umiem ukrywać emocje już dawno miałabym nogi jak z waty, a moja twarz zapłonęłaby tysiącem rumieńców.
- Nie mogę, jutro popołudniu wyjeżdżam. Zapomniałeś?- zapytałam go z lekkim rozczarowaniem, ponieważ już nie raz mu o tym mówiłam.
- Pamiętam.- przytaknął i znów lekko musnął swoimi wargami skórę na mojej szyi.- Ale tęsknie za tobą, twoim cholernie gorącym ciałem i naszymi nocami.- mruknął mi do ucha, a jego dłoń zjechała na moje udo stopniowo przesuwając się ku kobiecości.- Wiem, że chcesz.- jego głos odbił się echem w mojej głowie, a w brzuchu pojawiły się motylki, gdy jego dłoń dotknęła przez materiał dżinsów mojego podbrzusza. Pomimo tego wciąż pamiętałam po co tu przyszłam. Przyszłam, żeby dowiedzieć się, co mam zrobić, a nie pieprzyć się z nim.
- Nie.- warknęłam i wyrwałam się z jego uścisku powodując na jego twarzy lekkie zdziwienie.- Mów co wymyśliłeś, nie mam całego dnia.- odparłam chłodno, gdy moje ciało przyzwyczaiło się do braku jego dotyku.
- Ah, no tak.- ponownie przytaknął i usiadł na starej kanapie klepiąc dłonią miejsce koło siebie. Usiadłam kilka centymetrów od niego, by znów nie dostać tego dziwnego uczucia i spojrzałam na niego wyczekująco. - Zapewne Justin powiedział ci, że mi odmówił.- zaczął.- Powiedział pewnie też pieprzyłem jego matkę i dziewczynę. Huh, one są świetne.- zaśmiał się, a ja miałam ochotę walnąć go w twarz. Jak on może mi coś takiego robić?!
- Nie obchodzi mnie jakie są w łóżko, tylko do czego ci jestem potrzebna.- przerwałam mu.
- On musi pożałować, że mi odmówił.- powiedział.
- Rozwaliłeś mu rodzinę, czego jeszcze chcesz?- zapytałam go.
- On musi zginąć skarbie.- odparł na co mnie zamurowało.- Każdy kto mi odmówi musi umrzeć.- dodał.
- A do-do czego ja?- przełknęłam głośno ślinę spodziewając się najgorszego.
- Ty go zabijesz.- jednak moje myśli się sprawdziły.
- Co?! Nie!- krzyknęłam i wstałam z łóżka.
- Nie masz wyjścia.- wzruszył ramionami.- Pamiętasz przecież, że robisz to, co ci każe, a w zamian nikt nie zobaczy nagrań, prawda?- warknął i podszedł do mnie.
- Umowna dotyczyła tylko sprowadzania dziewczyn, a nie zabijania!- uniosłam na niego głos.- Jesteś cholernym głupim chujem!- splunęłam mu na buty, czego zaraz pożałowałam, bo poczułam jak mój policzek niemiłosiernie piecze, a ja leżę na ziemi. Czy ten chuj przed chwilą mnie uderzył?!
- Nigdy tak do mnie nie mów.- wysyczał i szarpnął mnie za ramiona podnosząc do góry. Stałam przestraszona na przeciwko jego twarzy i miałam tylko nadzieję, że mnie nie zabije.- Masz mi coś do powiedzenia?- warknął.
- Przepraszam.- szepnęłam, a on uśmiechnął się do mnie.
- Grzeczna dziewczynka.- klepnął mnie w tyłek i musnął swoimi ustami moje usta.- Jak wyjedziesz, to co zrobisz?- ponownie zapytał.
- Zabiję Justina.- odparłam.
- Widzisz, znacznie lepiej kochanie.- mruknął mi do ucha i namiętnie wpił się w moje usta.- Jak ja cholernie tęskniłem za twoim ciałem.- warknął i rzucił moją skórzaną kurtkę w głąb ciemnego i zimnego pomieszczenia. Jego ręce delikatnie sunęły po materiale mojej bluzki, a po chwili gwałtownie zerwał ją ze mnie również rzucając, gdzieś w kąt. Stałam przed nim w koronkowym staniku i dżinsach. Jego dłoń masowała moje plecy, a druga rozpinała guzik moich spodni. Położyłam swoje lekko drżące ręce na jego klatce ocierając się o jego krocze, gdy rzucił nas na łóżko. Ściągnął moje spodnie, które po chwili leżały na ziemi i sam zaczął ściągać z siebie ubrania. Jego nagi i umięśniony tors spowodował, że moje podniecenie wzrosło, a ja całkowicie zapomniałam o tym, że mnie uderzył. Wpatrywałam się w niego dokładnie studiując wzrokiem każdy jego ruch. Po chwili jego ciało było przyciśnięte do mojego, a on składał pocałunki na moim dekoldzie i masował mój nagi brzuch. Czułam jak jego przyrodzenie napina się i dotyka mojej kobiecości. Wyrwałam z moich ust cichy jęk, na co on uśmiechnął się i ściągnął ze mnie stanik lekko muskając moje piersi opuszkami palców. Jego usta przyssały się do moich sutków powodując, że kolejny jęk wydobył się z moich ust. Ręką sunął po zewnętrznej stronie moich ud wkładając ją w majtki, które po chwili dołączyły do leżących na ziemi spodni. Jego usta przeniosły się na moją drugą pierś, a jego ręka masowało moje podbrzusze. Jego usta znów naparły na moje wargi,a dłonie zaczęły masować moje piersi. Kilka cichych jęków wydobyło się z naszych ust podczas pocałunku. Poczułam jak jego dłonie rozsuwają moje uda, a jego przyrodzenie powoli wchodzi we mnie. Jego głębokie i wolne ruchy wypełniały całe moje ciało przyjemnymi dreszczami i cichymi jękami.
- Wiedziałem, że też za tym tęsknisz.- mruknął mi do ucha i zaczął szybciej poruszać się we mnie.- Jesteś tak cholernie dobra.- warknął i wpił się w moje usta przyspieszając swoje głębokie ruchy wewnątrz mnie. Poczułam jak fala gorąca opanowuje całe moje ciało, a dreszcze pogłębiają się z każdym jego pchnięciem. Krzyk zadowolenia wydobył się z naszych usta, na tyle głośno, że pewnie ktoś przechodzący obok mógł nas usłyszeć.
- O mój Boże...- wymruczałam, gdy poczułam, że Taylor doszedł spuszczając się wewnątrz mnie i opadł na moje gorące z podniecenie ciało. Przez chwilę po moim ciele przechodziły jeszcze dreszcze, które po chwili ustały.
- Jesteś najlepsza.- wydyszał cicho między pocałunkami i wstał z kanapy nagi udając się po koc. Wrócił po chwili okrywając nas nim i przytulił się do mojego ciało napierając swoim kroczem na mój tyłek.
Poczułam czyjąś dłoń na moich piersiach, która lekko je masowała. Ściągnęłam ją z siebie i odwróciłam się na drugi bok spoglądając na nieśpiącego Taylora, który wpatrywał się w mój nagi dekolt. Promienie słońca wlatywały do magazynu przez niewielkie brudna okna.
- Wyspałaś się skarbie?- mruknął do mnie i przysunął się bliżej moje ciała na tyle, że na moim brzuchu poczułam jego przyrodzenie.
- Tak.- odparłam i okryłam się szczelniej kocem, ponieważ w całym pomieszczeniu było zimno.
- Powinnaś się zbierać, dochodzi dziewiąta.- mruknął i pocałował mój policzek. Wstał z łóżka zakładając na siebie wczorajsze bokserki, ciemne dżinsy i białą koszulkę z dekoltem w serek. Przeczesał dłonią po swoich włosach i wyszedł z magazynu zamykając go. Okryta kocem wstałam z łóżka i zaczęłam chodzić po całym magazynie szukając moich ubrań. Po kilku minutach włożyłam na siebie skórzaną kurtkę i wyszłam z pomieszczenia udając się do samochodu, w którym siedział Taylor. Weszłam do niego i zapięłam pasy, a po chwili ruszyliśmy z piskiem opon.
- Pamiętasz, co mi wczoraj obiecałaś, prawda?- spojrzał przez sekundę na mnie, a po chwili znów zwrócił wzrok na drogę.
- Yeah.- mruknęłam.- Mam zabić Justina.- starałam się powiedzieć najnormalniej jak mogłam ostatnie zdanie, ale wciąż wywoływało ono u mnie złe emocje. Nie byłam taka jak Taylor, nie chciałam zabijać. Zdałam sobie sprawę, że to wszystko zaszło za daleko i nie ma już odwrotu.
- Grzeczna dziewczynka.- powiedział i przyspieszył. Po dziesięciu minutach znalazłam się z domu, gdzie na łóżku leżała biała kartka od rodziców.
Zostawiajcie adresy tt, jeżeli chcecie być informowani w zakładce "Informowani" :)
TWITTER
- To, uh... fajnie?- lekko przestraszona usiadłam obok niego.
- Mam nadzieję, że domyślasz się dlaczego tu jestem, skarbie?- zapytał akcentując ostatni wyraz i wstał z łóżka.
- Nie.- odparłam.- I nie nazywaj mnie skarbem.
- Odkąd dla mnie pracujesz, to mogę cię nazywać tak jak chcę, pamiętasz prawda? Chyba, że chcesz by ktoś dowiedział się o tym, co robisz.- zaśmiał się perfidnie i stanął w miejscu rozglądając się po pokoju.- Tak więc, widziałem dzisiaj ciebie i Justina.- zaczął.- Coś was łączy?
- Nie znam go.- powiedziałam i lekko się wzdrygnęłam, gdy Taylor zaczął iść w moją stronę.
- Jesteś pewna?- zapytał.- Ja widziałem coś innego. Wiesz skarbie, że nie lubię kłamców.- jego ręka sunęła po moim policzku i zatrzymała się, gdy dotarła do moich ust.- Wiesz, co z nimi robię.- ponownie się zaśmiał.- Więc zapytam jeszcze raz. Co łączy cię z Bieberem?
- Wyjeżdżam z nim i kilkoma innymi ludźmi jutro, za nasze złe zachowanie.- odparłam po chwili.
- To świetnie.- klasnął w dłonie.- Będziesz od tamtej pory jeszcze bardziej przydatna niż dotychczas.- dodał.
- Ja... nie rozumiem.
- Po dwudziestej bądź w starym magazynie, wytłumaczę ci to skarbie.- powiedział i musnął lekko moje usta, a następnie wyszedł z domu głośno trzaskając drzwiami.
- Chuj!- warknęłam i przeczesałam bezwładnie swoja włosy.
W ciągu ostatnich dwóch lat moje życie bardzo się zmieniło. Począwszy od przeprowadzki po wmieszanie się w takie bagno w jakim jestem. Nie chodzi mi tylko o szkołę, chodzi mi raczej o życie poza szkołą. Chciałam się zbuntować, pokazać rodzicom, że mówiłam prawdę, mówiąc, że się zemszczę. I zemściłam. Problem tkwi w tym, że sama na sobie. Boję się każdego dnia, gdy jadę rano do szkoły. Boję się, gdy wracam do pustego domu. Boję się o swoje życie, bo jeśli tkwisz w tym, co ja- dziękujesz Bogu za każdy dzień. Boję się Taylora i tego, że gdy mu się sprzeciwię zabije mnie, albo pokaże rodzicom nagranie. Nagranie, o którym nie chcę pamiętać. Nie jestem gotowa, by o tym mówić teraz. Nie jestem pewna, czy będę gotowa o tym mówić kiedykolwiek. To była najgorsza rzecz w moim życiu. Może się domyślać, coś snuć, ale nie będziecie mieli stu procentowej pewności. Wskazówka dla was: mam po tym wyrzuty sumienia, a ich oczy śnią mi się po nocach.
Kiedy mój puls powrócił do normy, a myśl o tym, że mogłam zginąć odeszła na chwilę odruchowo spojrzałam na zegarek. Wybiła równo czwarta, więc odetchnęłam z ulgą widząc, że mam jeszcze cztery godziny do spotkania. Spod mojego łóżka wygrzebałam czarny scyzoryk, który każe mi ze sobą nosić Taylor, bo nigdy nie wiadomo kogo można spotkać na magazynach. Schowałam go do mojej ciemnej skórzanej kurtki, która leżała, gdzieś na ziemi niedaleko łóżka. Sądzę iż nie będzie to jakaś miła rozmowa widząc jakim tonem do mnie mówił.To wydawało się oczywiste. On nienawidzi Justina, a ja dzisiaj z nim rozmawiałam. Zaraz po tym jak usłyszałam, że są wrogami powinnam uciec. W ogóle nie powinnam wsiadać do jego samochodu. To chyba największy błąd jaki dotychczas udało mi się popełnić.
- Davonne, zejdź do nas!- ostry głos Ojca dotarł do moich uszu, a ja zbiegłam po chwili po schodach i weszłam do dużego salonu.
- Gdzie byłaś na matematyce?- warknął. Oh, mogłam się spodziewać, że się dowiedzą i znów będzie kłótnia.
- Wyszłam do toalety.- skłamałam.
- Nauczyciel mówił co innego. Wybiegłaś z jakimś chłopakiem z klasy.- odezwała się Matka. Mamo, naprawdę? Dzięki, że przypominasz.
- A to różnica?- spojrzałam na nich.- Dobra, to nie ma sensu. Idę do swojego pokoju...
- Nie!- krzyknął Ojciec.- Mam dość puszczania płazem wszystkiego, co robisz.
- Oh, to jak chcesz mnie ukarać, huh?- odpyskowałam.
- Mieliśmy dać z Mamą na wyjazd złotą kartę, ale cóż. Po tym jak się do nas odzywasz nie dostaniesz nic prócz 300 dolarów, na całe osiem tygodni.- warknął.
- Naprawdę?- zironizowałam.- Ukażecie mnie tym, że nie dostanę jakiś głupich pieniędzy? Czy wy do jasnej cholery myślicie, że jestem taka jak Wy?! Mam w dupie wasze pieniądze! One nie są mi do niczego potrzebne!- wybiegłam z domu i zatrzymałam się dopiero na zniszczonej ławce na końcu parku. Moi rodzicie to egoiści, straszni zadufani w sobie egoiści. Pieniądze- to powinny być ich dzieci, nie ja, nie Paul. Pieniądze. Są z nich bardziej dumni niż z nas. Założę się, że znają na pamięć datę wyprodukowania każdego banknotu, a nie znają moich daty urodzin.
- Uh, hej.- usłyszałam za sobą, ale nie podniosłam głowy, tylko jeszcze bardziej zaciągnęłam na nią kaptur.
- Spieprzaj.- mruknęłam, na co męski głos się zaśmiał.
- Yeah, teraz mam pewność, że to ty, Davonne.- odpowiedział. Poczułam jak jego ramię dotknęła moich pleców i odwróciłam się wycierając policzki z łez.
- Nie powinniśmy rozmawiać.- odezwałam się.- Taylor widzi wszystko, on mnie zabije.- mruknęłam.- Odejdź, proszę...
- Boisz się go?- zaśmiał się ponownie.- Jest dupkiem.
- Dupek, czy nie, może mnie zabić.- wymamrotałam.- Naprawdę Justin, idź.
- Um, nie?- kpiący głos Justina dotarł do moich uszu.- Dlaczego płaczesz?
- To nic ważnego.- uśmiechnęłam się i wstałam.
- Ej, stój!- krzyknął za mną i po chwili znalazł się naprzeciwko mnie.- To przez niego płaczesz? Groził ci?- zapytał.
- Daj mi spokój.- powiedziałam przez zaciśnięte zęby.- Trzy słowa, rozumiesz?! Trzy!
- Nie dam ci spokoju, bo widzę, że płaczesz.- przesunął się w lewo, gdy ja to zrobiłam i znów zablokował mi przejście.
- Pokłóciłam się z rodzicami, jasne?- warknęłam.- A teraz daj mi przejść do kurwy nędzy!- krzyknęłam, na tyle głośno, że starsza Pani wraz z wnuczka spojrzały na mnie z mordem w oczach.
- Powiedzmy, że ci wierzę.- mruknął nieprzekonująco.
- Nie masz wyjścia.- wzruszyłam ramionami. Chłopak odsunął się i mnie zignorował ruszając w przeciwnym kierunku.- Dupek.- mruknęłam sama do siebie i powoli wróciłam do domu.
Nie chciałam widzieć rodziców więc weszłam przez balkon. Na moje szczęście drzwi zawsze miałam uchylone, więc bez problemu weszłam do środka. Rzuciłam się na łóżko i wzięłam do ręki telefon czytając wiadomość, którą dostałam dziesięć minut temu.
Od: Taylor
Polepszaj kontakty z Justinem, to nam się przyda w planie skarbie...
Mogłam się tego spodziewać. Taylor jest strasznie bipolarnym skurwielem. Raz jest w porządku, potem mu odpieprza i tak w kółko. Zero jakieś przerwy. Cały czas zastanawiam się co wymyślił, żeby się na nim zemścić. W ogóle jak można mścić się na kimś tak przystojnym, huh? Mścilibyście się na Justine? No ja też nie, chyba, że w łóżku... Ejj, czy ja właśnie pomyślałam o nim w ten sposób? Nieważne...
- Davonne.- moja Mama westchnęła i usiadła obok mnie.- Co się z Tobą dzieje?- zapytała.
- Co się z wami dzieje...- mruknęłam. No przepraszam, ale to nie ja wyprowadziłam się na drugi koniec Stanów.
- Nie, to ty się buntujesz. Sprawiasz kłótnie, opuściłaś się w nauce.- powiedziała.- Gdzie jest ta Davonne z Chicago?- chcesz kurwa wiedzieć, gdzie jest?! Jest w Chicago do cholery!
- W Chicago?- zapytałam z kpiną.
- To niech wróci, bo każdy za nią tęskni.- dotknęła mojego ramienia i się do mnie uśmiechnęła.- Oh, Davonne, wiemy, że chcesz się na nas zemścić. Jednak mścisz się sama na sobie.- I mówisz mi to, gdy sama sobie to uświadomiłam?
- Nie.- skłamałam.- Wydaje się wam.
- Możesz kłamać wszystkich dookoła, ale ja w twoich oczach wciąż widzę starą Davonne.- westchnęła.
- Babcia do was dzwoniła, prawda?- zapytałam. Wątpię że moja Mama kiedykolwiek by mi to powiedziała, gdyby nie Babcia.
- Tak.- odparła.- Otworzyła nam ozy i mam nadzieję, że otworzy też tobie.- uśmiechnęła się.- Naprawdę nie warto tego robić i tak nie możesz cofnąć czasu.- dodała i wyszła.
Po raz pierwszy nie skończyło się kłótnią. Po raz pierwszy żadne z nas nie wybuchło. To fajne uczucie, gdy twoja Mama wychodzi z Twojego pokoju z uśmiechem na twarzy, a ty w myślach nie mówisz, że jej nienawidzisz. Coś bezcennego. Coś czego nie odczuwałam od dwóch lat. Po raz pierwszy jestem spokojna? Spokojna o teraz. Nie o jutro, bo nikt nie wie, co będzie jutro. O teraz, bo teraz jest najważniejsze.
Odwróciłam głowę w stronę zegarka na ścianie, na którym było kilkanaście minut po piątej. Jak ten czas cholernie wolno idzie. Chciałabym, żeby była już ósma i dzięki temu miałabym Taylora już za sobą. Miałabym tą całą rozmowę za sobą. I magazyny. Magazyny są naprawdę straszne. Roi się tam od wszystkiego co złe, począwszy od narkotyków po gwałcicieli i morderców. Nie jest to jeden magazyn, jest ich kilkanaście, to jak jakby duże osiedle tyle, że złe osiedle. Całość jest ogrodzona kolczastym płotem, a policja boi się tam zaglądać. To jest jak Nowojorski Bronx. Kiedy idziesz sobie poboczem możesz zobaczyć czyjeś zwłoki, albo jak ktoś kogoś zabija. Nie lubię tam chodzić, ale jeżeli chcę żyć muszę to robić.
To się zaczęło, kiedy Ojciec przyłączył do swojej firmy wspólnika. On miał syna. Na początku byliśmy dobrymi przyjaciółmi, pomimo tego, że on ma 24 lata, ja 19. Byliśmy na tyle blisko, że powiedział mi czym się zajmuje. To był szok, kiedy mówił mi, że na swoim koncie ma kilkanaście zabójstw, gwałtów i nie raz wysadzał banki, czy czyjeś domy. Chciałam zerwać z nim kontakt, powiedziałam, że potrzebuje czasu, by to wszystko poukładać. On nie miał nic przeciwko. Tak minęło kilka tygodni, a nasza przyjaźń się rozpadła. Jednak pewnego dnia, po największej chyba w całym moim życiu kłótni z rodzicami uciekłam z domu. Nie znałam za dobrze Los Angeles, nie znałam nikogo prócz Taylora. Poszłam do niego, on przyjął mnie z radością, choć ja niechętnie spędziłam tam dwie noce. Podczas tego czasu pokazał mi inny świat. Świat, w którym każdy dzień się liczy i każdy dzień traktujesz jako ostatni. Po raz pierwszy spróbowałam tam narkotyków, upiłam się i uprawiałam sex, z Taylorem. Pierwszy raz powinien być wyjątkowy. Mój taki nie był. Miałam siedemnaście lat i przespałam się z kryminalistą, w którym potem się zakochałam. Byłam tak nim oślepiona, że zgodziłam się tańczyć w Executioner V. On to wszystko nagrywał. Nagrywał jak tańczyłam, jak obleśni faceci wpychali mi spore sumy pieniędzy za majtki, które odsłaniały więcej niż zakrywały, lub w biustonosz, jak uprawiałam seks za pieniądze, które potem dawałam mu. W jego pokoju jest masa moich nagrań, przez które muszę teraz z nim pracować. Po kilku takich tygodniach zrozumiałam, że on mnie nie kocha. Chciałam go zostawić, uciec od niego. Jednak wciąż go kochałam i kocham. To było pierwsze tak wielkie uczucie, jakim obdarzyłam kogoś, a on tak po prostu na mnie zarabiał i czasami pieprzył. Postanowiłam odejść, ale on mi zabronił. Powiedział, że pokaże to każdemu, a przede wszystkim moim rodzicom. Bałam się. Mieliby jeszcze gorsze zdanie o mnie niż dotychczas. Musiałam, więc zostać i wciąż w tym jestem, tyle, że moja praca zmieniła się, można powiedzieć, że awansowałam. Teraz to ja szukam dziewczyn, namawiam je, a one tańczą lub uprawiają seks. Jest mi z tym źle, ale jednak moja reputacja, choć już i tak zła, jest dla mnie ważniejsza. Może i jestem egoistką, ale nie zapominajmy że tamte małolaty również mają swój rozum.
Stałam przed wielką kolczastą siatką, która odgradzała przedmieścia od Magazynów. Było kilka minut po dwudziestej. Przeszłam przez dziurę zahaczając kolcami o materiał mojej kurtki. Gdy byłam po drugiej stronie, poprawiłam swoją kurtkę, a ręce włożyłam do kieszeni kurczowo ściskając srebrny scyzoryk. Przeszłam obok trzech pierwszych magazynów, w których trwała dość głośna impreza i skręciłam w lewo, a następnie przyspieszyłam, gdy poczułam, że ktoś mnie śledzi. Podbiegłam do wejścia metalowego budynku, w którym urzędował Taylor i szybko popchnęłam ramieniem ciężkie drzwi. Przeszłam kilka progów i lekko zadrżałam, gdy usłyszałam jak ciężkie drzwi zatrzasnęły się za mną.
- Jesteś.- usłyszałam za sobą zachrypnięty głos bruneta, który zbliżał się w moim kierunku.
- Jak zawsze.- odparłam chłodno. Pomimo tego, jak teraz się zachowuje, gdy jest obok wciąż go kocham, ale on nie może o tym wiedzieć. Miłość jest dla frajerów.
- Uh, tak.- zaśmiał się.- Zostaniesz na noc?- zapytał i objął mnie w pasie składając pojedynczy pocałunek na mojej szyi. Gdyby nie to, jak umiem ukrywać emocje już dawno miałabym nogi jak z waty, a moja twarz zapłonęłaby tysiącem rumieńców.
- Nie mogę, jutro popołudniu wyjeżdżam. Zapomniałeś?- zapytałam go z lekkim rozczarowaniem, ponieważ już nie raz mu o tym mówiłam.
- Pamiętam.- przytaknął i znów lekko musnął swoimi wargami skórę na mojej szyi.- Ale tęsknie za tobą, twoim cholernie gorącym ciałem i naszymi nocami.- mruknął mi do ucha, a jego dłoń zjechała na moje udo stopniowo przesuwając się ku kobiecości.- Wiem, że chcesz.- jego głos odbił się echem w mojej głowie, a w brzuchu pojawiły się motylki, gdy jego dłoń dotknęła przez materiał dżinsów mojego podbrzusza. Pomimo tego wciąż pamiętałam po co tu przyszłam. Przyszłam, żeby dowiedzieć się, co mam zrobić, a nie pieprzyć się z nim.
- Nie.- warknęłam i wyrwałam się z jego uścisku powodując na jego twarzy lekkie zdziwienie.- Mów co wymyśliłeś, nie mam całego dnia.- odparłam chłodno, gdy moje ciało przyzwyczaiło się do braku jego dotyku.
- Ah, no tak.- ponownie przytaknął i usiadł na starej kanapie klepiąc dłonią miejsce koło siebie. Usiadłam kilka centymetrów od niego, by znów nie dostać tego dziwnego uczucia i spojrzałam na niego wyczekująco. - Zapewne Justin powiedział ci, że mi odmówił.- zaczął.- Powiedział pewnie też pieprzyłem jego matkę i dziewczynę. Huh, one są świetne.- zaśmiał się, a ja miałam ochotę walnąć go w twarz. Jak on może mi coś takiego robić?!
- Nie obchodzi mnie jakie są w łóżko, tylko do czego ci jestem potrzebna.- przerwałam mu.
- On musi pożałować, że mi odmówił.- powiedział.
- Rozwaliłeś mu rodzinę, czego jeszcze chcesz?- zapytałam go.
- On musi zginąć skarbie.- odparł na co mnie zamurowało.- Każdy kto mi odmówi musi umrzeć.- dodał.
- A do-do czego ja?- przełknęłam głośno ślinę spodziewając się najgorszego.
- Ty go zabijesz.- jednak moje myśli się sprawdziły.
- Co?! Nie!- krzyknęłam i wstałam z łóżka.
- Nie masz wyjścia.- wzruszył ramionami.- Pamiętasz przecież, że robisz to, co ci każe, a w zamian nikt nie zobaczy nagrań, prawda?- warknął i podszedł do mnie.
- Umowna dotyczyła tylko sprowadzania dziewczyn, a nie zabijania!- uniosłam na niego głos.- Jesteś cholernym głupim chujem!- splunęłam mu na buty, czego zaraz pożałowałam, bo poczułam jak mój policzek niemiłosiernie piecze, a ja leżę na ziemi. Czy ten chuj przed chwilą mnie uderzył?!
- Nigdy tak do mnie nie mów.- wysyczał i szarpnął mnie za ramiona podnosząc do góry. Stałam przestraszona na przeciwko jego twarzy i miałam tylko nadzieję, że mnie nie zabije.- Masz mi coś do powiedzenia?- warknął.
- Przepraszam.- szepnęłam, a on uśmiechnął się do mnie.
- Grzeczna dziewczynka.- klepnął mnie w tyłek i musnął swoimi ustami moje usta.- Jak wyjedziesz, to co zrobisz?- ponownie zapytał.
- Zabiję Justina.- odparłam.
- Widzisz, znacznie lepiej kochanie.- mruknął mi do ucha i namiętnie wpił się w moje usta.- Jak ja cholernie tęskniłem za twoim ciałem.- warknął i rzucił moją skórzaną kurtkę w głąb ciemnego i zimnego pomieszczenia. Jego ręce delikatnie sunęły po materiale mojej bluzki, a po chwili gwałtownie zerwał ją ze mnie również rzucając, gdzieś w kąt. Stałam przed nim w koronkowym staniku i dżinsach. Jego dłoń masowała moje plecy, a druga rozpinała guzik moich spodni. Położyłam swoje lekko drżące ręce na jego klatce ocierając się o jego krocze, gdy rzucił nas na łóżko. Ściągnął moje spodnie, które po chwili leżały na ziemi i sam zaczął ściągać z siebie ubrania. Jego nagi i umięśniony tors spowodował, że moje podniecenie wzrosło, a ja całkowicie zapomniałam o tym, że mnie uderzył. Wpatrywałam się w niego dokładnie studiując wzrokiem każdy jego ruch. Po chwili jego ciało było przyciśnięte do mojego, a on składał pocałunki na moim dekoldzie i masował mój nagi brzuch. Czułam jak jego przyrodzenie napina się i dotyka mojej kobiecości. Wyrwałam z moich ust cichy jęk, na co on uśmiechnął się i ściągnął ze mnie stanik lekko muskając moje piersi opuszkami palców. Jego usta przyssały się do moich sutków powodując, że kolejny jęk wydobył się z moich ust. Ręką sunął po zewnętrznej stronie moich ud wkładając ją w majtki, które po chwili dołączyły do leżących na ziemi spodni. Jego usta przeniosły się na moją drugą pierś, a jego ręka masowało moje podbrzusze. Jego usta znów naparły na moje wargi,a dłonie zaczęły masować moje piersi. Kilka cichych jęków wydobyło się z naszych ust podczas pocałunku. Poczułam jak jego dłonie rozsuwają moje uda, a jego przyrodzenie powoli wchodzi we mnie. Jego głębokie i wolne ruchy wypełniały całe moje ciało przyjemnymi dreszczami i cichymi jękami.
- Wiedziałem, że też za tym tęsknisz.- mruknął mi do ucha i zaczął szybciej poruszać się we mnie.- Jesteś tak cholernie dobra.- warknął i wpił się w moje usta przyspieszając swoje głębokie ruchy wewnątrz mnie. Poczułam jak fala gorąca opanowuje całe moje ciało, a dreszcze pogłębiają się z każdym jego pchnięciem. Krzyk zadowolenia wydobył się z naszych usta, na tyle głośno, że pewnie ktoś przechodzący obok mógł nas usłyszeć.
- O mój Boże...- wymruczałam, gdy poczułam, że Taylor doszedł spuszczając się wewnątrz mnie i opadł na moje gorące z podniecenie ciało. Przez chwilę po moim ciele przechodziły jeszcze dreszcze, które po chwili ustały.
- Jesteś najlepsza.- wydyszał cicho między pocałunkami i wstał z kanapy nagi udając się po koc. Wrócił po chwili okrywając nas nim i przytulił się do mojego ciało napierając swoim kroczem na mój tyłek.
Poczułam czyjąś dłoń na moich piersiach, która lekko je masowała. Ściągnęłam ją z siebie i odwróciłam się na drugi bok spoglądając na nieśpiącego Taylora, który wpatrywał się w mój nagi dekolt. Promienie słońca wlatywały do magazynu przez niewielkie brudna okna.
- Wyspałaś się skarbie?- mruknął do mnie i przysunął się bliżej moje ciała na tyle, że na moim brzuchu poczułam jego przyrodzenie.
- Tak.- odparłam i okryłam się szczelniej kocem, ponieważ w całym pomieszczeniu było zimno.
- Powinnaś się zbierać, dochodzi dziewiąta.- mruknął i pocałował mój policzek. Wstał z łóżka zakładając na siebie wczorajsze bokserki, ciemne dżinsy i białą koszulkę z dekoltem w serek. Przeczesał dłonią po swoich włosach i wyszedł z magazynu zamykając go. Okryta kocem wstałam z łóżka i zaczęłam chodzić po całym magazynie szukając moich ubrań. Po kilku minutach włożyłam na siebie skórzaną kurtkę i wyszłam z pomieszczenia udając się do samochodu, w którym siedział Taylor. Weszłam do niego i zapięłam pasy, a po chwili ruszyliśmy z piskiem opon.
- Pamiętasz, co mi wczoraj obiecałaś, prawda?- spojrzał przez sekundę na mnie, a po chwili znów zwrócił wzrok na drogę.
- Yeah.- mruknęłam.- Mam zabić Justina.- starałam się powiedzieć najnormalniej jak mogłam ostatnie zdanie, ale wciąż wywoływało ono u mnie złe emocje. Nie byłam taka jak Taylor, nie chciałam zabijać. Zdałam sobie sprawę, że to wszystko zaszło za daleko i nie ma już odwrotu.
- Grzeczna dziewczynka.- powiedział i przyspieszył. Po dziesięciu minutach znalazłam się z domu, gdzie na łóżku leżała biała kartka od rodziców.
" Nie był cię w domu, więc postanowiliśmy zostawić dla ciebie kartkę. W kuchni na stole jest 500 $ i bilet do Nowego Jorku. Zamówiliśmy również dla ciebie taksówkę, która przyjedzie równo o 11. Mamy nadzieję, że to czegoś cię nauczy.
Mama i Tato."
Spojrzałam na zegarek na ścianie. 9:30. Udałam się do łazienki, gdzie wzięłam długi prysznic zmywając z siebie wszystkie wczorajsze wydarzenia. Umyłam swoje włosy kokosowym szamponem i owinęłam się ręcznikiem wychodząc spod niego. Wysuszyłam włosy i związałam je w niestabilnego koka, a grzywkę rozpuściłam po bokach. Umyłam zęby i zabrałam się za makijaż. Całą twarz, a przede wszystkim lekkie zaczerwienie na moim policzku które zostawił mi Taylor zakryłam maskującym pudrem, a oczy podkreśliłam cienkimi kreskami i tuszem do rzęs. Wyszłam z łazienki i udałam się do pokoju, gdzie podeszłam do walizki i wyciągnęłam z niej czystą bieliznę, krótkie dżinsowe szorty, błękitną koszulkę z napisem SKY i czarną bejsbolówkę. Szybko założyłam na siebie ubrania i przejrzałam się w lustrze poprawiając moje uczesanie. Wzięłam telefon do ręki, na którym widniała jedna nieprzeczytania wiadomość.
Od:Taylor
Rozkochaj go w sobie i zabij. Masz broń, więc wszystkie chwyty dozwolone. Powodzenia.
Czyli jednak będę musiała to zrobić. Nie wyobrażam się jako morderczyni, ale nie chcę by moi rodzice nazywali mnie dziwką. Wzrok skierowałam na wyświetlacz i zobaczyłam ze za dziesięć minut ma być moja taksówka. Zapowiada się cudownie.
____________________
Szkoła ogarnięta, wszystko jest okej i powracam do blogowania :)
Pamiętacie jak w trzecim rozdziale pisałam, że jest prawie 3 tys. wyświetleń? Teraz jest ponad 9 tysięcy! Dziękuję wam za każde wejście, skomentowanie i przeczytanie. To miłe, gdy moja praca nie idzie na marne, a wam się podoba. Kolejnego spodziewajcie się po 25 maja :)
Przez ten czas zdążyłam wiele poukładać, bo nie było mnie od 3 maja, czyli ponad twa tygodnie. Uporałam się z myślą o chorobie i o tym, że muszę zaprzestać ćwiczyć, by nie pogorszyć stanu, ale jest okej :) Na moje szczęście nie muszę zrezygnować z biegów! :)
Dziękuję wam i już zdążyłam was pokochać <3 To wasze komentarze dawały mi motywację po otrzymaniu wyników...
Przepraszam za błędy, bo wiem, że gdzieś na pewno jakieś są :(
Dziękuję wam i już zdążyłam was pokochać <3 To wasze komentarze dawały mi motywację po otrzymaniu wyników...
Przepraszam za błędy, bo wiem, że gdzieś na pewno jakieś są :(
CZYTASZ - KOMENTUJESZ
jhgfdresdfghjklkjgfdewdrfghjklmjihuytfrde brak slow po prostu<3 kocham ten blog, opowiadanie i ciebie<3 wspaniale omg @kasnkjs [one-of-a-bilion.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńja pierdziele normalnie nie moge ten rozdzial jest cudowny !!!!!!!!! Juz nie moge sie doczekac kiedy ona bedzie musiala go zabic ale mam nadzieje ze tego nie zrobi :D wiem ze pokrecilam ale normalnie juz nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu jejuuuuu kocham cie :)
OdpowiedzUsuńthelovestoryforyou.blogspot.com
Moje emocje *_* Ona nie może go zabić. Ja się nie zgadzam xD
OdpowiedzUsuńgifujhtuhiejyrihgitryjheyhjkrhuywj3ki <3333333333333333
OdpowiedzUsuńo mamoo, co za powrót !
OdpowiedzUsuńnie spodziewałam się takiego rozwoju akcji, Dave dziwka, która ma zabić Justina ? no nieźle, nieźle.
Czekam na następny !
omg, jaki cudowny rozdział.. ale ona nie może zabić Justina, nie pozwalam. może wymyśli jakiś plan i w ogóle, OBY. rozdział wspaniały, czekam na kolejny! <3 / @justinsladyx
OdpowiedzUsuńo jeny, kocham to. rozdział zajebisty. czekam na nn x
OdpowiedzUsuńKocham to <3 Ale ona nie może zabić Justina ;oo
OdpowiedzUsuń@polischswag_
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny :DD KOCHAM CIĘ ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na nn:***
http://thisisourdestination.blogspot.com/ zapraszam - opowiadanie o Justinie :) x
OdpowiedzUsuńŚwietny ! A na co jesteś chora ? "(
OdpowiedzUsuńSupeeeer... *___*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział.
;>
Pozdro Mikusia...
Dopiero tu trafiłam, jednak już zdążyłam przeczytać wszystkie rozdziały. Dziewczyno, potrafisz zaciekawić i przede wszystkim zaszokować czytelnika,nigdy bym się nie spodziewała, że Davonne będzie musiała go zabić. Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział. Dodaję do ulubionych :)
OdpowiedzUsuńzapraszam również do siebie, może zaciekawi Cię moja historia, w której głównym bohaterem także jest Justin.
Pozdrawiam serdecznie i życzę duuużo weny :)
utracona-milosc.blogspot.com
Mega *_*
OdpowiedzUsuńUwielbiam to i ciebie.
@landelle98
http://becauseofyou-jb.blogspot.com/
A ty robisz może szablony na blogi? :)
OdpowiedzUsuńJeśli tak, to mogę prosić o szablon?
@landelle98
Czkam na kolejny ! <3
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ KOBIETO ! xoxo
OdpowiedzUsuń@Oleczkaaa101
boskie opowiadanie. *_*
OdpowiedzUsuńzakochałam się. chcę więcej. <333
Kocham Tooooo !! <3 już nie mg się doczekać kolejnych części :D :*
OdpowiedzUsuńO kurczę. Mam nadzieję, że go nie zabije.. Jesteś boska w pisaniu. Czekam na następny :). [kelsey-justin.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńŚwietne <3
OdpowiedzUsuńdziewczyno,jesteś cudowna♥
OdpowiedzUsuńSuper ;)
OdpowiedzUsuńwoooooooow :D to juz sie zapowiada , zajebiscie :D
OdpowiedzUsuń