13.07.2013

12."Regrets"


Devonne's POV

               Przebrałam się jak najszybciej mogłam, bo chciałam za wszelką cenę zatrzymać go i wszystko mu wytłumaczyć. Wiem, że teraz trudno będzie mi go przekonać do tego, że nie jestem dziwką, ale zawsze warto spróbować, prawda? Poprawiłam moją granatową bluzę i wyszłam z małej garderoby, która była częścią pokoju Maxa. On wciąż siedział za biurkiem i kończył kolejnego papierosa. Maks był jak mój ojciec, którego nigdy nie miałam. Pytał co u mnie, jak w szkole, jak się czuję. Martwił się o mnie i to było urocze. Za kilka miesięcy miał skończyć trzydzieści dziewięć lat, ale na pierwszy rzut oko nie wyglądał na prawie czterdziestoletniego mężczyznę. Był umięśniony i zawsze dbał o siebie, a także o swoje otoczenie. Nie należał do tych sukinsynów, dla których liczyło się tylko "mięso" takie jak ja.
               - Wciąż tu jesteś?- zapytał. Potrząsnęłam głową wyrywając się z zamyśleń i westchnęłam.
               - On na pewno nie będzie chciał mnie znać po tym wszystkim, a co dopiero ze mną rozmawiać.- jęknęłam robiąc kilka kroków w stronę Maksa.
               - Jesteś młoda i gówno wiesz o życiu.- powiedział.- Jedyne, co musisz teraz zrobić to ruszyć swój tyłek  i szukać go, tak jakby zależało od tego twoje życie. Bo w pewnym sensie zależy, prawda?- odparł unosząc swoją nieco krzaczastą brew ku górze powodując tym samym kilka zmarszczek na jego czole.
               - Ruszę swój tyłek i co dalej?- warknęłam na niego.- Nie mam nawet argumentów.- przeczesałam dłonią po moich włosach ze zdenerwowania i lekko przetarłam dłonią po moich zmęczonych oczach.
               - Powiedz mu prawdę. Jeśli okaże się mądrym chłopakiem, to to zrozumie. A jeśli, nie to... Nie był ciebie wart.- mrugnął do mnie na co się uśmiechnęłam. Poprawił mi tym odrobinę humor.- Na co jeszcze czekasz? Ruszaj się!- krzyknął i poklepał mnie lekko w plecy dodając mi otuchy. Kiwnęłam tylko głową i szepnęłam ciche, ale słyszalne "dziękuję", gdy opuszczałam jego gabinet. Zbiegłam po metalowych schodach przebijając się przez tłum bawiących się w najlepsze nastolatków, pomimo dość wczesnej godziny i wybiegłam na dół. Rozejrzałam się dookoła szukając brązowych i idealnie ułożonych włosów, ale po chwili zrezygnowałam. Justin wybiegł jakieś dwadzieścia minut temu, więc nie sądzę, by stał tu i czekał, aż przyjdę do niego i wszystko sobie wyjaśnimy. On pewnie nawet nie będzie chciał na mnie patrzeć. Będzie czuł obrzydzenie do mnie, jak i do siebie, gdy zda sobie sprawę, że całował się z dziwką. Ponownie przeczesałam dłonią po moich włosach i westchnęłam nie wiedząc, co dalej mam robić. Nie znałam go na tyle dobrze, by wiedzieć, gdzie udałby się po czymś takim. Przymknęłam na chwile moje oczy zmęczone dzisiejszymi wydarzeniami i na chwilę starałam się zapomnieć o wszystkim, co mnie otacza. I udało się. Czułam kompletną pustkę, która stopniowo ogarniała moje ciało. Czułam jak moje włosy rozwiewa dość silny wiatr, jak czasami muskają moje zmarznięte policzki. Czułam każdy najmniejszy ruch w moim ciele, ale nie czułam nic, co wychodziło poza jego granice. Byłam spokojna i szczęśliwa czując, że udało mi się na chwile zapomnieć. Ale ja nie mogłam zapomnieć. Musiałam się otrząsnąć i znaleźć Justina, a by mu wszystko wyjaśnić. Był moim prawdziwym przyjacielem, przynajmniej dla mnie. Nie wiem, czy ja po tym wciąż coś dla niego znaczę. Musiałam go znaleźć, z nim porozmawiać. Nie chcę go stracić przez jakiś głupi błąd. Nie po tym, co sobie powiedzieliśmy.
               Odwróciłam się na pięcie otwierając oczy i ruszając w kompletnie nieznaną mi część Nowego Jorku. Kilkanaście metrów dalej cały ten hałas i pędzący ludzie zaczęli stopniowo zanikać. Nie było to spowodowane padającym deszczem, ale raczej tym, że okolica tutaj była mniej hałaśliwa. Były to pewnie jakieś przedmieścia. Domy nie wyglądały jak te z centrum, ale nie należały również do tych ubogich. Były przeciętne. Okolicę otaczały drzewa, które teraz były sprawcą porywistego wiatru. Idąc wciąż przed siebie udało mi się odnaleźć wzrokiem ludzi, którzy zupełnie nigdzie się nie spieszyli. Szli tak samo jak ja, szukając wzrokiem czegoś dla nich ważnego. Wyglądali na nieco zagubionych, kiedy chodzili przemoczonymi chodnikami na jakiś przedmieściach i ze smutnym wyrazem twarzy. Wyglądali tak jak ja teraz. Cali mokrzy, zapewne płaczący, ale nie było tego widać przez padający deszcz, który osadzał się na ich policzkach. Wodzili wzrokiem po każdym centymetrze okolicy ze zmartwieniem wypisanym na twarzy. Czułam się obok nich, nie pędzących nigdzie, jak prawdziwa ja. Czułam zapewne to samo, co oni- gorycz i złość na samą siebie. Pewnie nie czuli się dobrze, zapewne byli zranieni. Wystarczyłoby tylko jedno moje spojrzenie w ich oczy, by wiedzieć, co im dolega, ale to nie było możliwe. Każde z nich miało spuszczone głowy, jakby bało się, że ktoś rozpozna ich cierpienie, którym są przesiąknięci do szpiku kości. No, bo jak można wytłumaczyć fakt, że jacyś samotni ludzie chodzą powoli po Nowym Jorku i poszukują czegoś? Oni muszą być załamani.
               Przysiadłam na dużym kamieniu pod jakąś starą i najprawdopodobniej opuszczoną kamienicą. Rozejrzałam się dookoła. Ciemne i deszczowe chmury powoli oddalały się od Nowego Jorku, a deszcz prawie, że przestał padać. Na ulicę zaczęli powoli wychodzić zapracowani ludzie, którzy spieszyli się do centrum.
               Ten deszcz był mi potrzebny i zapewne przydałby się też im. Obmył to, co czułam. Spłukał całe zło i pozwolił mi się na chwilę uspokoić i uporządkować moje myśli. Był czymś, co było mi potrzebne od samego pobytu tutaj. To sprawiło, że poczułam się lepiej. Każdy powinien doświadczyć czegoś takiego. To jest jak szybki prysznic, który ma zmyć wszystkie zła dzisiejszego dnia, z tą różnicą, że to naprawdę działa. Nie czuję złości ani zdenerwowania, które wcześniej ogarniało moje ciało. Można powiedzieć, że nie czuję nic. Jestem kompletnie wolna od uczuć i w pełni gotowa na nowe doznania. Jestem gotowa by stawić czoła mojemu problemowi.
               Wstałam z miejsca, na którym wcześniej siedziałam i ruszyłam w stronę, gdzie szli inny ludzie, mając nadzieję, że doprowadzą mnie oni do Times Square. Ponownie się spieszyli nie spoglądając nawet na otaczające ich piękno. Nowy Jork był piękny, ale zniszczony przez pracoholików. Oni nie dostrzegali tego, co widzą tu turyści, więc nie mogą o to dbać. Dla nich liczy się tylko budynek, w którym pracują- nic poza tym. Nie zwracają uwagi na zieloną trawę wokół nich, czy otaczającą ich wodę, Współczuję im, bo nie zdają sobie sprawy jak wiele pięknych rzeczy ich otacza.
               Po niecałych dziesięciu minutach znów znalazłam się koło Pabstu. Zatrzymałam się na chwilę znów w tym samym miejscu wodząc wzrokiem po każdym przechodniu  celu ujrzenia tych miodowych oczu i nienagannej fryzury. Ale żaden z spieszących się ludzi nie był tym ideałem.
               Nie wiedziałam, gdzie mam go szukać, więc zrezygnowana ruszyłam w stronę mojego mieszkania z cichą nadzieję, że tam zastanę bruneta. Wyciągnęłam z kieszeni mój telefon, który wskazywał, że jest kilka minut po dziewiętnastej. Nie mogłam uwierzyć, że spędziłam ponad półtorej godziny na przemyśleniach. Rzuciłam okiem na wiadomości, ale nie było tam żadnego smsa od Justina, ani także jakiegoś głupiego sygnału życia, że wszystko jest z nim w porządku. Wsunęłam telefon  z powrotem do kieszeni i przyspieszyłam nieco kroku, by jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu.
               Wbiegłam przez obrotowe wejście do wnętrza wieżowca i stanęłam przed windą kilkakrotnie wciskając guzik, tak jakby miało to sprawić, że winda przyjedzie szybciej. Usłyszałam dźwięk otwierających  się metalowych drzwi i wparowałam do wnętrza naciskając guzik z numerem mojego piętra. Minęło kilka sekund, a ja szłam do mojego mieszkania. Przekręciłam klucze w zamku i weszłam do mieszkania ściągając przed tym moje buty. W całym mieszkaniu panowała ogromna cisza, którą zakłócały odgłosy ulicznego szumu, które dostawały się do wnętrza mieszkania przez otwarte drzwi balkonowe. Ponownie rozejrzałam się wokół własnej osi, ale zdałam sobie sprawę, że jestem zupełnie sama. Powoli i cicho wchodziłam po schodach, kiedy do moich uszu dobiegł krzyk pochodzący z pokoju Nate'a i Justina. Podbiegłam jak najszybciej do drzwi od ich pokoju i, gdy miałam je otworzyć uprzedził mnie w tym brunet, który nawet nie zauważył, że jestem obok niego. Może to i nawet dobrze. Odetchnęłam z ulgą widząc go w mieszkaniu i miałam zamiar do niego zagadać, ale zorientowałam się, że znów jestem sama. Usłyszałam tylko odgłos zatrzaskujących się drzwi za pędzącym Justinem.
               Weszłam do wnętrza pokoju i zobaczyłam ubierającą się na środku pokoju blondynkę, która coś mamrotała pod nosem. Kiedy mnie zauważyła prychnęła cicho.
               - Jeśli przyszłaś pieprzyć się tu z tym kolesiem, to mogę cię zapewnić, że do tego nie dojdzie.- westchnęła i wyszła z pokoju szturchając mnie przy tym w ramię.
               - O czym ty mówisz?- zapytałam ją, gdy była już na schodach.
               - Na początku sprawi, ze się na niego ostro napalisz, a potem wybiegnie z pokoju krzycząc, żebyś wypierdalała i, że nie może tego komuś zrobić. Jest popierdolony.- zakpiła i już po chwili słyszałam jak opuszcza mieszkanie.

               Weszłam po schodach ewakuacyjnych udając się na dach wieżowca, an którym spędziłam noc z Justinem. Coś podpowiedziało mi, że brunet może się tam znajdować. Odchyliłam ciężkie drzwi i na rękach podniosłam się by wyjść na zewnątrz. Podeszłam do dużego komina, ale nie zauważyłam za nim bruneta. Rozejrzałam się jeszcze kilka razy wokół własnej osi, ale na marne. Westchnęłam i usiadłam w rogu wieżowca. Podkuliłam moje przemoczone spodnie i zmarznięte nogi pod bój podróbek i zamknęłam oczy zastanawiając się nad tym, co mam dalej zrobić. Wszystkie uczucia powróciły ze zdwojoną siłą.
               - Co tu robisz?- po chwili do moich uszu dotarł zachrypnięty i nieco zwiedziony głos, który bez dwóch zdań należał do Justina. Podniosłam moją głowę znad kolan i uniosłam wzrok ku górze widząc zdenerwowaną twarz bruneta, która wyglądała naprawdę źle.
               - Justin j-ja chcę z tobą porozmawiać. Wyjaśnić to co zaszło... tam.- mruknęłam po chwili zdobywając się na odwagę by coś powiedzieć.
               - Nie musisz nic wyjaśniać.- powiedział.- Jesteś po prostu dziwką.- splunął akcentując ostatnie słowo, które cholernie mnie zabolało, zwłaszcza, że wypowiedział je on.
               Ludzie nie lubią, gdy ktoś uświadamia im jacy są. Boli ich to tak samo nieznacznie od tego, czy ta osoba jest nam bliska, czy kompletnie nie znajoma. Słowa Justina uderzyły we mnie z podwójną siłą. Pamiętam jak kiedyś mówił, że nawet dla najgorszej dziwki ma szacunek. Ale jak widać, ja już w jego oczach jestem poniżej "najgorszych dziwek".
               Łzy momentalnie pojawiły się w moich oczach, ale komu by się nie pojawiły, prawda? Chłopak, którego lubisz wyzywa cię od najgorszych i już kompletnie nic dla niego nie znaczysz. To najgorsze, co dotychczas wydarzyło się w moim życiu. Z drugiej jednak strony, skoro on mnie znienawidził, zapewne za kilka dni i ja to zrobię, więc łatwiej będzie mi go zabić.
               - Nie osądzaj mnie, jasne? Nic nie wiesz.- odparłam gorzko po chwili, gdy brunet wciąż stał naprzeciw mnie.
               - Ja nawet nie chcę wiedzieć.- odpowiedział.- Po prostu dajesz dupy za kasę i masz z tego radochę, że wyglądasz jak suka.- skomentował robiąc krok w moją stronę.- Miałem do ciebie szacunek, ufałem ci. Ale teraz jesteś dla mnie już tylko gównem.- warknął przeczesując dłonią po swoich włosach. Chwilę potem wydał z siebie cichy jęk i czułam jak jego ciało siada obok mojego. Podniosłam wzrok z brudnej  betonowej posadzki, na twarz Justina, który się we mnie wpatrywał.
               Myślałam, że pójdzie i zostawi mnie samą, ale to, że został mogło oznaczać tylko jedno, wciąż mnie lubi lub przynajmniej czuje coś podobnego do lubienia. Nawet najmniejszy procent tego mnie pociesza. Fakt, że po tym, co powiedział, wciąż siedzi tu ze mną dodaje mi otuchy.
               - To zaczęło się, gdy poznałam Taylora. Byłam w nim kompletnie zakochana. W jego stylu bycia, w tym jak traktował innych. Lubiłam jego wizerunek niegrzecznego chłopca. Na początku był naprawdę słodki.- uśmiechnęłam się z myślą na wspomnienia, które wydarzyła się jakieś dwa lata temu i dalej kontynuowałam.- Zapoznał mnie z czymś, co jeszcze w Chicago wydawało mi się kompletnie nie dla mnie. Oswoił mnie z tym, czego od zawsze się bałam. Nauczył mnie, że żyje się teraźniejszością i, że patrzenie w zamgloną przyszłość może być powodem samych problemów. Naprawdę na początku był kimś zupełnie niepodobnym do samego siebie..- uniosłam wzrok ponownie na Justina, który nieustannie wpatrywał się we mnie swoimi odrobinę rozzłoszczonymi oczyma.- Potem się z nim przespałam i znów to zrobiłam i znów... Każdego dnia uprawialiśmy seks, który po kilkunastu dniach stał się dla mnie uciążliwy. Nie lubiłam już bliskości z nim. Pewnego dnia, a raczej nocy, udaliśmy się do jakiegoś klubu. Myślałam, że to będzie zwykła impreza, ale się myliłam. On kazał mi się przebrać i mruknął coś w stylu "będę miał za ciebie dużo kasy". Byłam przerażona, ale też zaślepiona jego miłością, więc to zrobiłam. Nie miałam nikogo, kto powiedziałby mi, że to co robię jest złe. Znałam tylko Taylora, a moja rodzina.... Uh, oni byli i dalej są zaślepieni Paulem. Nie zwracają uwagi na mnie i moje problemy. Mają w dupie to, że zrobiłam coś dobrego, że zaliczyłam jakiś test. Dla nich liczy się tylko to, co zawaliłam. Więc nie miałam od nikogo wsparcia, oprócz tego złudnego, które należało do Taylora. Robiłam to przez jakieś osiem miesięcy, potem można powiedzieć, że "awansowałam". To ja szukałam tych naiwnych dziewczyn, które miały mnie zastąpić. Wiedziałam, że to złe, ale co miałam zrobić? On dzięki temu mnie kochał i tylko to wtedy się liczyło. Teraz już nie tańczę, a to co stało się dzisiaj było spowodowane tym, że potrzebowałam kasy.- dokończyłam mając ogromną nadzieję, że Justin zrozumie mnie.
               - Uh, ja...- odezwał się po chwili drapiąc się po karku z zakłopotaniem.- Nie wiedziałem.- zamilkł wypuszczając powietrze ze swoich kształtnych ust.
               - Nikt nie wie o mnie całej prawdy, prócz Taylora, no i teraz Ciebie.- mruknęłam, wiedząc, że w jakimś stopniu, to odbuduje choć o kilka procent zaufanie bruneta wobec mnie.
               - Ja... ja przepraszam, że...- zaczął, ale przerwałam mu wiedząc, co ma zaraz powiedzieć.
               - Nie przepraszaj nigdy za prawdę. Jestem dziwką i...- zamilkłam, gdy poczułam jak silne ramiona Justina otulają moje ciało.
               - Nie jesteś, ty po prostu.... zrobiłaś kilka błędów, nic więcej.- odparł przyciągając mnie do swojego ciała.- Byłem zdenerwowany i żałuję, że tak powiedziałem. Przepraszam Dav.- mruknął w moje włosy.
               - Żałuję, że nie powiedziałam ci, ale bałam się twojej reakcji. Trudno jest mówić o swojej przeszłości, o sobie. Zawsze udaję, ukrywam to kim jestem. Ja już nawet nie wiem, kiedy jestem sobą i czy w ogóle, kiedykolwiek byłam sobą.- powiedziałam.- Przepraszam, że musiałeś się tak dowiedzieć. Nie chciałam tego.- moja głowa zsunęła się na jego klatkę  po tym, co powiedziałam i wpatrywałam się w jego unoszącą się klatkę piersiową.
               - Nie żałuje tego, że to się stało.- odezwał się po chwili przeczesując swoją dłonią po moich wilgotnych włosach.- Zawsze chciałem wiedzieć coś o tobie, ale ty nigdy przed nikim się nie otwierasz. Nie dopuszczasz ludzi do siebie, tak jakbyś bała się tego, że możesz im zaufać.- miał rację. Każde jego słowo miało tą głupią rację. Boję się tego, że gdy zaufam ktoś może mnie zranić.
               - Wiem.- mruknęłam w jego klatkę piersiową zamykając moje zmęczone oczy. To, co działo się teraz wokół nas było cudowne. Po raz pierwszy czułam się spokojna i bezpieczna. Chyba mu ufałam.
               - Cieszę się, że to ja dostałem tą szansę by nauczyć się jak się ufa.- zaśmiał się.- Będę najlepszym nauczycielem.- odparł po chwili z dumą, co mnie odrobinę rozbawiło. Podniosłam się z jego klatki piersiowej i usiadłam naprzeciwko niego. Przez chwilę wpatrywaliśmy się siebie dokładnie studiując nasze twarze. Dopiero teraz zauważyłam, że jego oczy nie są już tak wesołe jak wcześniej, jest w nich po prostu pustka. Zero uczuć, nic. Zwykłe, puste brązowe oczy.
               - Czy... Czy my wciąż się przyjaźnimy?- zapytałam go wywołując u niego chwilę zdziwienia. Widziałam jak w jego oczach coś się obudziło, ale po chwili znikło.
               - Wydaję mi się, że tak.- wzruszył ramionami.- Jeśli wciąż chcesz.- odparł szybko, tak jakby bał się tego, co powiedział.
               - Chcę.- zapewniłam go.- Może już wrócimy?- zapytałam, ale w odpowiedzi widziałam tylko jak Justin wstaje i udaję się do wyjścia nawet na mnie nie spoglądając. Zdawałam sobie sprawę, że nasze relacje będą zimne, więc starałam się z tym pogodzić. Ruszyłam zaraz za nim i w kompletnej ciszy wróciliśmy do mieszkania od razu udając się do swoich pokoi. Zdawałam sobie sprawę, że najbliższe dni nie będą tymi najlepszymi, ale pocieszał mnie fakt, że Justin w pewnym stopniu wybaczył mi moje błędy.
               Rzuciłam się na moje łóżko tuląc swoje wciąż zmarznięte od deszczu, ciało w przyjemną kołdrę. Cicho ziewnęłam. Byłam wykończona dzisiejszym dniem. Nie dość, że zostałam pobita, to w dodatku pokłóciłam się z dość ważną osobą w moim życiu.
               To w czym teraz się znajduję jest kompletną ironią losu. Ufam osobie, którą mam zabić. Polubiłam tą osobę. Całowałam się z tobą osobą. Robiłam wszystko by on się we mnie zakochał, a ja abym go znienawidziła. Ale, co jeśli role się odwróciły? Co jeśli to ja powoli się w nim zakochuję? Co jeśli w ostatnim dniu, gdy będę musiała go zabić uświadomię sobie, że jest najważniejszą osobą w moim życiu? Już jest dość ważny, a co dopiero będzie za miesiąc? Przyzwyczaiłam się do  niego, do jego obecności. I co, tak nagle ma go zabraknąć obok mnie? Mam żyć bez niego i jego denerwujących, ale przydatnych rad? Mam budzić się rano i nie widzieć jego głupiego uśmieszku na powitanie? Nie chcę tego, nie jestem gotowa by go stracić. Nigdy nie byłam.

- Więc jeśli pokochasz tego chuja, to go nie zabijaj, bo to sprawi, że będziesz czuła się okropnie, obiecasz mi? To taka mała przysługa. Po prostu jeśli poczujesz, że coś do niego czujesz nie rób tego.- powiedziała. 
- Nie zakocham się w nim.- zaśmiałam się. 
- Też tak myślałam. A teraz każdej nocy płaczę, bo uświadamiam sobie, że zabiłam kogoś, kogo tak cholernie kochałam.- przytuliła się do mnie.- Więc obiecaj mi, ze nie zrobisz tego, jeśli on sprawi, że go pokochasz, dobrze?- spytała. 
- Ja nie mogę Veronica. Taylor mnie zabije. Nie mogę złożyć ci obietnicy, której nie dotrzymam.- szepnęłam. 
- Po prostu powiedz, że obiecujesz. 
- J-ja... ob-biecuję.- wydobyłam z siebie dwa słowa i mocno przytuliłam czerwonowłosą.

               Poczułam coś do niego, prawda? Coś kompletnie mi nie znanego wcześniej. Poczułam przy nim tak dawno nie odczuwalny mi spokój jak i zdziwienie, radość. Czułam to wszystko gdy był obok, a także "coś" czego nie potrafiłam wytłumaczyć. To mnie ogarniało, gdy on wychodził. To nie było jak tęsknota, wiem doskonale, czym ona jest. To było silniejsze niż uczucie samotności bez tej osoby. Coś co się paraliżuje, taki jakby strach, że osoba odchodzi i nie wróci. Ale jednak zawsze wracała i wtedy było znów dobrze. Uczucie zniknęło i zastępowała je radość.
               Zdałam sobie sprawę, że nie mogę tak po prostu go zabić. To wręcz niemożliwe po tym wszystkim. Nie mogę tego zrobić, bo obiecałam to Veronice. Nie mogę tego zrobić, bo obiecałam samej sobie. 
               Jestem gotowa by walczyć o mnie i o Justina. Jestem gotowa by przezwyciężyć złudne uczucie miłości do Taylora. Po raz pierwszy od wielu lat jestem na coś gotowa i mam stu procentową pewność, że dam radę. Jestem gotowa walczyć o coś, co się jeszcze nie zaczęło.

Jedyną rzeczą, którą mogę zrobić teraz to czekać, aż Justin zrobi pierwszy krok by dać mi pewność, że moja walka będzie słuszna. Będę jak wojownik broniąc czegoś, co nawet nie ma miejsca, ale jest w mojej głowie. Jestem gotowa bronić tego "czegoś", co pojawia się, gdy go nie ma. 

"Zbyt często odwracamy się od szans, które przebierają się za przeszkody."

____________________

Hej. Także dodaję rozdział, który pisałam dzisiaj od 3 nad ranem do chyba piątej. Cieszę się, że nie udało mi się nie usypiać, bo jestem z niego cholernie dumna. Dokończyłam go właśnie przed chwilą i zaraz go wstawię, ale jeszcze poprawię jakieś błędy. 
On podoba mi się najbardziej. Jest taki pełen przemyśleń i wgl. 
Ciszycie się, że Justin i Dav się tak jakby "pogodzili"? W następnym będzie niespodzianka dla Dav od Justina. Piszcie, co może podarować jej Justin.
Z chwilę znów zmienię wygląd, to znaczy trochę do "podrasuję" i będzie super ekstra zajebiście.
Także do kolejnego skarbeczki :*
Komentujcie, choćby to miało być 1 słowo. Chcę po prostu wiedzieć ile osób czyta, to co piszę :')

Przepraszam za błędy.

36 komentarzy:

  1. kolejny rewelacyjny :) czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. mogłabyś zmienić kolory. bo na tel nic nie widac :( świetny jak zwykle

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście, że to czytam skarbie. Końcówka daje do myślenia. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdział jest chyba najlepszy ze wszystkich, chociaż każdy z nich podoba mi się w jakiś sposób. Kocham to, jak piszesz. Ten blog jest inny. Ciekawy. Świetny. Taki ajhjdgsdhjfkdfjsdf... <3
    Kocham Cię!
    Pisz cały czas, bo masz do tego talent. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja czytam ! Świetny rozdziała mam nadzieję , że Justin da Devonne powody by ona go chroniła . Pisz dalej i nawet nie zamierzaj przerywać :3

    OdpowiedzUsuń
  6. że ci się chciało siedzieć do piątej, woah. Mi też ten rozdział się bardzo podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Trochę nie widziała co widać ..
    Ale podział jest poprostu GENIALNY !!! Dziękuję Ci z całego serca że piszesz to opowiadanie !!! <333

    OdpowiedzUsuń
  8. Boskii rozdział *.* Kocham tego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  9. jejciu...genialny ♥ brak słów ;*
    cieszę się,że się pogodzili bo to w pewnym sensie ulga...wiem,ze to dziwnie brzmi bo to tylko opowiadanie ale dla mnie naprawde tak jest ♥ Kocham cię ;*
    a co do tej niespodzianki dla Dav to może jakaś kolacja lub coś w tym stylu i zaczęcie tego wszystkiego od początku,wyznanie sobie tak naprawde co czują do siebie...jeszcze ona mogłaby powiedziec o tym zleceniu,ze musi go zabic;) ale to tylko moje zdanie...zrobisz jak chcesz a i tak będzie świetnie ;* więc czekam na następny *.*
    ale się upisałam haha //@PolishSweety

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem co moze podarować hm.... Ale napewno to będzie coś zajebistego

    OdpowiedzUsuń
  11. Zajebisty rozdział. ;D Nie mogę się doczekać nastęnego. <3 Pozdrawiam ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny <33
    czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. jest zajebistyyy ! :) nie mogę się doczekać kolejnego !! :* a kiedy wgl bd kolejny ? :) :P

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeczytałam wszystkie rozdziały w JEDEN dzień... Nie mogę się doczekać 13... Okropne jest dla mnie teraz, że za pewne będę musiała trochę poczekać ale to nic postaram się wytrzymać xd. Wspaniałe opowiadanie aż chcę się więcej ;D <3.

    OdpowiedzUsuń
  15. Pogodzili się <3

    Hm.. może podaruje jej .. PIERŚCIONEK ZARĘCZYNOWY! xD
    Dobra .. Teraz tak na serio, może jakiś naszyjnik/nieśmiertelnik :)

    OdpowiedzUsuń
  16. zastanawia mnie co będzie tą niespodzianką :) TO OPOWIADANIE JEST ŚWIETNE ! XX
    Pisz dalej kochana , bo widać , że masz OGROMNY talent . Takim ludziom jak ty to po prostu pozazdrościć <3
    Bardzo podoba mi się ten rozdział , no i z niecierpliwością czekam na następny ;)))
    KOCHAM CIĘ , KOCHAM CIĘ .<3
    AWWWWW .
    WENY ŻYCZĘ . <3
    //@xweeper

    OdpowiedzUsuń
  17. kocham to opowiadanie i cb. ;) te opowiadanie jest jednym z moich ulubionych. czytam je nologowo i codziennie wchodze i pztrze czy nie ma nowego rodzialu *-* kocham ich ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Tego nie da się opisać jednym słowem..<³33333333333333
    Uwielbiam , kocham itd:-) :-) :-) :-) :-) :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Mysle, że Justin może jej podarować bilet gdzieś zeby razem wyjechali sama nie wiem co moze jej dac ale czekam az ty mi powiesz :D rozdzial odolnie boski swietny i cudowny :D A tak po za tym naominowałam cie do
    The Versatile Blogger niewiem czy bierzesz w tym udzial i wgl ae nominowalam cie bo twoj blog jest najlepszy jakby co to zasady sa u mnie na blogu :D

    http://thelovestoryforyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. twoje opowiadanie jest naprawdę obłędne ;D

    OdpowiedzUsuń
  21. nie chcę się długo rozpisywać, powiem tylko że jest to jedne z lepszych opowiadań jakie czytam :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Czytam i kocham to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  23. Uwielbiam twoje opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Kocham to ♥

    OdpowiedzUsuń
  25. Jeju kc <3 swietne opowiadanie :D czekam na kolejny rozdzial <3

    OdpowiedzUsuń
  26. Uwielbiam twoje opowiadanie. Dziękuję, że piszesz <3

    OdpowiedzUsuń