24.08.2013

18."As like Romeo and Juliet"


Justin's POV

               Trochę się denerwuje, ponieważ już za chwilę Davonne ma przyjechać. A jeżeli przyjedzie, będziemy musieli się spotkać. A jeżeli się spotkamy to ona może powiedzieć: Hej Justin, wiem, że jesteś we mnie zakochany.  To byłoby upokarzające. Przysięgam, że już nigdy nie napiję się z Mikem albo Carterem. Oni nie są już tylko dupkami, są tępymi nieprzejmującymi się czyimś życiem sukami. Serio.
               - Nie gniewaj się na nas Biebster.- jęknął mi do ucha Mike i cicho się zaśmiał.
               - Zamknij się!- krzyknąłem na niego.- W ogóle myślałeś jak do niej dzwoniłeś? Po co to zrobiłeś? Żeby mnie upokorzyć?!- zapytałem go i zepchnął z mojego łóżka.
               - Whoa, stary. Nie będzie, aż tak źle.- powiedział i znów rzucił się na moje łóżko.
               - A jak będzie? Nie zastanawiałeś się, że może powiedzieć: Wiem, że mnie kochasz?- spojrzałem na niego.
               - A może po prostu ułatwiłem ci to wszystko? A co jeśli ona też coś do ciebie czuje?- odezwał się zmieniając pozycję.
               - A jeśli nie?- westchnąłem i wyciągnąłem telefon z kieszeni, ponieważ dostałem smsa. Odblokowałem go i odczytałem.- Muszę lecieć.- powiedziałem i poklepałem go w ramię.
               - Kaczuszka Justina przyjechała?- krzyknął za mną, gdy byłem już na dole.
               - Zamknij się!- odkrzyknąłem mu i głośno trzasnąłem drzwiami wychodząc z jego domu. Od razu wsiadłem do mojego samochodu i szybko znalazłem się na jezdni prowadzącej do domu Davonne.
               Od razu zastanawiałem się nad tym, co powinienem powiedzieć jej, gdy zapyta mnie o to, czy to prawda. Bo jeśli słyszała, to na pewno zapyta. Więc, co mam jej powiedzieć? Byłem pijany i zaćpany, to pewnie dlatego tak powiedział. Po prostu mi się wymsknęło. Ludzie robią milion głupich rzeczy, gdy są pijani, a ja po prostu od wczoraj do nich należę. Więc, kiedy zapyta mnie, czy to prawda powiem, że byłem pijany, a ludzie robią wtedy głupie rzeczy. Ona na pewno zrozumie, prawda?
               Minęło około sześciu minut mojej podróży. Zaparkowałem mój samochód na chodniku przed ich domem, gdyż podjazd był zajęty przez samochód jej Ojca, najprawdopodobniej. Wysiadłem z samochodu i podbiegłem do głównych drzwi kilka razy w nie pukając. Od razu w framudze drzwi stanęła Davonne, tak jakby czekając na mnie przed nimi. Zaśmiałem się cicho, gdy ta rzuciła mi się na szyję i mocno przytuliła.
               - Cześć.. Biebster.- zaśmiała się, gdy powiedziała moje zdrobnione nazwisko, ale szybko przestała widząc moją niezadowoloną minę.- Wejdziesz?- zapytała, a ja pokiwałem twierdząco głową i wszedłem do środka. Dav wzięła do ręki swoje kule i jedną z nich pokazała mi wejście do salonu.
               - Wiesz, moi rodzice chcieli cię zobaczyć.- westchnęła i razem ze mną ruszyła do salonu.
               - Dzień dobry.- przywitałem się, gdy stanęliśmy w drzwiach. Jej rodzice spojrzeli na mnie i lekko się uśmiechnęli. Jej mama wyglądała na dość miłą osobę. Miała długie blond włosy, zapewne farbowane i lekki makijaż, a jej Tato ubrany był w garnitur, a jego włosy były powoli siwiejące. Oboje nie wyglądali na osoby, które mają uprzykrzać życie Davonne, ale pozory mylą, a ludzie zawodzą, prawda?
               - Ty pewnie jesteś Justin?- zapytała mnie jej Mama, a ja pokiwałem głową.- Mów mi Nina, a to jest Tom.- znów pokiwałem głową i uśmiechnąłem się w ich stronę.
               - Więc, my już pójdziemy do siebie.- powiedziała im i pociągnęła mnie lekko za ramię.
               - Oh, myślałam, że zostaniecie. Zaraz ma przyjechać Paul razem z Loganem.- powiedziała jej Mama, a Dav jeszcze mocniej ścisnęła moje ramię.
               - Skąd wziął się Logan w Los Angeles?- prychnęła i spojrzała na nich.
               - Myślałam, że wiesz.- zaczęła jej mama.- Jakiś tydzień temu przeniósł się do Los Angeles i studiuje na tej samej uczelni, co Paul.- powiedziała.
               - Cóż nie wiedziałam.- odsapnęła.- Nie mam zamiaru się z nim widzieć, jasne?- spojrzała na nich.- Idziemy z Justinem do mnie.- dodała i pociągnęła mnie z ramię wskazując kulą schody prowadzące na drugie piętro.
               - Kim jest Logan?- zagadnąłem, gdy byliśmy w połowie drogi do pokoju Davonne.
               - Nic nie znaczącym gównem w moim życiu.- odpowiedziała.- Nie chcę o nim gadać, jasne?- sapnęła na mnie i nieco przyspieszyła swoje kroki.
               - Okej, rozumiem.- odparłem.- Więc, jak się czujesz?- ponownie nawiązałem z nią rozmowę.
               - Jest w porządku.- odpowiedziała i otworzyła mi drzwi do swojego pokoju. Jej pokój był nieco większy od mojego i bardziej kobiecy. Ściany były kremowe, a na jednej z nich znajdowała się masa zdjęć.
               - Masz strasznie dużo zdjęć.- odpowiedziałem podchodząc do ściany.
               - Uwielbiam je robić.- powiedziała.- Dziś pójdę wywołać kilka z Nowego Jorku, więc niedługo może i ty znajdziesz się na mojej ścianie chwały.- zaśmiała się i usiadła na łóżku.
               - O mój Boże, to byłby zaszczyt dla mnie, Czym sobie na to zasłużyłem?- zakpiłem sobie z niej i cicho zaśmiałem siadając obok niej.
               - To nie jest zabawne.- prychnęła.- Więc, co tam u kaczuszek?- zapytała.
               - Jezu, słyszałaś to?- zapytałem, a ta pokiwała głową.- Idę się zabić.- jęknąłem.- Ale przedtem zabiję tych dupków.
               - Sądzę, że są fajni. Zabawni i w ogóle.- powiedziała.
               - Wczoraj się napili i trochę naćpali, to dlatego oni pierdolili jakiegoś głupoty.- wytłumaczyłem się.
               - Cóż, ty też musiałeś sporo wypić skoro "to" powiedziałeś.- mruknęła cicho.
               - To też słyszałaś?- zapytałem, a ta pokiwała głową.- Wypiłem chyba najwięcej z nich wszystkich.- mruknąłem.
               - Tak myślałam.- słabo się uśmiechnęła.- W końcu jako trzeźwy nigdy byś tak nie powiedział.- zaśmiała się.
               - Tak.- odpowiedziałem przeciągając "a".  Miałem coś odpowiedzieć, ale nagle rozległo się pukanie. Odetchnąłem nieco, wiedząc, że może nie będziemy dalej ciągnąć tego tematu.
               - Proszę.- powiedziała, a w białych drzwiach pojawił się jakiś chłopak. Miał czarne krótkie włosy i wyglądał na nieco ponad dwadzieścia lat.
               - Hej Davonne.- powiedział i uśmiechnął się w jej stronę wchodząc do pokoju.
               - Co ty tutaj robisz?- zapytała wstając szybko z łóżka i podchodząc o kulach do niego.- Kto cię kurwa wpuścił do mojego pokoju?- warknęła na niego.
               - Twój Tata. Powiedział, że na mnie czekasz, więc...
               - I ty w to uwierzyłeś?- zakpiła.- Nigdy na ciebie nie czekałam, rozumiesz? Po tym, gdy wyprowadziłam si z Chicago, a ty tak po prostu mnie olałeś zrozumiałam, że jesteś gównem.- warknęła.
               - Wiem, że zachowałem się źle, ale nie zachowuj się tak. Każdy zasługuje na drugą szansę.
               - Każdy oprócz ciebie.
               - Kiedy się tak zmieniłaś?- spojrzał na nią.- Zachowujesz się jak.. jak..- przerwała mu.
               - Suka.- odpowiedziała za niego.- Tak Logan, powiedziałam "suka" i znów to zrobiłam. Suka suka suka suka.- warknęła na niego.- Więc możesz już iść świętoszku.- popchnęła go w stronę drzwi, a ten posłusznie opuścił jej pokój.
               - To był ten cały Logan?- zapytałem ją.
               - Yeah, Logan Nick Parker, największy świętoszek na całym świecie i mój przyszły mąż.- jęknęła.
               - Czekaj, co? Mąż?!
               - Moi rodzice myślą, że wrócimy do siebie,a  potem weźniemy ślub, a ja urodzę mu trójkę dzieci.- powiedziała.- On jest synem przyjaciół moich rodziców i wciąż ma nadzieję, że będziemy razem.- powiedziała.
               - Ale nie będziecie razem, co nie?
               - Tak sądzę. On jest za grzeczny dla mnie.- zaśmiała się.
               - On jest straszną cipą. Jak można bać się powiedzieć "suka"?- zadrwiłem z niego.
               - Dwa lata wcześniej też bałam się to powiedzieć.- powiedziała.- Ale Los Angeles zmieniło mnie na lepsze.
               - Sądzę, że poskarży się twoim rodzicom, że sprowadzam cię na złą drogę.- powiedziałem.
               - No, a wtedy już nie będziesz mógł wejść do mojego domu.- mruknęła.- Będziesz musiał wchodzić przez balkon.- pokiwała głową.
               - Cóż, więc to będzie coś w stylu Romeo i Julii?- zapytał.
               - Jeśli chcesz.- wzruszyła ramionami.
               - Nie baw się mną!
               - Okej, kaczuszko.- zadrwiła ze mnie i znów się roześmiała.
               - Jesteś dziwna. Sądzę, że ty, Mike i Carter szybko się zaprzyjaźnicie.- powiedziała.
               - Więc, Romeo.- cicho się zaśmiała.- Wybędziemy dziś o północy spotkać się pod moim balkonem?- zapytała i stłumiła swój śmiech.
               - Oh, Julio masz nogę złamaną i nie. Mam wieczór zajęty niestety, co za trwoga.- zakpiłem.
               - Z kim?- spojrzała na mnie zmieniając ton głosu.
               - Z Pauline.- odpowiedziałem. To była prawda, miałem spotkać się z nią o 18 i zakończyć to wszystko, co sobie wyobrażała.
               - Aha, okej.- odpowiedziała mi.- Spędzę wieczór z Loganem oglądając powtórki opery i pojąc wodę. Będzie ostro!- zaśmiała się.
               - Mogę być twoim wybawcą jeśli tylko poprosisz.- poruszyłem brwiami i przysunąłem się bliżej niej.
               - Jakoś nie brzmisz to przekonująco. Sądzę, że z chęcią odbuduje stosunki z Loganem.- zamyśliła się.- Lepiej spędź całą noc z Pauline, a najlepiej życie.- pokiwała głową i spojrzała na mnie.
               - Jesteś zła? O co?- zapytałem.
               - Nie jestem zła. Cieszę, że masz dziewczynę, o której wcześniej nic nie mówiłeś, ale okej.- mruknęła.
               - To nie jest moja dziewczyna?- zakpiłem.- Ta laska myśli, że może nią być i dlatego idę się z nią spotkać, żeby powiedzieć, że jest suką i już więcej ma do mnie nie pisać.- wyjaśniłem jej.- Jeśli chcesz mogę wpaść do ciebie po dwudziestej i obejrzymy coś lepszego niż operę.
               - O mój Boże! To zabrzmiało dwuznacznie.- parsknęła śmiechem.- Więc, jeśli chcesz to możesz.- wzruszyła ramionami.

Davonne's POV

               Z Justinem spędziłam jeszcze jakieś dwie godziny, gdyż musiał się zbierać na spotkanie z całą tą Pauline. Nie znam jej osobiście, widziałam ją kilka razy w szkole i z tego, co wiem była na serio psychiczna, a jej wygląd strasznie puszczalski.Tak jak każda pusta laska z naszej szkoły miała tlenione blond włosy, ostry makijaż i najprawdopodobniej powiększone cycki, a jej "ciuchy"- jeśli można to tak nazwać- składały się z krótkich spódniczek i bluzek, z której najdłuższa sięgała do pępka. Słyszałam kiedyś, że pobiła pewną dziewczyną, która chciała zabrać jej chłopaka, a także obiło mi się o uszy kiedyś, że ma romans z nauczycielem.
               Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że dochodzi szósta. Po tym jak Justin wyszedł Mama powiedziała, że wychodzimy dziś na kolację z rodzicami Logana jak i samym Loganem. Zapowiada się strasznie nudny wieczór, a w dodatku będę musiała odwołać moje wieczorne spotkanie z Justinem, gdyż zazwyczaj takie kolacje kończą się w teatrze, albo w którymś w domu, gdzie oglądamy jakiś film i słuchamy nudnej muzyki klasycznej. Super, no nie?
               - Davonne, proszę zacznij się szykować!- krzyknęła Mama zza drzwi. Westchnęłam ciężko i wstałam o kulach udając się na korytarz. Nienawidzę chodzić z gipsem, to męczące i w dodatku każdy ma mnie za inwalidę i traktuje jakbym nie mogła chodzić, albo coś w tym stylu.
               Weszłam do łazienki i podeszłam do lustra. Rozwiązałam moje średniej długości włosy z kitki i dokładnie rozczesałam. Od pobytu w szpitalu nie robiłam makijażu, więc z chęcią zabrałam się malowanie się. Zakryłam moje podpuchnięte oczy i lekko widoczny siniak pod okiem, który nabił mi kilka dni temu Greg, poprzez korektor, a następnie puder. Moje powieki pomalowałam kremowym cieniem do oczu, dając nieco ciemniejszy na końcu, a po rzęsach przejechałam ciemną maskarą. Na usta nałożyłam lekko błyszczący się błyszczyk o kolorze brzoskwiniowym, a włosy jeszcze raz rozczesałam i pozostawiłam lekko falowane. Wyszłam gotowa z łazienki i przed drzwiami zobaczyłam Mamę, która była trochę zdenerwowana.
               - Dłużej się nie dało?- zapytała z wyrzutem.- Za piętnaście minut wyjeżdżamy, a ty jeszcze się nie ubrałaś.- dodała i poprawiła swoją pastelowo-brzoskwiniową sukienkę o ołówkowym fasonie wchodząc do łazienki. Ponownie westchnęłam i udałam się do mojego pokoju. Jeśli chodzi o kolacje, czy przyjęcia moja mama jest perfekcjonistką i zawsze wszystko musiała być dopięte na ostatni guzik.
               Weszłam do środka i podeszłam do szafy. Z tego powodu, że mam nogę w gipsie nie mam zbytnio popisu jeśli chodzi o strój na kolację. Nie mogę ubrać sukienki, gdyż będzie to wyglądało śmiesznie, chyba rozumiecie. Otworzyłam moją szafę i wybrałam z niej czarne, eleganckie spodnie z prostymi nogawkami, a także białą koszulę z czarnym kołnierzykiem, zakończeniem rękawów i miejscem, gdzie znajdują się guziki. Z komody obok wyciągnęłam czystą i białą bieliznę, a następnie szybko się w nią przebrałam. Ostrożnie założyłam spodnie i jedną z nogawek podciągnęłam ponad gips, a potem włożyłam koszulę, a na jedną ze stóp czarne balerinki od Chanel. Popryskałam się jakimiś perfumami, które leżały na komodzie i wzięłam czarną, niewielką kopertówkę na pasku, w której był telefon oraz lusterko, a następnie o kulach wyszłam z pokoju schodząc powoli na dół, gdzie czekał już ubrany w garnitur Paul i Tato, a także jakaś dziewczyna w błękitnej sukience z koronką i białym paskiem, a także białymi szpilkami. Moim zdaniem kolor niebieski kompletnie nie był dla niej, zwłaszcza, gdy jej włosy były prawie, że czarne.
               - To jest właśnie moja siostra, Davonne.- powiedział Paul, gdy udało mi się zejść po schodach. Dziewczyna uśmiechnęła się i wyciągnęła w moją stronę rękę.- A to moja dziewczyna, Clarice.- uścisnęłam lekko jej dłoń i odwzajemniłam uśmiech.
               - Wyglądasz świetnie.- powiedziała i spojrzała na cały mój strój.- Mam dokładnie takie same buty, Chanel jest świetna, prawda?- zapytała z entuzjazmem, na co ja pokiwałam jedynie głową i stanęłam obok mojego Ojca, który sprawdzał zegarek czekając na Mamę.
               - Davonne jest już na dole?!- krzyknęła z góry, na co Tato odpowiedział twierdząco. Minęło kilka sekund, a Mama dość szybko zeszła po schodach. Jej brzoskwiniowa sukienka w stonowanym kolorze prezentowała się dość dobrze z jedwabnym kremowym szalem wokół jej ramion, a także w tym samym kolorze co szal butach na średniej wysokości koturnie.
               - Wyglądasz świetnie Clarice.- klasnęła w dłonie moja Mama.- Błękit to zdecydowanie twój kolor.- puściła jej oczko i jeszcze raz przejrzała się w lustrze poprawiając swoją fryzurę. Jej blond włosy były podpięte w niskiego koka, a grzywka idealnie wyprostowana opadała na czoło. Tak ubrana Mama nie wyglądała w ogóle na kobietę, która za trzy lata miałaby skończyć pięćdziesiąt lat.
               - Dziękuję bardzo.- dopowiedziała jej, moim zdaniem zbyt przesadnie przesłodzonym głosem. Nienawidzę lasek-lizusów, które przymilają się do moich rodziców, by ci zaakceptowali ich i ich związek z moim bratem. Prawda jest taka, że są z nim, bo ma pieniądze i sądzę, że Clarice też.
               - Davonne, nie mogłaś założyć sukienki?- sapnęła do mojego ucha Mama.
               - Mam gips, wyglądałabym wtedy jak gówno.- odpowiedziałam jej i wsiadłam do samochodu zajmując miejsce od okna. Spojrzałam zza niego jak Mama spogląda na mnie nieco zdenerwowana, na co ja jedynie wzruszyłam ramionami. Chwilę potem obok mnie usiadła cudownie ubrana Clarice, a także Paul.
               - Spóźnimy się Tom.- jęknęła usiadając na miejscu kierowcy i zapinając ostrożnie pas, by nie pognieść sobie sukienki.
               - Mamy jeszcze dwadzieścia minut do godziny dziewiętnastej kochanie. Jak zwykle będziemy na czas.- powiedział mój Tata i odpalił silnik samochodu wyjeżdżając na ulicę.
               - To moja pierwsza taka kolacja.- zaczęła rozmowę Clarice i spojrzała na mnie.
               - Więc jesteś biedna, tak?- zapytałam ją bez uczuć i westchnęłam.
               - Davonne!- krzyknęła na mnie Mama.- To niekulturalnie.- dodała.
               - Nic się nie stało Pani Lowner.- uśmiechnęła się w jej stronę.- Cóż, sądzę, że nie jestem biedna. Ja i moja rodzina żyjemy w normalnych warunkach, ale nie mamy, aż tylu pieniędzy, co ty.- wyjaśniła.
               - Rozumiem.- pokiwałam głową.- To zwykła kolacja z snobami, którzy czekają, aż oznajmisz, że bierzesz ślub z ich bogatym synem, a także zamierzasz iść na prawo, albo medycynę.- powiedziałam, na co się zaśmiała.
               - Przeginasz Davonne.- upomniała mnie Mama.- Nie słuchaj jej Clarice, plecie głupoty.- dodała.
               - Mam zachowywać się tak jakbym spała na pieniądzach?- zagadnęła mnie.
               - Sądzę, że lepiej by było, gdybyś była sobą. Może to snoby, ale nie lubią fałszywych osób.- odpowiedziałam jej.
               - Okej, rozumiem.- powiedziała i już nie odezwała się więcej.  Odetchnęłam z ulgą, gdyż nie lubiłam rozmawiać z dziewczynami Paula. Pozostałe dwie uważały się za jakieś boginie piękności i traktowały mnie jak gówniarza, a ja się dawałam, gdyż było to jeszcze w Chicago, gdzie byłam kompletną ciotą.
               Po jakiś dziesięciu minutach zaparkowaliśmy przed dobrze znaną mi pięciogwiazdkową restauracją w centrum Los Angeles. Tato oddał klucze do samochodu jakiemuś kelnerowi, który zaparkował go na wolnym miejscu parkingowym, podczas, gdy my weszliśmy do środka. Przywitał nas Noel, który jak zwykle był naszym kelnerem.- Państwo Parker już są.- powiedział i zaprowadził nas w kierunku stolika dla dziesięciu osób, przy którym siedział już Logan z jego rodziną.
               - Jak ty to zrobiłaś?- szepnął mi do ucha Noel spoglądając na moją nogę.
               - Dużo by o tym opowiadać.- powiedziałam.- Jak uda mi się wyrwać od snobów to ci wszystko wyjaśnię.- pokiwał głową i odszedł do innego stolika.
               - Świetnie wyglądasz Nina.- powiedziała uradowana Pani Parker, która poszła przywitać się z moją Mamą.- Tobie Tom też niczego nie brakuje.- dodała.- Oh, a gdzie moja Davy?- zapytała i odszukała mnie wzrokiem szybko do mnie podchodząc.- Strasznie wyrosłaś przez te dwa lata kochanie, prawdziwa z ciebie kobietka się zrobiła.- zaśmiała się ze swojego "śmiesznego" żartu, na co jedynie się uśmiechnęłam. Wyminęłam kobietę i usiadłam pomiędzy moim Tatą, a Paulem.
               - To jest Clarice.- Mama pokazała dłonią na ciemnowłosą dziewczynę, która lekko się uśmiechnęła i speszyła.- Jest dziewczyną Paula i miejmy nadzieję, że tą jedyną.- dodała.
               - Świetnie razem wyglądacie.- odezwał się Pan Parker.- Prawie tak samo dobrze jak Logan z Davonne, prawda?- szturchnął swoją żonę w ramię, na co ta pokiwała twierdząco głową.
               - Nie jesteśmy już razem.- powiedziałam.
               - Rozeszliście się przez przeprowadzkę, ale kiedy znów jesteście obok siebie wszystko mogłoby być po staremu, prawda Nina?- Mama Logana spojrzała na moją na co ta bez zastanowienia odpowiedziała:
               - Byłoby świetnie.- uśmiechnęła się i wzięła łyka szampana z kieliszka.
               - Ale nie będzie, gdyż mam już chłopaka.- odpowiedziałam jej z nadzieją, że skończy temat.
               - Chłopaka zawsze mogła zmienić.- Pani Parker powiedziała kolejny "śmieszny" żart na co rodzice wybuchnęli śmiechem.
               - Tego chłopaka nie mam zamiaru zmienić.- wyjaśniłam.- Swoją drogą powiedziałam dzisiaj Loganowi, że nie ma szans, abyśmy do siebie wrócili, więc nie wracajmy do tego tematu.- odpowiedziałam im, na co umilkli i zawołali Noela byśmy mogli złożyć nasze zamówienia.
               - Więc, Clarice wybiera się w tym roku na dziennikarstwo.- zagadnęła moje Mama, by jakoś złagodzić atmosferę.
               - Oh to świetnie.- odezwała się Pani Parker.- Nasza mała Kimberly również zamierza iść w kierunku dziennikarstwa, prawda?- przeniosłam wzrok na szesnastoletnią Kim, która była najmłodszą z Parkerów. Ta tylko pokiwała twierdząco głową i lekko się uśmiechnęła.- Natomiast Lily wybiera się na studia aktorskie.- pochwaliła się.
               Lily była rok ode mnie starsza i chyba z nią najlepiej dogadywałam się jeśli chodzi o rodzinę Parkerów. Oczywiście od momentu mojej wyprowadzki do LA. Kim, albo Kimberly- tak jak kazała siebie nazywać, była strasznie zadufana i snobistyczna- tak jak jej rodzice, a Logan.. Logan był Loganem i tyle.
               Pięć minut potem, kiedy mama skończyła mówić o tym, że Paul jest już na drugim roku studiów prawniczych, a ja w przyszłym roku również zamierzam na nie iść, co było całkowitym kłamstwem, Noel przyniósł zamówione przez nas jedzenie. Od razu zaczęłam jeść moje sushi, które były naprawdę dobre w tej restauracji.
               - Więc, ty i Paul.- zwróciła się do nas Mama Logana przerywając tym samym ciszę, która kochałam w tamtym momencie.- Zamierzacie przejąc firmę po rodzicach, tak?- zapytała.
               - Paul tak, ja nie.- odpowiedziałam.
               - Dlaczego?- ciągnęła temat Pani Becky.
               - W odróżnieniu od tego, co mówiła Mama nie zamierzam iść na studia, chyba, że coś w kierunku sztuki.- zaczęłam.- Chcę robić zdjęcia, być fotografem, a nie siedzieć w sali sądowej.- wyjaśniłam.
               - Zabawne Davonne.- spojrzała na mnie Mama i westchnęła.- Ona jest w takim wieku, gdzie hormony buzują, ale za rok to się uspokoi.- powiedziała szybko i znów między nami zaczęła się cisza. Kiedy skończyłam jeść grzecznie przeprosiłam i odeszłam od stołu idąc o kulach do recepcji, gdzie siedział Noel.
               - Więc?- zapytał mnie.
               - Miałam wypadek.- wyjaśniłam mu.- Jakiś samochód w nas wjechał i tyle.- wzruszyłam ramionami.
               - "W nas"?- spojrzał na mnie dwuznacznie Noel, a na jego twarzy pojawił się uśmieszek.
               - Mnie i.. Justina.- mruknęłam.
               - O mój Boże.- powiedział.- Justin Bieber?- zapytał mnie, na co pokiwałam głową.- Więc to o tobie mówiła Pauline.- powiedział.- Laska jest cholernie o niego zazdrosna, na twoim miejscu był uważał.
               - Nie jestem z Justine, więc okej.
               - Nie musisz z nim być. Paula jest zazdrosna o wszystko.- pokiwał drogą.- Swoją drogą widziałem go kilka razy w szkole i muszę powiedzieć, że jest gorący.
               - Tak samo jak Taylor?- zapytałam go. Yeah, Noel był gejem, ale nie takim, który chce zmieniać świat i w ogóle.
               - Justin jest gorętszy, o wiele.- zaśmiał się.
               - Muszę wracać do moich snobów.- mruknęłam i wskazałam głową w stronę naszego stolika. Wróciłam na miejsce i w spokoju słuchałam tego o czym dyskutowali moi rodzice razem z państwem Parker.
               Znudzona wyciągnęłam z torebki telefon odblokowując go i weszłam w wiadomości pisząc jedną do Justina.

Tu jest cholernie nuuuudno!:( Gdzie jest mój Romeo?;)

               Wcisnęłam wyślij i nie musiałam czekać długo na odpowiedź. Znów odblokowałam telefon i weszłam w wiadomości otwierając tą, która należała do Justina.

Podaj adres, a cie ocalę Julio;) Tak poza tym masz szczęście. W porę przyszedł Mike i zabrał ode mnie Pauline. Laska jest serio silna;o

               Cicho zachichotałam i w smsie wysłałam mu adres restauracji.
               - Niestety nie będę mogła pójść z wami do teatru.- zaczęłam.- Mój chłopak zaraz ma po mnie przyjechać.- wyjaśniłam.
               - Wykluczone.- odezwała się moja Mama.
               - Z tego, co wiem jestem pełnoletnia i mogę robić co chcę, a w tym momencie chcę spędzić czas z moim chłopakiem.- odpowiedziałam jej i wysłałam w jej stronę mój sztuczny uśmiech.- Było naprawdę świetnie, mam nadzieję, że powtórzymy kiedyś tą kolację.- uśmiechnęłam się i wstałam od stołu.- Do widzenia.- pożegnałam się z Parkerami i jak najszybciej mogłam opuściłam salę.
               - Idziesz do Justina?- zagadnął mnie Noel, gdy przechodziłam koło recepcji.
               - Yeah, skąd wiesz?- zapytałam go.
               - Zobaczyłem, że czeka przed Armaro.-powiedział i wskazał opartego o szybę chłopaka.- Uważaj na Pauline!- krzyknął za mną, na co ja jedynie się zaśmiałam.
               - Czeeść.- powiedział przeciągając "e" i przytulił mnie w pasie.- Jesteś gotowa na prawdziwą imprezę?- zapytał.- Jeśli imprezą można nazwać pokój wypełniony czterema osobami.- dodał ciszej.
               - Z chęcią poznam inne kaczuszki Justina.- zaśmiałam się i ruszyłam w stronę jego samochodu.
               - Nigdy z tym nie przestaniesz, prawda?- zapytał mnie na co pokiwałam twierdząco głową. Stanęliśmy przy jego samochodzie, a on otworzył mi drzwi i pomógł do niego wejść.
               - O mój Boże!- pisnęłam.- Właśnie spędzę czas w towarzystwie Biebstera i jego kaczuszek.- parsknęłam śmiechem za co oberwałam w ramię.
               - Jesteś dziwna, serio.- dodał i odpalił silnik.

Muszę teraz wiedzieć, 
czy możesz mnie znów kochać?

_____________________

Nie wiem, czy wiecie, ale właśnie przeczytaliście jakieś 8 i pół strony A4 :D Dużo jak na mnie, no nie? Ale mniejsza z tym. Davonne idzie na "imprezę", gdzie będzie alkohol itd. Jak myślicie dojdzie do czegoś między nią, a Justinem? Fajnie by było, no nie?:D
Coraz bardziej zbliżamy się do momentu BOOM, gdzie Taylor znów się pokaże. Nie lubię go, a wy?
Miejmy nadzieję, że Javonne będzie silna i przetrwa! <3
Cóż, to do następne i bierzcie udział w sądzie po lewej w Menu, na samym dole :)

Komentujcie, choćby to miało być 1 słowo. Chcę po prostu wiedzieć ile osób czyta, to co piszę :') 
Macie tu mojego aska, zadawajcie pytania, spamujcie, cokolwiek: ask.fm/awwbiebsy

Ktoś prosił o to bym podała jakieś blogi, które czytam, więc łapcie:
#BlurredaLines (tłumaczenie),
B.R.O.N.X (tłumaczenie),
Bad Meets Evil (tłumaczenie),
Fall asleep in the dream,
Possessive Jason McCann (tłumaczenie),
Posing Pretense,
False Murder,
Last Wish (tłumaczenie),
Million Dollar Baby (tłumaczenie),
Pure Evil (opowiadanie zakończone),
Because of you JB
65 days
To nie są wszystkie, ale te które najbardziej mi się podobają :)

TAK POZA TYM TO NIE PYTAJCIE MNIE KIEDY NOWY ROZDZIAŁ JEŚLI NIE MA PONAD 35 KOMENTARZY :)))))
I SORY ZA BŁĘDY, ALE NIE CHCE MI SIĘ ICH SPRAWDZAĆ..
I JESZCZE JEDNO: WOLICIE BY "HOW TO LOVE" BYŁO NA TYM BLOGU, CZY ZAŁOŻYĆ NOWY?

46 komentarzy:

  1. Dobra, leje z tego "kaczuszka " xd
    Rozdział fajny . Nie umiem pisać komentarzy więc...CZEKAM NA NASTĘPNY :3


    @luvmynath

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww kaczuszka! Dajesz następny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. hahha kaczuszki, świetny rozdział jak zawsze, nie moge sie doczekać momentu javonne sghdfsghdfg, czekam z niecierpliwością na nn, kocham to fanfic

    OdpowiedzUsuń
  4. Aww następny x

    OdpowiedzUsuń
  5. Kaczuszka Bieberek <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham to jak ona go wkurza z tymi kaczuszkami <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Dajesz bejbasku nexta

    OdpowiedzUsuń
  8. Kaczyszki, kaczuszki, kaczuszki. HAHAHAHAHA. xD Rozdział fantastyczny ! <333

    OdpowiedzUsuń
  9. Kaczuszki hahahahahxD
    cudowny *.*

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny *.* Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Kaczuszki są The Best.
    Loffa.!!!<3
    I jeszcze napisałaś pod spodem że może do czegoś dojdzie między nimi dojdzie to se przypomniałam jak mama powiedziała ,,Nie musisz dawać już pieprzu do jajecznicy , już ją popieprzyłam''
    To jest takie nbasjfwuncsajkdfuewhcds...
    Po prostu OH MY JUSTIN .!

    OdpowiedzUsuń
  12. kaczuuuszki, hahaha :3 świetne! + według mnie, możesz zacząć kontynuację tu. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kczuszki <3 haha, a moja mama kupiła dzisiaj śpiewającą kaczke, haha <3 kocham to xx

    OdpowiedzUsuń
  14. Kaczuszka kocha to opowiadanie. aww. hahah. :D
    Kooocham To. <3
    Mam nadzieję że Justin będzie z Dav.. they must be together.♥
    duck, duck, duck, quack, quack, quack, ZOOOOOOOOOOOOM ! haha

    OdpowiedzUsuń
  15. Piszesz tak świetnie że aż brak słów !! Bardzo Ci za to dziękuję < 33 fajnie było by gdyby How to love było na tym blogu ; ) KOCHAM CIĘ BARDZO MOCNO !

    OdpowiedzUsuń
  16. Justin is my love24 sierpnia 2013 21:46

    C U D O
    C U D O
    C U D O
    C U D O
    ! ! ! ! ! ! !
    Bardzo dziękuję że piszesz !! < 333

    OdpowiedzUsuń
  17. Jejku to z Romeo i Julia słodkie jest Hahah świetny rozdział strasznie mi sie podoba ;) wole żebyś kontynulowala na tym blogu ;)
    Dziekuje za to opowiadanie jest świetne ;)
    -D

    OdpowiedzUsuń
  18. tylko nie Taylor blagaaaam.... impreza ? alkohol ? bedzie faajnie !!! ^^

    OdpowiedzUsuń
  19. nie błagam tylko nie Taylor :o djbsjhdbf rozdział zajebisty *o* kocham to ♥

    OdpowiedzUsuń
  20. Kaczuszki <3
    Nie mogę się doczekać, kiedy między Davonne, a Justinem dojdzie do czegoś poważniejszego :)

    OdpowiedzUsuń
  21. leję z "kaczuszek" hahaha omg
    rozdział świetny, jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  22. jedno z najlepszych polskich opowiadań. kocham to ahskshakhskakakak

    OdpowiedzUsuń
  23. O Bosz, O Bosz kocham to!!! Poprostu to kocham !! <333 czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  24. Kocham cię błagam daj kolejny no nie mogę się doczekać

    OdpowiedzUsuń
  25. omg kocham cię , super rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  26. ŚWIETNY ROZDZIAŁ ! CZEKAM NA KOLEJNY <3

    OdpowiedzUsuń
  27. Świetny, ciekawy rozdział. :) Twoje opowiadanie to jedno z moich ulubionych :)

    OdpowiedzUsuń
  28. super rozdział :-*

    OdpowiedzUsuń
  29. kocham to opowiadanie :-) ale wolałabym żeby czarnym charakterem nie była Selena, I don't like her .

    OdpowiedzUsuń
  30. kaczuszki. *.*
    ughh.. ja nie chcę Taylora, najlepiej by było jakby zdechł. ;d
    @fuckthelove0

    OdpowiedzUsuń
  31. hahah kaczuszki Justina *.* Kocham to opowiadanie,

    OdpowiedzUsuń
  32. Jestem bardzo ciekawa imprezy z resztą Kaczuszek Justina ^.^

    OdpowiedzUsuń
  33. Sama wymyśliłaś tę kaczuszkę ? Bo jest naprawdę zabójcza! <3 Twój blog zrobił na mnie niesamowite wrażenie ;) Te wszystkie opisy miejsc, zdarzeń, uczuć, ahhh cudo ;* Chce się czytać więcej i więęęcej! I nie mogę się doczekać tego BOOM z Taylorem, chociaż też go z całego nienawidzę ;) Możesz go uśmiercić, czy coś ;p Masz ogromny talent i potencjał, nie zmarnuj tego <3

    OdpowiedzUsuń
  34. impreskaaaaa ! ;D czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  35. to jest zajebiste. masz wielki talent. kocham to opowiadanie :3

    OdpowiedzUsuń
  36. Rozdzial jak zwykle świetny. Boję się powrotu Tylora.......... ;oooo

    OdpowiedzUsuń