6.07.2013

11."Quarrel"


Justin's POV

               Minęło już kilka godzin odkąd Dav śpi, a ja wciąż nie przestałem się o nią martwić. Nie mogę tak po prostu dobrze się bawić widząc jak boli ją każdy ruch i jak psychicznie cierpi. To strasznie boli widząc, że ważna dla ciebie osoba jest cała poobijana, a ty nie mogłeś jej przed tym uratować. Wiem, że to nie moja wina, że tak się stało, ale jednak to łamie mi serce. Czuję się winny.
               Wyszedłem z pokoju spoglądając w międzyczasie na zegarek na ścianie. Było kilka minut po szesnastej. Zbiegłem po schodach na dół udając się do kuchni, w której przesiadywała pozostała trójka.
               - Wiesz kim był ten chłopak?- zagadnął Nate. Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł mówiąc mu o Gregu, bo musiałbym wytłumaczyć im wszystko, łącznie z Taylorem.
               - Pytałem Dav, ale nie chciała o tym mówić.- skłamałem. Przyjaciele tylko przytaknęli na znak, ze rozumieją i dali mi spokój z pytaniami.
               Wyłączyłem gaz na kuchence i ściągnąłem z niego czajnik z gorącą wodą. Wlałem wodę do liliowego kubka, który stał obok i poczekałem chwilę, aż herbata się zaparzy.
               - To dla Dav?- zapytała mnie Brooke widząc jak wychodzę z kubkiem i udaje się na drugie piętro. Pokiwałem tylko głową i skupiłem się by nie wylać gorącej cieczy.- Jesteś słodki.- zagruchała na co zachichotałem. Miała rację, przy Davonne stawałem się słodki, jak mięczak.
               Pamiętam jak jeszcze trzy tygodnie temu zapewne bym się z nią przespał i zapomniał po kilku godzinach o jej istnieniu. A teraz? Nie oglądam się za innymi dziewczynami, nawet nie chcę na nie patrzeć. Teraz wystarcza mi tylko jej uśmiech, a jestem szczęśliwy. To śmieszne jak trzy tygodnie zmieniły moje nastawienie.
               Zapukałem cicho do drzwi, ale gdy nikt mi nie odpowiedział po prostu wszedłem do środka, ale zamiast śpiącej Davonne zastałem puste i rozwalone łóżku. Odłożyłem herbatę na nocnej szafce i wyszedłem z pokoju podchodząc do drzwi prowadzących do łazienki. Ponownie zapukałem, ale znów odpowiedziała mi głucha cisza.  Przeczesałem dłonią po włosach, a mój strach o nią ponownie wzrósł. Zamknąłem oczy zastanawiając się, gdzie może być, ale miałem kompletną pustkę w głowie. Ona mogłaby być gdziekolwiek, albo mógł ją porwać Greg. Walnąłem w ścianę, o której chwilę temu byłem oparty i poczułem ostre pieczenie na moich kostkach u dłoni. Świetnie. Może to ohydne, ale wytarłem zakrwawioną dłoń o moją koszulkę i znów wbiegłem do jej pokoju. Wszystko było bez zmian, oprócz lekko otwartego okna, które z daleka wyglądało jakby było zamknięte. Wyjrzałem przez nie, ale nie zobaczyłem nic prócz spieszących się ludzi i jakiś dzieciaków, którzy "dyskretnie" popalali sobie marihuanę. Zamknąłem okno, a następnie drzwi od pokoju i zbiegłem na dół nie odpowiadając na irytujące mnie pytania przyjaciół. Kiedy znalazłem się na świeżym powietrzu przed budynkiem kompletnie nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Nie miałem bladego pojęcia dokąd mogła pójść, a racjonalne myślenie uniemożliwiał mi ogromny strach o nią.
               Głupie, prawda? Boję się o dziewczynę, która zapewne nigdy nie myślała o mnie jak o kimś więcej niż tylko przyjacielu. Nie wiem w ogóle, czy cokolwiek o mnie myślała. To zupełnie przeciwnie niż ja. Myślę o niej ciągle, nieustannie; gdy zasypiam, kiedy wstaję. Myślę o niej o każdej porze dnia. To jest cholernie ckliwe i niepodobne do mnie. Byłem inny, gorszy, daleki od ideału za jakiego się uważałem. Ale pomimo tego jak traktowałem dziewczyny, to one nigdy nie powiedziały mi prawdy o mnie. Davonne w sumie też nigdy nie nazwała mnie chujem, ani czymś podobnym, ale wyczytałem w jej ruchach, że to co robię jest złe. Czy mnie zmieniła? Wydaję mi się, że tak, ale nie wiem jaki będę, gdy wrócę do Los Angeles.
               Oparłem się o ścianę jakiegoś sklepu i zastanawiałem się, co mam dalej robić i czy w ogóle coś robić. Mam jej szukać? Może ona nie chce być przeze mnie znaleziona? Może ma mnie dość i dlatego uciekła? Albo po prostu poszła się przejść. Masz rację Bieber, poszła się przejść wychodząc oknem zamiast drzwiami. 
               Czuję się jakbym był w jakieś czarnej dziurze i nigdzie nie ma ucieczki. Jestem tylko ja z nadzieją w oczach, że Bóg da mi jakiś znak. Proszę tylko o głupi pieprzony znak Boże! Ale przecież ty nigdy mnie nie słuchasz, prawda? Ile razy zwracałem się do Ciebie, a w odpowiedzi dostawałem jeszcze większe gówno? Pamiętasz jak prosiłem Cię byś uratował Travisa? Kilka dni potem on zginął. Wiesz przez kogo? Przez Ciebie! Nigdy mnie nie wysłuchujesz moich próśb. Masz mnie w dupie. Skoro masz tak wielką moc, to spraw kurwa, żebym ją znalazł!
               Silny wiatr zawiał rozwiewając moje idealnie ułożone włosy. Po raz kolejny w tym tygodniu miała być burza, ponieważ w oddali zauważyłem, że chmury przybierają ciemny odcień granatu. Wszedłem do sklepu obok i od razu w oczy rzucił mi się błękitny alkohol w lodówce. Bez zawahania podszedłem do tego miejsca i wyciągnąłem z niej jakąś kolorową wódkę. Podszedłem do lady, za którą siedziała młoda blondynka, może kilka lat starsza ode mnie. Ułożyłem alkohol na ladzie, a w kieszeni odszukałem 11 dolarów.
               -Coś jeszcze?- zapytała, gdy kładłem pieniądze obok szklanej butelki. Zauważyłem, że dość mocno stara zwrócić na siebie moje zainteresowanie przesadnie wypychając w moją stronę jej cycki. Zapewne jeszcze kilka tygodni temu pieprzył bym się z nią na tej ladzie, ale nie teraz. Nie, gdy polubiłem Davonne.            
               Cicho prychnąłem i bez odpowiedzi wyszedłem ze sklepu nie czekając, aż tamta laska wyda mi resztę. Nie wiedziałem gdzie mam się teraz udać, więc ponownie oparłem się o ścianę.
               - Pabst.- wymówiłem nazwę kolorowej wódki i wtedy zdałem sobie sprawę, że Bóg jednak mnie kocha. Kilka dni temu byliśmy w tym klubie na imprezie. Wziąłem szybkiego łyka błękitnej cieczy, a potem odłożyłem ją pod ścianę. Biegiem udałem się do miejsca, gdzie znajdował się Pabst i już po chwili znalazłem się pod ceglanym budynkiem z neonową nazwą klubu. Głośno westchnąłem i po prostu stałem w miejscu nie wiedząc ponownie, co mam ze sobą zrobić. Czułem, że jest tam i wiedziałem, że musiałem za wszelką cenę znaleźć się obok niej.
               Ruszyłem pewnie przed siebie, ale powstrzymał mnie jakiś napakowany ciemnoskóry mężczyzna złowrogo na mnie patrząc.
               - Jestem z Davonne.- mruknąłem po chwili przypominając sobie, że Dav znała tego gościa. Mężczyzna spojrzał na mnie przez chwilę czytając coś z mojej twarzy.
               - Chodzi ci o Davy Vi?- zapytał, na co pokiwałem twierdząco głową. On natychmiast przepuścił mnie w przejściu, po tym jak przestał ściskać moją koszulkę.
               Wszedłem do środka udając się na główną salę z nadzieją, że tam znajdę moją zgubę. Pomimo tego, że było dopiero kilka minut po siedemnastej parkiet był już prawie zapełniony przez bawiących się ludzi. Podszedłem do barmana, który wyglądał najmilej pośród pozostałych i zacząłem z nim rozmowę.
               - Wiesz może, czy jest tu Davonne?- zapytałem, ale chłopak zmarszczył brwi i cicho mruknął, że nie zna nikogo takiego.- To znaczy Davy Vi.- poprawiłem się przypominając sobie, że ochroniarz i ta czerwonowłosa dziewczyna tak ją nazywają.
               - U szefa.- powiedział.- Załatwia z nim jakieś sprawy i nie sądzę byś mógł tam wejść.- dokończył szykując zamówienie dla jakiegoś pijanego narkomana.
               - To ważna sprawa, więc po prostu powiedz, gdzie jest ten wasz szef.- odezwałem się zdenerwowany. Brunet głęboko się nad czymś zastanawiał, ale po chwili westchnął i zaczął mówić.
               - Nie mów, że wiesz to ode mnie.- westchnął.- Idziesz schodami na górę, trzecie drzwi po lewej.- kiwnął głową i podszedł podać wcześniej wykonywane zamówienie. Od razu wstałem z miejsca, w międzyczasie dziękując mu, i udałem się na schody, które były na końcu sali.
               Na górze panowała głęboka cisza, która była dość przytłaczając. Zacząłem iść wzdłuż ceglanej ściany, aż do momentu, w którym odnalazłem drzwi. Przyłożyłem moje ucho do nich i starałem się wysłuchać za nimi głosu Davonne, ale docierały do mnie tylko jakieś stłumione szepty. Kiedy głosy ucichły postanowiłem wejść do pomieszczenia. Ku mojemu zaskoczeniu pokój był pusty i ciemny. Granatowe zasłony zasłaniały okno za biurkiem, tak by żaden promień słońca nie dotarł do wnętrza. Zamknąłem cicho za sobą drzwi i przeszedłem kilka kroków, aż nie zatrzymał mnie czyjś basowy i zachrypnięty głos.
               - Szukasz czegoś, chłopcze?- usłyszałem za sobą, powoli odwróciłem się w stronę miejsca, skąd pochodził głos. Moim oczom ukazał się dość dobrze zbudowany mężczyzna, który wyglądał na niecałe czterdzieści lat. Miał prawie, że zrośnięte brwi. Ubrany był w czarny garnitur, a na jego dłoni widniał złoty zegarek. Nieco wystraszyłem się na jego widok, bo facet wyglądał jakby zaraz miał wyciągnąć broń i mnie zastrzelić.
               - J-ja szukam... Uh j-ja...- głos jąkał mi się i trudno było mi coś powiedzieć, gdy jego niebieskie oczy obserwowały dokładnie każdy mój ruch.- D-davonne szukam, ale j-jej tu n-nie ma.- dokończyłem jak najszybciej mogłem i udałem się do wyjścia, ale drogę zagrodził mi czterdziestolatek.
               - Nie tak prędko chłopcze.- zaśmiał się i popchnął mnie na ciemną kanapę. Chwilę potem sam usiadł obok mnie.- Chodzi ci o Davonne Lowner, prawda?- zapytał, na co przytaknąłem.- Cóż... Ona nie jest dla ciebie.- westchnął. Jego słowa kompletnie zbiły mnie z tropu i nie rozumiałem, co to ma znaczyć.- Nie znasz jej, nie wiesz kim jest.- syknął, a moje zakłopotanie wzrosło jeszcze bardziej i prawie zrównało się ze strachem o Dav.
               - C-co masz na myśli?- zapytałem.- To znaczy co P-pan ma na myśli.- ponowie się zająknąłem i poprawiłem szybko, gdyż z przyzwyczajenia wiem, że takie osoby jak on nie lubią, gdy zwraca się do nich na Ty.
               - Nie musisz się mnie obawiać.- powiedział, na co trochę się uspokoiłem i odetchnąłem z ogromną ulgą.- Chodzi mi o to, że kompletnie nic o niej nie wiesz, a jak mniemam mógłbyś wskoczyć za nią w ogień.- powiedział. Miał stu procentową rację. Pomimo tego, że nie jestem pewien, co do niej czuję, mógłbym zrobić dla niej wszystko.
               - Wydaję mi się, że ją znam, więc...- zatrzymałem się na chwilę uświadamiając sobie, że kompletnie jej nie znam. Ten facet ponownie miał stuprocentową rację.
               Wiem jak się nazywa, kiedy się urodziła, wiem, że ma coś wspólnego z Taylorem, ale poza tym kompletna pustka. Nie znam jej przeszłości, ani teraźniejszości. Wciąż jest pełna tajemnic i tak trudno ją rozszyfrować. Co mi po tym, że wiem jak się nazywa, gdy nie wiem, jakie ma marzenia, co lubi robić, jakie błędy popełniła, jakie ma sekrety?
               - To, co wiesz to tylko wierzchołek góry lodowej.- westchnął.- Davy jest podstępną manipulatorką. To, że się tobą zainteresowała musi mieć ukryte dno. Ona ponad wszystko kocha Dunksa i jest gotowa zrobić dla niego wszystko, pamiętaj o tym.- z kieszeni wyjął jednego papierosa, którego szybko odpalił.
               - Ona się zmienia.- odezwałem się po chwili ciszy.
               - Ona udaje głupcze.- westchnął.- Wiesz kim ona jest? Mówiła ci coś o sobie prócz tego, że jej rodzice zbyt faworyzują jej brata? Znasz jej przeszłość?- zapytał.
               - Ja... nie wiem kompletnie nic o niej.- wymamrotałem. Oparłem moją głowę o zagłówek kanapy i zamknąłem oczy.
               - Ona ma wiele tajemnic, wiele twarzy. Jest jak kameleon, uważaj na nią.- poradził mi.
               - Gdzie... gdzie ona teraz jest?- zapytałem po chwili przypominając sobie po co tak naprawdę przyszedłem tutaj.
               - Oh, szykuje się.- zaśmiał się.
               - Szykuje się na co?- ponownie go zapytałem.
               - To jest właśnie jedna z jej licznych tajemnic.- mruknął.- Zaraz powinna tu być.- dodał i podążył do swojego biurka nieco odsłaniając rolety, chociaż i tak nie wpuściło to do pomieszczenia za wiele światłą, gdyż na dworze było już kompletnie ciemno.


Davonne's POV

               Właśnie kończyłam nakładać ostatnią warstwę pudru na moje ciało by zakryć siniaki, które spowodował Greg. Byłam już gotowa by pójść do biura Maxa i przygotować się do dzisiejszego występu. Tak, będę tańczyła. Potrzebuję kasy, a taka okazja nie zdarza się rzadko. Kilka godzin temu dostałam wiadomość od asystenta Maxa, czy mogłabym zatańczyć i bez zastanowienia się zgodziłam. Gdy nie masz kasy, robisz wszystko by ją mieć.
               Poprawiłam mój fikuśny, czerwony stanik, które idealnie uwydatniał moje dość duże piersi. Wygładziłam materiał pończoch i poprawiłam ich przywiązanie do moich czerwonych skąpych majtek. Wyglądałam tak jak półtora roku temu. Miałam identyczny strój, uczesanie i te same myśli w głowie. Założyłam na moje stopy czarne, wysokie szpilki i wyszłam z pomieszczenia, które było wewnątrz gabinetu Maxa. Wzięłam głęboki oddech i pewna siebie wyszłam by pokazać się mu i uzgodnić o której godzinie mam wyjść.
               - Hej Max, jestem już gotowa.- zakomunikowałam i cicho zamknęłam za sobą drzwi.
               - D-davone?- usłyszałam za sobą znajomy, ochrypły głos. Moje oczy momentalnie rozszerzyły się, a serce zaczęło bić z sekundy na sekundę coraz szybciej. Boże, spraw by to nie był On. Odwróciłam się powoli przodem do miejsca skąd pochodził głos i na widok bruneta cała zamarłam. To musi być sen.
               - C-co ty tutaj robisz?- wydusiłam po dłuższej chwili z siebie spoglądając na zmieszaną twarz Justina.
               - Raczej powinienem zapytać o to ciebie.- warknął. Poderwał się z kanapy i podszedł niebezpiecznie blisko mnie. W tych butach byłam w jego wzroście, więc bez problemu dostrzegłam gniewa w jego brązowych oczach.
               - Justin to nie jest to, na co wygląda.- zaczęłam się bronić, bojąc się tego, co o mnie pomyśli.
               - Oh, czyli nie jesteś ubrana jak dziwka i nie zamierzasz za chwilę dać któremuś dupy, huh?!- krzyknął na mnie. Był zdenerwowany, a ja w kompletnym szoku. Nigdy nie pomyślałabym, że zobaczy mnie w tym miejscu. Byłam też nieco wystraszona jego tonem i tym jak brutalnie zareagował na to, co zobaczył. Poznałam kompletnie nieznaną stronę Justina.
               - J-ja... Nie umiem tego wytłumaczyć.- jęknęłam i poczułam jak moje oczy wypełniają się łzami.
               - Po prostu jesteś... dziwką.- wysyczał i przybliżył się jeszcze bliżej mnie.
               - To tylko jednorazowa sytuacja, nic poza tym. Potrzebuję kasy... Justin, proszę.- westchnęłam, moje ciało całe drżało i zapewne Justin to zauważył, ponieważ jego twarz nieco złagodniała.
               - O co prosisz? O to bym nie nazywał cię dziwką?!- ponownie wrzasnął.- Zdałem sobie sprawę jak niewiele o tobie wiem.- westchnął zaczesując swoje włosy do tyłu.- Ja... Ja mam dość. Cześć Davonne.- warknął i wybiegł z pokoju głośno trzaskając drzwiami. Wzdrygnęłam się na jego słowa. Bałam się, że po tym już nigdy nie odezwie się do mnie. Nie chcę tracić z nim kontaktu, bo naprawdę go polubiłam.
               - Lepiej będzie jeśli wrócisz do domu.- usłyszałam westchnięcie Maxa.- Przebierz się i wróć.- rozkazał.
               - Ale przecież...
               - Nie ma żadnego "ale".- przerwał mi.- Temu chłopakowi zależy na tobie, choć nie zdaje sobie pewnie z tego sprawy. Napraw to.- powiedział.
               - On mi nigdy nie wybaczy Max.- jęknęłam.
               - Zależy mu na tobie, więc wcześniej, czy później wróci. Oni zawsze wracają.- zaśmiał się i wskazał swoją dłonią drzwi, z których kilka minut temu wyszłam. Posłusznie udałam się tam i szybko przebrałam w wcześniejsze ciuchy.
               To wszystko potoczyło się nie tak jak chciałam. Justin teraz pewnie ma mnie za dziwkę i już nigdy mi nie zaufa. Naprawdę zaczęło mi na nim zależeć, kiedy go w pewnym sensie straciłam. Lubię go i lubię to, że się o mnie troszczy. Jeszcze nigdy nikt w całym moim życiu nie przejmował się mną tak jak Justina. Obawiam się, że tak kłótnia nie będzie tą, o której szybko zapomnimy.

____________________

BOOOM :D Jestem serio jakaś niezdecydowana kurde no. Raz zawieszam, a po chwili dodaje rozdział. Jestem kompletnie głupia, ale mam nadzieję, że mnie kochacie haha :) Wena mnie naszła niespodziewanie i tak oto w 2 dni powstał rozdział 11, który za 2 minuty będzie opublikowany. 3mam kciuki i mam nadzieję, że wam się spodoba rozdział.
Większość z was pisała o kłótni Dav z Taylorem, ale tu kolejna niespodzianka: to nasza Javonne się pokłóciła :(. Tak, więc trzymajmy kciuki by się szybko pogodzili, no nie? :)
Kolejny powinien pojawić się w następnym tygodniu :D
Już jutro chyba będzie nowa szata graficzna bloga (albo może jeszcze dziś), a także zmiana wyglądu głównej bohaterki. (niepotwierdzone info), gdyż ta przestała mi się podobać i zaczęła nie pasować do mojego Justina :D
Komentujcie, choćby to miało być 1 słowo. Chcę po prostu wiedzieć ile osób czyta, to co piszę :')

Przepraszam za błędy.

38 komentarzy:

  1. świetny ♥ czekam na kolejny :) / @heeeart_breaker :)

    OdpowiedzUsuń
  2. switny,cudowny!! ♥awwwwwwwwwwwww♥ Kocham cię za tego bloga i czekam na nn;*****

    OdpowiedzUsuń
  3. jesteś niesamowita ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. masz WIELKI talent do pisania, trzymaj tak dalej :D
    szkoda że się pokłócili, oby szybko sie pogodzili

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudownie piszesz <3
    Masz wielki talent, nie zmarnuj go :)

    OdpowiedzUsuń
  6. saduhdfhdfhijfdijfkdf <3
    Nie mam słów, żeby napisać jak bardzo to kocham.. ;*
    Powodzenia, kochanie. Życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. awwwww<3
    tak się ciesze, że nie zawieszasz bloga ! ;o <3
    Kocham Cię!
    Masz niesamowity talent i nie możesz go zmarnować! :D czekam z niecierlpliwością na następny, weny, kochana!
    x

    OdpowiedzUsuń
  8. o boże ... czekam na następny . Davy NAPRAW TO !!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Davonne coś ty narobiła :c Mam nadzieję, że niedługo się pogodzi z Justinem. JESTEM TEGO PEWNA <3 będą szczęśliwi :D
    + Rozdział cudownie napisany jezu hsghdasdhsa eh
    troche słabo, że tylko tyle mogę napisać, no ale jest.. idealnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. to jest boskie, kocham to i czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne Świetne Świetne Świetne <3333
    Cieszę Się że nie zawiesiłaś <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Boski,cudny,swietny,wspaniały rozdział.. Kocham twoje opowiadanie <33333

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem w kompletnym szoku! Cieszę się, że jednak wróciłaś a ten rozdział choć na pozór krótki to jest pełen emocji. Jest wspaniały. Szkoda mi Justina, bo Davonne znowu coś wywinęła a on nie wie co robić. Mogliby już ustatkować swoje uczucia :)
    Z ciekawością czekam na to, co tam dalej wywiniesz. Weny życzę.

    @swaginrackcity
    badmeetsevil-tlumaczenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Nawet nie wiesz jak się cieszę że dodałaś rozdział !!! Jest cudowny i dużo się dzieje !! Kocham Cię < 33

    OdpowiedzUsuń
  15. i wróciłaś cieszę się bardzo. :) a rozdział jak zwykle świetny < 3

    OdpowiedzUsuń
  16. Ten rozdzial jest BOSKI :) mam nadzieje ze szybko sie pogodza :D czekam na NN

    http://thelovestoryforyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Kocham cię <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Mam nadzieję, że niedługo Davonne pogodzi się z Justinem. Rozdział jest świetny jak zawsze i cieszę się, że jednak piszesz :) czekam na kolejny i życzę weny/ @justinsladyx

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo się ucieszyłam na wieść o nowym rozdziale. Mówiłam że Cię nie opuszczę, moja pani psycholog. ;d
    Rozdział świetny. Kłótnia nie poszła o błahostkę i mam nadzieję, że szybko się pogodzą. ;D
    @ForeverBeSwag

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak dobrze że wróciłaś <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Nawet nie wiesz jak niewyobrażalnie cieszę się, że wróciłaś. Oczywiście, że Cię kochamy, najważniejsze, że jesteś ;*
    kurcze, a tak liczyłam na to, że Dav pokłóci się z Taylorem i to tak na dobre, a tu BUM. Mam nadzieję, że szybko się pogodzą, ponieważ Javonne (nie jestem pena czy dobrze napisałam)jest jedną z moich ulubionych par. Oby Justin jej wybaczył, czekam również aż Davonne otworzy się, choć trochę, przed Justinem.
    Bardzo ładny szablon, jesteś niesamowita. Co prawda już Ci to kiedyś pisałam, ale taka jest prawda, Kochana ♥
    Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  22. Kooocham to opowiadanie i Ciebie . Przeczytalam dzis cale i je uwielbiam. UWIELBIAM. Czekam z niecierpliwoscia na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  23. kocham , uwielbiam < 333 . czekam na nastepny rozdział . : ))

    OdpowiedzUsuń
  24. Boskie , czekam nn :* <33

    OdpowiedzUsuń
  25. Infromuję, że ocena Twojego bloga znalazła się już na stronie. Zaparszam do czytania - weryfikator.blogspot.com

    Pozdrawiam,
    Malcadicta

    OdpowiedzUsuń
  26. Dziękuję, że wróciłaś! <3

    OdpowiedzUsuń
  27. kocham, kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  28. Rozdział genialny zresztą jak zawsze <3 Czekam na następny rozdział :*
    Tylko mam małą prośbę.
    Czytam tego bloga na telefonie i jagbyś mogła zmienić kolor napisów to byłabym bardzo wdzieczna ponieważ napisy zlewają się w jedność z tym ciemniejszym tłem przez co nic nie widać. Z góry dziękuję <3

    OdpowiedzUsuń
  29. Jeeejciu. *_* Zaczęłam czytać i od razu mnie wciągnęło. Tak mnie wciągnęło, że normalnie brak mi słów. ;D Jestem ciekawa tego jak to wszysko się potoczy, czy Justin pogodzi się z Davone i ciekawe co z Taylorem i tą obietnicą, w której Davone obiecuje Brooklyn, że nie zabije Justina jak się w nim zakocha. <3 OMG ! To jest takie boskie. *_* Nie mogę się doczekać nowego rozdziału. ;D Pozdrawiam i życze weny ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  30. Oczywiście, że Cię kochamy <3

    OdpowiedzUsuń
  31. Jak zawsze świetny rozdział. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń