27.05.2013

6."Vanilla"

Philip's POV

               To co jest teraz to jakieś gówno. Jestem w Nowym Jorku. W dniu, w którym świętowałbym z Libby naszą drugą rocznicę. Ale nie mogę, bo jakiś skurwysyn mi ją zabrał. Zabrałam mi coś co ceniłem ponad wszystko. Była moim światem. Miała długie blond włosy, lekko kręcone na końcach. Niebieskie oczy, w które mógłbym wpatrywać się godzinami. Kilka piegów na nosie i dołki w policzkach. Była moim ideałem. I wciąż nim jest. Nie wiem, czy kiedykolwiek mógłbym kogoś pokochać tak mocno jak ją. Nie wiem, czy kiedykolwiek jakaś dziewczyna mi ją zastąpi. Nie wiem, czy w ogóle będzie taka dziewczyna. Boję się, że do końca życia będę sam. Sam z moim sercem, w którym już na zawsze będzie Libby. Bez niej jestem niczym. Umarłem razem z nią, a moim ratunkiem by mnie wskrzesić ponownie do życia jest miłość. Problem tkwi w tym, ze boję się miłości. Obawiam się, że kiedy znów zacznę być z jakąś dziewczyną szczęśliwy coś mi ją zabierze. Nie przeżyłbym drugiego razu. Wciąż otrząsam się po pierwszym. Bo wiesz, jeśli nigdy nie byłeś w mojej sytuacji nie zrozumiesz jak panicznie boję się zakochać. To jest jak fobia. Dlatego jestem chłodny, niemiły. Ja zakładam maskę. Ona chroni mnie przed miłością. Chroni mnie przed powiedzeniem Kocham Cię. 
               Usłyszałem ciche pukanie do drzwi i niechętnie ruszyłem w ich stronę. Nie lubię, gdy ktoś na siłę próbuje się do mnie zbliżyć  Mógłby zepsuć w tedy wszystko, co tak starannie budowałem. Mógłby wyburzyć mur wokół mnie. 
               - Czego?- warknąłem na drobną postać za drzwiami, która okazała się dziewczyną. Miała blond włosy, takie jak miała Libby i niebieskie oczy. Takie drobne szczegóły, a przypomniały mi o niej.- Tak?- nieco milej zapytałem, widzą, że jest trochę zmieszana i przestraszona moim krzykiem.
               - Chciałam się zapytać, czy czegoś nie potrzebujesz, bo idę właśnie kupić coś do jedzenia i pomyślałam, że może chciałbyś coś dla siebie. Nie musiałbyś iść w tedy do sklepu.- wymamrotała po chwili, a jej blond kosmyk spadł na jej oczy. To tak bardzo przypomniało mi o Libby. Jej włosy zawsze rozwiewał wiatr, a pojedyncze kosmyki spadały na oczy. Uśmiechnąłem się widząc jak niezgrabnie zaczesała je za ucho.  
               - Nie, ale dzięki, że pytasz.- odpowiedziałem nieco milej i gdy przytaknęła zamknąłem drzwi. Była taka jak Libby. Zawsze myślała też o innych i nigdy nie stawiała swoje szczęścia na pierwszym miejscu. Zwykłe zapytanie, czy czegoś nie potrzebuje sprawiło uśmiech na mojej twarzy. Szczery uśmiech. Dokładnie w rocznicę spotykam dziewczynę taką jak Libby i zaczynam obawiać się o przyszłość. Przez osiem tygodni wszystko może się zmienić. Ja mogę się zmienić. Moje nastawienie do miłości może się zmienić. Mój strach jeszcze bardziej wzrósł niż kilka minut temu. Jestem w  Nowym Jorku, tu wszystko może się zdarzyć. Jednak to wciąż ode mnie zależy, co się tu zdarzy. 

Justin's POV


Wieczór


               Myślałem o jej dziwnym zachowaniu. O tym jak nerwowo zareagowała, gdy zobaczyła, że siedzi obok mnie. Czy jestem, aż tak zły? Staram się nie być dupkiem, staram nawiązać z nią kontakt, dowiedzieć się czegoś o niej i jej pomóc. Pomóc jej wyrwać się od Taylora. Na pierwszy rzut oka jest delikatna, bardzo delikatna. Potem poznajesz kolejne jej warstwy. Potrafi być arogancka, niemiła, umie grać. Gdy zamienisz z nią kilka zdań masz wrażenie jakby wszystko było jej grą i ty stajesz się jej pionkiem. Kontroluje cię już po kilkuminutowej rozmowie. Wchodzi ci do głowy. Nie możesz jej wywalić. Pięć minut rozmowy sprawia, że już jesteś jej. Jej niewinny urok powoduje, że nie boisz się w niej zakochać, bo zdaje ci się, że jest słaba. Ale to tylko gra. Jest podstępna. Jej świdrujące brązowe oczy i długie włosy są częścią tej gry. Z każdą sekundą powoli zatracasz się w niej, na początku nieświadomie. Potem zdajesz sobie sprawę, że cie omamiła. Jesteś zdziwiony, że cię przechytrzyła, ale potem uświadamiasz sobie, że pracuje dla Taylora Dunksa, musi być sprytna. 

               - Wejdź!- krzyknąłem, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Cicho zaskrzypiały, a po chwili w ich framudze pojawiła się Davonne. Zupełnie inne Davonne jaką znałem. Jej długie włosy były seksownie pofalowane, a makijaż na jej twarzy zarazem wyrazisty i delikatny, jeśli rozumiecie o co chodzi. Już od  momentu, którym ukazała się w drzwiach od mojego pokoju mogłem wyczuć jej drogie perfumy. Pachniała wanilią i czymś jeszcze czego, czego nie mogłem zidentyfikować. Jej długie i opalone nogi były odsłonięte do połowy nóg., co tylko dodawało jej kobiecości. Na jej stopach były wysokie i masywne czarne buty, zapewne od jakiegoś sławnego projektanta, którego również nie znam. Miała na sobie krótkie dżinsowe spodenki, lekko wystrzępione u dołu i z kilkoma ćwiekami, a góra... To wygląda jakby miała tylko sam stanik, ale kurwa, to nie jest stanik. Coś w stylu stanika, nieco dłuższego, zapinanego z przodu i odkrywającego trochę brzucha. 
               - Justin!- otrząsnąłem się w momencie, w którym krzyknęła moje imię i dość głośno trzasnęła drzwiami. Skierowałem wzrok na jej twarz, która była lekko zdenerwowana.
               - Tak?- starałem się zachować w miarę przyzwoicie. Ale kurwa, ona ma na sobie stanik i pachnie wanilią, a ja kocham wanilię. 
               - Pytałam się, czy wychodzisz na imprezę ze mną i Brooke, ale nie uzyskałam odpowiedzi przez pięć minut, więc sugeruję, że wolisz zostać tutaj?- zapytała podstępnie i podeszła do mnie delikatnie stąpając po orzechowych panelach.
               - Ja... ja jednak pójdę, bo wiesz... nie znacie Nowego Jorku i tu jest dużo... dużo zboczeńców.- mocny aromat wanilii uderzył w moje nozdrza i myślałem, że zaraz rozpłynę się przed nią.
               - Na pewno?- zapytała.- Nie chciałabym cię do czegoś zmuszać.
               - T-ty mnie nie zmuszasz.- nerwowo zaśmiałem się, gdy otarła się swoją ręką o moją.  Boże, ona jest tu prawie naga i w dodatku pachnie wanilią. Dlaczego ty mi to robisz?
               - To świetnie Justin.- klasnęła w dłonie.-  Za dwadzieścia minut, bądź na dole, okej? Brooke się jeszcze szykuje.- cicho zachichotała i opuściła mój pokój w bardzo, ale to bardzo seksowny sposób. Dziwię się jak mój kolega wytrzymał taką presję. 
               Ona była przed chwilą jak anioł i diablica w jednym. To sprawia, że wariuję. W dodatku wciąż mam ją przed oczami i czuję tą jebaną wanilię, chociaż nie ma jej obok mnie od jakiś pięciu minut. Kurwa, mam piętnaście minut!
               Szybko wstałem z łóżka i ruszyłem do walizki, z której wyciągnąłem pierwsze lepsze czarne dżinsy, granatową koszulkę z dekoltem w serek i moją czarną skórzaną kurtkę. W końcu, Davonne może być zimno w takim stroju, prawda? Po chwili zakładałem na nogi moje białe buty marki Supra. Na szyję założyłem jeszcze dwa nieśmiertelniki i ruszyłem do łazienki  wraz z moimi perfumami. Ejj, Davonne! Teraz ja sprawię, że stracisz dla mnie głowę. Poprawiłem moją fryzurę i popsikałem ją lakierem do włosów, a potem naperfumowałem się najdroższą i najbardziej kuszącą na świecie wodą kolońską dla mężczyzn. Jak widać wystarczy tylko dziesięć minut, by być Bogiem. Włożyłem czarną skórzaną kurtkę i telefon oraz portfel do tylnej kieszeni spodni i zbiegłem na dół, gdzie czekała Davonne.
               - Brooklyn!- warknęła nieco zdenerwowana i poprawiła swoje włosy. Dopiero teraz zauważyłem  że na ustach jeszcze czerwona szminka, która jest moją drugą słabością. Okej Bieber. Wanilia i czerwona szminka, dasz radę? Cichy głos odezwał się w mojej głowie.  O mój Boże, zaczynam gadać sam do siebie! Ejj, kurwa znowu to zrobiłem! Dobra, koniec.
               - No w końcu.- pisnęła brunetka, kiedy zobaczyła schodząca po schodach blondynkę. Czarne szpilki, błyszcząca, krótka sukienka z  grubymi ramiączkami i brakiem dekoltu. Wyglądała ładnie, ale nie na tyle bym przestał myśleć o Davonne. 
               - Idziesz Justin?- spojrzałam na drzwi, przy których stały dziewczyny i cicho chichotały widząc moje zdezorientowanie. Uśmiechnąłem się w ich stronę i ruszyłem zaraz za nimi. 
               Już od wejścia do wieżowca można było usłyszeć hałas na Times  Square. Nie lubiłem w dzień hałasu na tej ulicy, ale kochałem w nocy. Times Square był moim drugim Las Vegas.
               - Do jakiego klubu idziemy?- spytałem.
               - Znam tylko Pabst, więc tam idziemy.- zachichotała Davonne i prowadziła nas do Pabstu, bo jako jedyna znała tam drogę.
               Kilka minut później staliśmy w kolejce, a nad nami rozciągał się duży jaskrawy czerwony napis: Pabst Club. Wszystko wyglądało jakby imprezy tam były jakimś ważnym wydarzeniem, bo na około przewijali się paparazzi, a wejście pilnowali masywni ochroniarze.
               - Nazwisko.- wychrypiał jeden z mężczyzn.
               - Davy Vi.- szepnęła mu na ucho, ale i tak usłyszałem.- Oni są ze mną.- mina ochroniarzy złagodniała i bez problemu weszliśmy do środka. To było co najmniej dziwne. 
               - Davy Vi?- zapytałem, gdy weszliśmy do środka, ale w odpowiedzi dostałem głuchą ciszę. Albo nie usłyszała, albo nie chciała usłyszeć.  Przypuszczam, że nie chciała. 
               Klub, w którym byliśmy nie należał raczej do tych dyskotekowych. Był raczej jak delikatniejsza wersja klubu ze striptizem. Nie chodzi mi o to, że się żalę, czy coś, bo kto by się żalił, gdyby właśnie jakieś dwa mega seksowne tyłki ocierały się o niego? Zastanawia mnie raczej fakt skąd Davonne zna to miejsce. Nie pasowało do niej wizerunku, ani charakteru. Na prawdę wygląda ona na delikatną i wrażliwą dziewczynę. 
               - Hej piękny.- czyjś seksowny głos szepnął mi do ucha, na co uśmiechnąłem się widząc przed sobą skąpo ubraną czerwonowłosą. Była seksowna jak diabli, ale i to nie sprawiło, że całkowicie z głowy wyleciała mi Davonne.
               Nie odpowiedziałem nic dziewczynie tylko mocno pocałowałem jej duże czerwone usta. Miała tak samo czerwone usta jak Davonne, tyle, że nie pachniała wanilią. Jezu, nawet jak całuję się z inną nie mogę zapomnieć o niej.
               Popchnąłem jej ciało na ścianę z cegieł, która była za nami i zaczął wodzić rękami po jej ciele i coraz bardziej napierałem na nią swoim kroczem, które powoli twardniało. Jej dłonie masowały mój tors. Usłyszałem jej cichy jęk, co dało mi znak, że mogę się z nią zabawić. Przesunąłem językiem po jej wardze, a ona natychmiast je otworzyła i zaczęła walczyć z moim językiem o dominację. Zjechałem dłońmi na jej lekko odsłonięte pośladki i mocno je ścisnąłem. Zacząłem ssać i lekko gryźć jej szyję, a jedna  z jej dłoni dotykała moje twardniejącego krocza. Na chwilę oderwaliśmy się od siebie, a na naszych twarzach pojawił się chytry uśmieszek  Pociągnąłem ją za rękę idąc w stronę żeńskiej toalety. Nie wiem, czemu, ale zawsze wybierałem to miejsce. Zapewne było to związane z tym, że męska toaleta zawsze pachniała i wyglądała gorzej.
               Weszliśmy do pierwszej kabiny, a ona natychmiast zaczęła zsuwać ze mnie moją koszulkę. Przyglądała się przez chwilę kilkoma tatuażami na moim torsie, ale przeszkodziłem jej w tym namiętnie ją całując. Ona nie pogłębiła pocałunku tylko zjechała swoimi dłońmi niżej i zaczęła rozpinać mi spodnie. Spojrzałem w dół i widziałem jak pozbawia mnie bokserek i bierze mojego penisa do ręki. Cicho jęknąłem w momencie, w którym jej mokre usta jeździły po nim, a jej ręka masowała moje jądra. 
               - Cholera.- wyrwałem z siebie, gdy cały znalazł się w jej buzi. Zaczęła coraz szybciej jeździć językiem po czubku mojego penisa, co wywoływało u mnie ciche jęki. Odciągnąłem ją od mojego krocza i ponownie ją pocałowałem. Zacząłem ściągać z niej stanik, który miała tylko na górze i szybko zacząłem całować jej nagie piersi. Delikatnie jeździłem jedną dłonią po sutku i czekałam, aż stwardnieje. 
               - Kurwa, pieprz mnie.- szepnęła mi do ucha, a ja jak na zawołanie znalazłem się w środku jej mokrego ciała. Zacząłem wolno i czekałem na pierwszy jej jęk, po którym przyspieszyłem.
               - O mój Boże!- krzyknęła, ale zatkałem jej usta pocałunkiem i znów przyspieszyłem. Oddałem kilka mocnych pchnięć w jej wnętrze i znowu zwolniłem.
               - Szybciej.- wydusiła z siebie między pocałunkami. Ponowie przyspieszyłem jęcząc prawie tak głośno jak ona. Była świetna.
               - O mój Boże, przepraszam!- usłyszałem za sobą krzyk jakieś dziewczyny. która stała oszołomiona i patrzyła na naszą dwójkę. Momentalnie odwróciłem wzrok w jej stronę i pierwsze, co zobaczyłem to długie i zgrabne nogi. Poczułem aromat wanilii i głośno przełknąłem ślinę.
               - Justin?- pisnęła  gdy zobaczyła moja twarz i szybko zakryła oczy. Cicho zachichotałem widząc jej reakcje i lekko zaczerwienione policzki. 
               - Davy Vi?- czerwonowłosa krzyknęła widząc Davonne. Ręce brunetki powoli się opuściły, a jej wzrok zamarł.- Znasz go?- wskazała na mnie i wykorzystała chwilę nieuwagi Davonne by ze mnie wyjść. 
               - T-tak.- odparła po chwili i blado się uśmiechnęła.
               - Ej, bo ja nic nie rozumiem.- w końcu odezwałem się i szybko założyłem bokserki czując się trochę niekomfortowo. 
               - Ubierz się.- warknęła Davonne, a ja posłusznie zacząłem zakładać na siebie koszulkę.- Oh, nie ty.- dodała. Spojrzałem jak czerwonowłosa dopinała swoje krótkie spodenki i szybko opuściła łazienkę razem z brunetką.
               Okej, to było co najmniej dziwne.

Davonne's POV


               - Co ty kurwa odpierdalasz?- warknęłam na Veronicę, która była lekko zaskoczona moim wybuchem.
               - No, miałam zamiar się z nim pieprzyć, zabrać mu portfel i jak zwykle część kasy dać Taylorowi Davy, nie bądź głuptasem.- zachichotała, a mnie zmroziło, gdy usłyszałam Davy.
               - Davonne, nazywam się Davonne!- krzyknęłam i zacisnęłam pięści. Ta głupia dziwka doprowadza mnie do szaleństwa.
               - Ale każdy mówi na ciebie Davy Vi, o co tobie teraz chodzi?- zapytała. 
               - Odkąd nie pracuję tak jak wy, jestem Davonne, jeszcze się nie nauczyłaś?- warknęłam na nią.- Jeszcze raz usłyszę jak przy kimś nazywasz mnie Davy Vi, a wyrwę ci włosy, a Taylor pobije cię kurwa na śmierć!
               - Przyjaciółki sobie nie grożą, wiesz?- spytała.- Szkoda, że nie pamiętasz jak sama tak zarabiałaś zaraz obok nas. Teraz kurwa rżniesz wielką paniusię, bo dałaś dupy Taylorowi, a on odciągnął cie od tych obleśnych facetów?!- wydarła się na mnie. Momentalnie uderzyłam ją w twarz. Nie pozwolę sobie, by tak do mnie mówiła.
               - Po pierwsze, byłe przyjaciółki. Mam ci przypomnieć, co zrobiłaś, huh?- zapytałam sarkastycznie.- A po drugie naprawdę trzymaj się ode mnie z daleka, chyba, że nie chcesz żyć.- dodałam.
               - Davy Vi naśle na mnie Taylora.- zaśmiała się wrednie.
               - Tak się kurwa składa, że Taylor byłby aniołem przy tej osobie.- wysyczałam i ponownie weszłam do klubu.
               - Ejj kurwa, co to było?- usłyszałam za sobą warknięcie Justina.- Davonne porozmawiaj ze mną!- krzyknął i ścisnął mój nadgarstek przyciągając mnie do siebie.
               - Zapomnij o tym Justin.- wymamrotałam i chciałam od niego odejść, ale jego uścisk był za mocny.
               - Przerwałaś mi najlepszy seks w moim życiu i ja mam o tym zapomnieć?!- krzyknął na mnie. Okej, chłopak naprawdę nie zdaję sobie sprawy, że Veronica to najgorsza z dziwek od Taylora. No, ale skąd on mógł to wiedzieć?
               - Przepraszam, ja... ja musiałam z nią pogadać. Naprawdę Justin nie zrozumiesz tego, to jest... trudne i zagmatwane. Musiałabym spędzić lata, by wszystko ci wyjaśnić. Proszę, zapomnij o tym.- szepnęłam z nadzieją, że mnie puści. Po chwili jego uścisk na moim nadgarstku się poluźnił, a chłopak odszedł w przeciwną stronę.  
               Przeczesałam dłonią po moich włosach i wyszłam znów przed klub mając nadzieję, że wciąż będzie tam Veronica.
               - Przepraszam.- szepnęłam, gdy zobaczyłam jak czerwonowłosa siedzi na śmietniku i płacze.
               - Jest okej. Wiesz, po prostu myślałam, że jesteś inna. Nie znam się na ludziach.- słabo się uśmiechnęła.
               - To wszystko jest skomplikowane.- wspięłam się na śmietnik i usiadłam koło niej.- Odkąd nie jestem tam z wami jest jeszcze gorzej, wiesz?- spytałam, na co kiwnęła głową.- Teraz nie mam nikogo, a wcześniej miałam ciebie.- dodałam.
               - Mówiłaś, że się nie przyjaźnimy...
               - Ja byłam zła.- szepnęłam.- To, co się teraz dzieje jest to najgorsza przygoda w moim życiu. Powiedziałabym ci, ale nie wiem, czy byś to wszystko zrozumiała.- westchnęłam.
               - Ten chłopak, z którym byłam w toalecie.- zaczęła.- Ty masz go zabić, prawda?- spytała. Zaszokowało mnie.- Davonne, wiem, że tak.- szepnęła.
               - Skąd?
               - Rok temu zniknęłam na całe wakacje, pamiętasz?- spytała, a ja kiwnęłam głową na tak. - Taylor kazał mi zabić Victora Mousha, taki blondyn. Czasami kręcił się obok Taylora. Ten wyjazd z nim sprawił, że się w nim zakochałam i nadal kocham, ale pomimo tego go zabiłam. Żałuję tego tak bardzo, że nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Zachowywałam się zupełnie tak samo jak ty.- dodała.
               - O mój Boże.- pisnęłam.- Nigdy nie mówiłaś i... jak ty.... przecież jesteś spokojna.
               - Więc jeśli pokochasz tego chuja, to go nie zabijaj, bo to sprawi, że będziesz czuła się okropnie, obiecasz mi? To taka mała przysługa. Po prostu jeśli poczujesz, że coś do niego czujesz nie rób tego.- powiedziała.
               - Nie zakocham się w nim.- zaśmiałam się.
               - Też tak myślałam. A teraz każdej nocy płaczę, bo uświadamiam sobie, że zabiłam kogoś, kogo tak cholernie kochałam.- przytuliła się do mnie.- Więc obiecaj mi, ze nie zrobisz tego, jeśli on sprawi, że go pokochasz, dobrze?- spytała.
               - Ja nie mogę Veronica. Taylor mnie zabije. Nie mogę złożyć ci obietnicy, której nie dotrzymam.- szepnęłam.
               - Po prostu powiedz, że obiecujesz.
               - J-ja... ob-biecuję.- wydobyłam z siebie dwa słowa i mocno przytuliłam czerwonowłosą.- Muszę wracać.- ostatni raz ją przytuliłam.- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy Reddy Ver.- pisnęłam i ucałowałam ją w policzek.
               - Oh, ja też Davy V.- cicho zachichotała.


               Ruszyłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki i letni prysznic. Myślałam nad obietnicą, którą złożyłam Veronice.  Boję się, że ona ma rację. Że naprawdę zakocham się w Justinie. Nie chciałabym tego.   To skomplikowało by wszystko dookoła.

               Wyszłam spod prysznica i od razu przebrałam się w moją piżamę składającą się z długiej czarnej koszulki z napisem Nike i krótkich błękitnych spodenek. Ruszyłam w stronę mojego pokoju z nadzieją, że Brooke jeszcze nie ma. Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam zeszyt, który był dobrze ukryty by nikt go nie znalazł.

Złożyłam obietnicę Veronice, że jeśli zakocham się w Justinie mam go nie zabijać. Boże, proszę spraw bym nigdy go nie pokochała. To zniszczyło by mi życie. Obojgu nam by zniszczyło.

— Kochasz mnie, więc mnie zabijasz? 
— Kocham cię i to mnie zabija.


____________________

Obiecałam, że będzie się coś dziać, ale chyba nie do końca dotrzymałam obietnicy :( Nie będę obiecywać, że następny będzie super kurde i wgl, bo szczerze to nawet nie zaczęłam go pisać.
Rozdział Siódmy pojawi się gdzieś tak na początku czerwca :)

I kilka spraw:
1. Jeśli czytacie, to komentujcie. Bardzo was o to proszę.
2. Podoba wam się blog? Zareklamujcie go jakoś. Polećcie znajomym etc.
3. Opowiadanie jest MOJEGO autorstwa. NIE jest to tłumaczenie. Tak dla sprostowania.
4. Adresy TT zostawiajcie w zakładce "Informowani"

Jeśli was zawiodłam, bo spodziewaliście się czegoś WOW, to przepraszam, ale ja też jestem człowiekiem, też się uczę i czasami po prostu wszystkie fajne pomysły mi wypadają :)

Jeśli weszliście i przeczytaliście, to naprawdę proszę o skomentowanie. Wystarczy nawet zwykła głupia kropka. Chcę po prostu wiedzieć ile was czyta.

Przepraszam za błędy, nie miałam głowy do ich poprawiania.
3majcie kciuki jutro za mnie, bo mam sprawdzian z biologii, a od niego zależy moja ocena na koniec ;o <3

33 komentarze:

  1. Wow, to mnie zaskoczyło. :)

    Ten pomysł jest świetny! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh jest świetne! Przeczytałam już dawno wszystkie rozdziały, lecz dopiero teraz zabrałam się za skomentowanie :) Twoje opowiadanie jest tak świetne, że nawet sobie tego nie wyobrażasz.
    Genialne jest to, że oprócz Justina i Davonne poznajemy też innych bohaterów :)
    Ciekawe czy ona go zabije, choć spodziewam się, że prędzej się w nim zakocha, ponieważ on powoli zaczyna coś do niej czuć. Jestem ciekawa jakie przygody przeżyją w NY.
    Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział :*)
    + śliczny szablon *_*

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, Justin w co ty się pakujesz, haha :D Widać, że Justin niedługo oszaleje na jego punkcie, gorzej będzie z Davonne, biedna. Mnie osobiście zaskoczyłaś i nie wiem dlaczego, ale wciąż śmieję się jak głupia z momentu, kiedy uprawiał seks z Veronicą, a tu BUM, wchodzi Davonne. Haha, kocham Cię normalnie i czekam na NN {life-can-surprise} @biiebsily

    OdpowiedzUsuń
  4. według ciebie nic się nie działo.?
    pogięło cię, za przeproszeniem.
    więcej akcji nie mogłabym sobie wyobrazić.
    dziękuję kochana za zajebisty rozdział. <333
    @ForeverBeSwag

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże kocham ten blog! Swietnie piszesz! Kurwa masz taki talent! Jestes niesamowita <3

    OdpowiedzUsuń
  6. świetnie piszesz, dhjahdjash <3 Trudno mi będzie czekać do czerwca no ale... Gratuluję pomysłów i bardzo mi się tutaj podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O bosz to jest nzdujhfrnxuihnfnirjhfg <3333333 czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne opowiadanie zakochałam się w nim 1 <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział jest świetny. Napisałabym tu więcej ale strasznie źle się czuję:(

    OdpowiedzUsuń
  10. Rany świetny rozdział *.* Jestem strasznie ciekawa co si będzie działo potem . Dodawaj szybko następny rozdział Proszęę ;>

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny ! :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Znalazłam tego bloga dzisiaj i strasznie mi się spodobał :** po mimo, że jest tylko na razie 6 rozdziałów akcja powoli się rozkręca i jest coraz ciekawiej <33 masz o jeszcze jedną stałą czytelniczkę więcej :)) Czekam na nn <33 Karola :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Omg... *.*
    Ale się dzieje, co ty opowiadasz, że nie :D
    Ubóstwiam opisywanie seksu przez ciebie :D hahah xd lol :D To dziwnie zabrzmiało. :D No, ale taka jest prawda.
    Hahha.. Bardzo mi się podoba no i czekam na następny.
    Powodzenia na biologii. :*
    @landelle98
    http://becauseofyou-jb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny juz nie moge sie doczekac nastepnego ;D

    OdpowiedzUsuń
  15. Naprawdę świetny rozdział, może nieco za krótki jak na mój gust, ale to chyba przez to, że uwielbiam je czytać i mogłabym tak do usranej śmierci ^.^ Strasznie podoba mi się jak piszesz, jesteś cudowna! Już nie mogę doczekać się kolejnej części ;) + naprawdę fajnie dobrałaś bohaterów do tego opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  16. kocham cię i twoje opowiadanie , jesteś wspaniała *.*

    OdpowiedzUsuń
  17. kocham twoje opowiadania <3. czytałabym je godzinami ;DD

    OdpowiedzUsuń
  18. opowiadanie rewelacyjne chce następny rozdział mam nadzieję że też opiszesz tak szczegółowo seks Jusa z Devonne.. (czy jakoś tak)

    OdpowiedzUsuń
  19. suuper, chce już nastepny! <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Cudowne opowiadanie <3 . Czytam na pewno i czekam na nowy rozdział ;3

    OdpowiedzUsuń
  21. cudaśnyyy <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Belieberka.♥30 maja 2013 17:28

    czekam na następny ♥ /@irony_reality

    OdpowiedzUsuń
  23. Błagam o następny . ♥

    OdpowiedzUsuń
  24. Super!! Na prawdę bardzo dobrze tłumaczysz , mam nadzieje że nie zrezygnujesz z tego i do końca Bd dawała nam tą radość z czytania :** Czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  25. "Ale kurwa, ona ma na sobie stanik i pachnie wanilią, a ja kocham wanilię." hahaha, normalnie śmiałam się w tej scenie do monitora, to było genialnie, z resztą cały rozdział jest genialny.
    uwielbiam sposób w jaki opisujesz dane momenty, sprawiasz, że można się wczuć w sytuacje poszczególnych osób, co osobiście wręcz uwielbiam w opowiadaniach.
    tak czytam ten rozdział i zastanawiam się jak to się wszystko potoczy dalej, bo szczerze powiedziawszy mam w głowie multum możliwych i prawdopodobnych scenariuszy. jestem cholernie ciekawa co takiego wymyślisz.
    mam nadzieję, że Davonne wybierze mądrze i że będzie to przemyślana decyzja. Uwielbiam w Twoim opowiadaniu Justina. Chyba jeszcze nie spotkałam się z historią, w której tak bardzo podobała mi się jego postać, jako normalnej osoby. (pomijając Dangera, którego chyba prawie każda Belieber ubóstwia) Potrafisz tak kreować postaciami, sytuacjami i sposobem pisania, jakbyś opisywała wydarzenia, których byłaś świadkiem. Kocham Cię za to.
    na koniec chciałabym dodać, że nie mogę się doczekać nowości i ogólnie bardzo, ale to bardzo mi się podobało.
    pozdrawiam ;*

    PS. taka moja mała dygresja, wtedy, a nie w tedy. zauważyłam już to nie pierwszy raz, więc postanowiłam poinformować :)

    OdpowiedzUsuń
  26. czekamy na nastepny ! <3

    OdpowiedzUsuń
  27. Wspaniałe <33333

    OdpowiedzUsuń
  28. Wspaniały rozdział. Z przyjemnością będę czytać kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń