24.07.2013

14."Idaho?!"


Devonne's POV

               Przetarłam moje oczy i spojrzałam w górę widząc nad sobą Justina, który kilka chwil temu szturchał moje ramię bym się wybudziła. Obraz był jeszcze nieco zamazany, a dźwięki były stłumione. Nie przejmowałam się zbytnio tym, ponieważ miałam tak zawsze, gdy ktoś budził mnie w środku nocy.
               - Jesteśmy już na miejscu?- zapytałam widząc, że stoimy na parkingu przed jakimś motelem, który z daleka wyglądał raczej na zadbany.
               - Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym być już tam.- zaśmiał się wyciągając kluczyki ze stacyjki naszego wypożyczonego samochodu i wyszedł z jego wnętrza.
               Spojrzałam na zegarek, który czerwonymi, cyfrowymi liczbami wskazywał 2:52. Przetarłam jeszcze raz oczy, ale to nie sprawiło, że godzina się zmieniła. Przespałam jakieś sześć godzin, podczas, gdy Justin nieustannie prowadził. Zrobiło mi się go strasznie przykro, wiedząc jak bardzo zmęczony jest. Doskonale pamiętam jak jechaliśmy do Los Angeles i robiliśmy postój, co cztery godziny, ponieważ podróż, aż tak męczyła mojego Tatę.
               Usłyszałam pukanie w szybę, więc otworzyłam drzwi, zdając sobie sprawę, że to Justin, który czeka na mnie, aż wyjdę.
               - Jesteś zmęczony?- zapytałam stojąc za nim, gdy ten wyciągał nasze walizki.
               - Odrobinę, ale wiem, że to będzie tego warte.- oblizał swoje usta i pociągnął za uchwyt obu walizek, a następnie zaczął ciągnąc je w stronę motelu.
               - Odrobinę?- zakpiłam, widząc jego podkrążone oczy i nieco opadające powieki. Jeśli on był tylko "odrobinę" zmęczony, jestem ciekawa jak wyglądałby, gdyby był naprawdę zmęczony.- Daj mi moją walizkę.- powiedziałam i odsunęłam jego dłoń od uchwytu swojego bagażu. Chciałam choć trochę go odciążyć.
               - Kłóciłbym się z tobą, ale teraz...- przerwałam mu.
               - Kiedy jestem "odrobinę" zmęczony, nie będę tego robił, prawda?- dokończyłam za niego, a w odpowiedzi otrzymałam tylko ciche westchnięcie pochodzące z ust chłopaka.
               Z każdym krokiem bliżej budynku, coraz bardziej mi się on nie podobał. Z daleka wyglądał naprawdę ładnie, ale gdy znajdowałeś się jakieś sześć metrów od niego doskonale widziałeś każde pęknięcia, czy dziury w szybach. Nad drzwiami do głównego wejścia była nazwa motelu, której niektóre litery nie świeciły na jaskrawozielony kolor, więc nie mogłam dokładnie przeczytać jak nazywał się ten "cudowny" budynek. Na parterze, po lewej stronie przez zakurzone okna przebijało się blade światło, które jako jedyne świeciło się w całym motelu, jednak świecący księżyc doskonale oświetlał popękane ściany, czy wybite okna na drugim piętrze. Z każdym krokiem chciałam wrócić do samochodu i tam spędzić noc. Założę się, że samochód dostałby więcej gwiazdek niż ten pseudo-motel.
               - Jesteś pewien, że to dobry pomysł by tu przenocować?- zapytałam go i zatrzymałam zanim zdążył pociągnąć za klamkę brązowych i odrapanych drzwi.
               - Spędzimy tu tylko kilka godzin.- powiedział.- Jest trzecia w nocy, a ja jestem cholernie zmęczony, a ten motel jest najbliższą rzeczą do spania, którą udało mi się znaleźć. Poza tym, nie może być, aż tak źle, prawda?- szturchnął mnie lekko w bok i pociągnął za klamkę, która zaskrzypiała tak samo jak drzwi, które chwilę potem otworzył.
               Wnętrze było nieco lepsze niż zewnętrza strona motelu, ale nadal odpychające. Ściany były pomalowane na brudny kolor żółci, chociaż sądzę, że na początku te ściany były po prostu żółte. Na środku sufitu zwisał żyrandol z popękanym żółtym karniszem i tylko on oświetlał cały parter bladym światłem. Podłoga była wyłożona czymś podobnym do dywanu o czerwonej barwie, a na końcu pomieszczenia znajdowała się orzechowa lada, za którą siedziała zmęczona kobieta wyglądając na około czterdzieści dwa, może pięć lat. Ruszyliśmy w jej kierunku, a Justin zapukał dwa razy w ladę, gdy stanęliśmy przed nią. Wzrok kobiety przeniósł się na nas, a lekki uśmiech pojawił się na jej smutnej twarzy. Założyła na swój nos swoje okrągłe okulary, które leżały obok niej i wyprostowała się.
               - Dzień dobry.- powiedział Justin, na co kobieta jedynie skinęła głową.- Chcemy dwuosobowy pokój na jeden dzień.- ponownie skinęła głową i odwróciła się do nas plecami biorąc jakiś kluczyk z plastikową zawieszką, na której napisany był numer pokoju. Położyła go na ladzie mówiąc ciche "proszę" i zapisała coś w w zeszycie, który leżał po jej prawej stronie.
               - To będzie 25 dolarów.- odezwała się po raz pierwszy i uniosła wzrok znad swoim kręconych włosów i okularów. Nie byłam zbytnio zdziwiona tak niską ceną, bo motel nie należał do najlepszych. W tym wypadku cena wydawała się adekwatna do jakości.
               Justin wręczył jej około 50 dolarów i nie czekając na resztę ruszył schodami w górę, a ja zaraz za nim. Zdążyłam zobaczyć jeszcze szczery uśmiech na twarzy kobiety, który pojawił się chyba po raz pierwszy od kilku dobrych tygodni, a może nawet lat. Brunet włączył światło na pierwszym piętrze i zaczął śledzić dokładnie wzrokiem po wszystkich drzwiach, aż w końcu zatrzymał się przed drewnianymi, które wyglądały nieco lepiej niż pozostałe. Na samej górze była srebrna plakietka, a na niej napisana czarnym kolorem liczba 11. Przekręcił klucz w zamku i popchnął drzwi przed siebie, powodując lekki zgrzyt, ale nie, aż tak głośny jaki zrobiły drzwi wejściowe.
               Pokój był średniej wielkości, nieco mniejszy od tego, w którym mieszkałam od czterech tygodni. Naprzeciwko drzwi było okno, a pod nim znajdowało się dwuosobowe łóżko. Na lewo od łóżka były białe drzwi, które zapewne prowadziły do łazienki, a w rogu znajdował się bujany fotel, obok, którego była brązowa komoda z radiem położonym na środku. Ściany miały dość przyjemny odcień błękitu, a widok z okna był nawet piękny. W oddali można było zobaczyć jakieś oświetlone miasto, przez które wcześniej zapewne przejeżdżaliśmy.
               - W sumie jest nawet w porządku.- odezwał się Justin i usiadł na bujanym fotelu w rogu pokoju.
               - W sumie.- wzruszyłam ramionami.- Mogę pierwsza pójść do łazienki?- zapytałam go, na co pokiwał głową twierdząco. Podeszłam do mojej walizki, z której wyciągnęłam damskie dresowe spodnie zwężane w nogawkach, a także białą bluzkę o dwa rozmiary za dużą z logiem jakiejś hokejowej drużyny, którą ubóstwiał Taylor i szczoteczkę oraz pastę do zębów.
               Powoli weszłam do łazienki dokładnie rozglądając się za czymś na kształt pająków lub innych przerażających owadów. Na szczęście cała toaleta była czysta, co sprawiło, że odetchnęłam z ulgą. Ściany były również błękitne, ale nieco wyblakłe. Po lewej znajdowała się umywalka, a nad nią lustro, a naprzeciwko niej prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę i dokładnie umyłam moje zęby, a następnie rozebrałam się i weszłam pod prysznic odkręcając na początku zimną, a chwilę potem ciepłą wodę. Zmoczyłam moje ciało i namydliłam się kremem pod prysznic, który wzięłam razem ze szczoteczką. Wyszłam z kabiny i sięgnęłam po ręcznik, który znajdował się w łazience. Owinęłam się nim i dokładnie wytarłam swoje mokre ciało. Następnie szybko przebrałam się w piżamę i zabierając wcześniejsze przybory wyszłam z łazienki. Justin od razu zerwał się z fotela i ruszył w stronę łazienki. Wyciągnęłam telefon z kieszeni moich spodni i spojrzałam na wyświetlacz. Była równo 3:30, ale nie czułam się jakoś specjalnie zmęczona, w przeciwieństwie do Justina.
               Zapaliłam lampkę nocną, która stała obok łóżka, a następnie zasłoniłam okno zasłonami, tak by światło księżyca, a później też słońca nas nie obudziło. Podeszłam do łóżka, z którego ściągnęłam narzutę, a następnie weszłam pod białą pościel. Spodziewałam się, że pokój będzie pełen pająków, zakurzony, a łóżko twarde. Jednak w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Wszystko było urządzone skromnie, ale to było w porządku.
               Poprawiłam poduszkę, na której leżałam i dokładnie przykryłam się kołdrą, ponieważ pokój był trochę chłodny. Minęło kilka minut odkąd się położyłam, a Justin wyszedł z łazienki ubrany w swoje bokserki i białą koszulkę na ramiączkach, która przylegała do jego ciała. Tak samo jak ja wyciągnął ze swoich spodni telefon i spojrzał na godzinę na wyświetlaczu. Szybkim krokiem ruszył w stronę łóżka i "rzucił" się na nie okrywając się kołdrą.
               - Wyjdziemy jutro koło 9, albo 10.- powiedział odwracając się w moją stronę.
               - Właściwie, to gdzie jedziemy?- zapytałam go, gdy uświadomiłam sobie, że kompletnie nie wiem w jakie góry ma mnie zabrać.
               - To... niedaleko.- wzruszył ramionami, ale ja dokładnie wiedziałam, że nie mówi mi prawdy.
               - Justin?- potrząsnęłam jego ramieniem.
               - To blisko, naprawdę.- pokiwał głową.- Jakieś dwa i pół tysiąca mil, może trochę mniej.- dodał nieco ciszej, ale i tak udało mi się usłyszeć jaką liczbę powiedział.
               - Ile?!- warknęłam na niego.- Przecież to jakieś dwa dni jazdy.- powiedziałam.
               - Ale tam są piękne góry, a ja wiem, że lubisz góry.- bronił się.- Poza tym Idaho jest fajnym miastem.
               - Idaho?!- ponownie krzyknęłam.- Boże, Justin...- jęknęłam.- Jutro jak wstaniemy wracamy do domu. Nie będę jechała dwóch dni, po to by zobaczyć góry.- syknęłam na niego, ale jego uśmiech wciąż nie schodził z twarzy. Milczał przez kilka minut, aż w końcu się odezwał.
               - Jest też druga opcja, znacznie bliższa niż Idaho.- zaczął.- Ale o tym dowiesz się jutro...- szepnął i odwrócił się do mnie plecami.
               - Justin, jestem dziewczyną.- odezwałam się.- Nie wytrzymam do jutra, masz mi powiedzieć teraz.- zaczęłam szturchać jego ramię, ale w odpowiedzi usłyszałam tylko chichot.
               - Dobranoc Dav.- mruknął i po kilku minutach usłyszałam jego równy oddech. Warknęłam poddając się i odwróciłam się na lewy bok, zasypiając, jednak przed tym sprawdziłam godzinę, która wskazywała 3:56.


               Do moich uszu dotarł dźwięk budzika, a zaraz potem poczułam jak łóżko skrzypi od jakiegoś ciężarem. Uniosłam się na rękach i zobaczyłam Justina, który wyciągał swoje ciuchy z walizki i ruszył do łazienki. Wyciągnęłam spod poduszki mój telefon i odblokowałam go wchodząc w nieprzeczytane wiadomości. Były dwie i każda należała do Brooke. Przejrzałam je i szybko odpisałam, że wrócę za tydzień wrócę i, żeby się nie martwiła. Odłożyłam telefon obok siebie, a w tym samym momencie z łazienki wyszedł Justin. Był ubrany w granatową koszulkę na krótki rękaw i szare spodnie w niskim krokiem. Na nogach miał tą samą co zwykle parę czarnych butów marki Supra, a na ręce swój srebrny zegarek. Uśmiechnął się w moją stronę i kiwnął głową na przywitanie.
               - Czy teraz mi powiesz jaka jest ta druga opcja?- zapytałam go, gdy usiadł na bujanym fotelu. Pokręcił jedynie przecząco głową i lekko uśmiechnął się.
               - Dowiesz się wkrótce.- wzruszył ramionami.- Ubierz się, jeśli wyjdziemy teraz to za jakąś godzinę będziemy w Cleveland i tam zdecydujesz.- dodał. Na jego słowa szybko wstałam z łóżka i podbiegłam do walizki wyciągając czystą bieliznę, bluzkę i przybory takie jak szczoteczka, szczotka do włosów i jakieś kosmetyki. Weszłam do środka i przemyłam swoją twarz, a włosy związałam w zwykłą i staranną kitkę. Umyłam szybko zęby i ściągnęłam z siebie piżamę, a następnie założyłam czarną bieliznę. Na nogi wsunęłam te same dresy, w których spałam, ponieważ były bardzo wygodne, a na górę założyłam wcześniej wziętą białą koszulkę z jakimś wakacyjnym nadrukiem. Sięgnęłam po maskarę, która leżała na umywalce i przejechałam kilka razy czarną szczoteczką po moich rzęsach. Pudrem przysłoniłam siniak obok oka, który nie był już tak bardzo widoczny, a usta zostawiłam niepomalowane. Poprawiłam jeszcze moją kitkę i wyszłam z łazienki siadając na zaścielone już łóżko.
               - O mój Boże.- usłyszałam za sobą, gdy zakładałam parę adidasów marki Nike. Podniosłam wzrok znad butów i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.- To chyba jakiś kobiecy rekord w przebieraniu się.- zachichotał i wstał z fotela idąc w moją stronę.
               - Zamknij się.- warknęłam na niego i poprawiłam nogawki moich dresów. Wrzuciłam do walizki wszystko z czego korzystałam prędzej i zasunęłam ją kładąc obok drzwi do pokoju. Wzięłam mój telefon, który leżał na narzucie łóżka i sprawdziłam godzinę.- Jest 9:25, jedziemy?- spojrzałam na niego, a on jak zwykle zachichotał i pokiwał głową na "tak". Wstaliśmy z naszych miejsc i podeszliśmy do drzwi, ale w momencie, w którym chciałam wziąć moją walizkę, Justin mnie wyprzedził.
               - Daj ją.- rozkazałam mu, ale on mnie zignorował i wyszedł z pokoju. Jęknęłam cicho i wyszłam chwilę po nim zamykając dokładnie drzwi od pokoju i zbiegając po schodach. Brunet stał już przy ladzie i czekał na mnie i na klucze. Uśmiechnęłam się do tej samej kobiety, która siedziała też wczoraj za ladą. Położyłam klucze na ladzie, a ona odwiesiła je na miejsce.
               - Do widzenia.- powiedzieliśmy od niej, gdy byliśmy przy drzwiach od motelu, ale kobieta nic nie powiedziała tylko skinęła głową i znów się uśmiechnęła.
               Wydawała się bardzo miła, a jej uśmiech był naprawdę szczery. Wyglądała tak jakby dziękowała nam za to, że zatrzymaliśmy się tutaj i, że chociaż zapłaciliśmy za nocleg. W sumie to było nawet miłe uczucie, gdy zobaczyłam jej uśmiech wczoraj w nocy, gdy zobaczyła jaki napiwek dostała od Justina. Dziś też wyglądała na zadowoloną i szczerze mówiąc fakt, że mogę kogoś uszczęśliwić był nawet w porządku.
               Wsiadłam do samochodu, a Justin poszedł włożyć nasze walizki do bagażnika. Wrócił po chwili i odpalił silnik, a następnie wjechał na ruchliwą już drogę, która prowadziła do Cleveland. Oparłam głowę o szybę i zaczęłam podziwiać to, co przemijało za nią. Przez kilka kilometrów ciągnęła się pusta przestrzeń, która powoli zaczęła się wypełniać pojedynczymi drzewami i jakimiś wysokimi krzakami. Cała okolica wyglądała na przyjemną i mało zanieczyszczoną, choć pośrodku niej ciągnęła się największa autostrada, którą przemierzało dziennie kilkadziesiąt tysięcy pojazdów.
               - Zatrzymamy się w jakieś kawiarni, zjemy coś i znów ruszymy.- powiedział po chwili jazdy.
               - I powiesz mi, co jest tą drugą opcją.- dodałam.
               - Jeśli będziesz grzeczna, to kto wie.- wzruszył ramionami i przyspieszył wymijając kilka samochodów przed nami.
               - Justin, nie rób sobie ze mnie jaj. Zachowujesz się jak głupek.- mruknęłam do niego, gdy ten głupio zaczął się do mnie uśmiechać.
               - Justin, nie rób sobie ze mnie jaj. Zachowujesz się jak głupek.- przedrzeźniał mnie udając mój głos, co swoją drogą w ogóle nie brzmiało jak ja.
               - Przestań.- walnęłam go w ramię i skrzyżowałam ręce na piersiach.
               - Przestań.- ponownie się odezwał i zaśmiał.
               - Obok mnie siedzi najseksowniejsza i najpiękniejsza dziewczyna na całym świecie.- powiedziałam i uśmiechnęłam się zwycięsko w jego stronę, wiedząc, że już tego nie powtórzy.
               - Okej, przestaje.- uniósł brwi oblizując przy okazji swoje usta i skupił się na drodze.
               Wyciągnęłam telefon z kieszeni i go odblokowałam pisząc smsa do Brooke. Nie wiem dokładnie ile czasu z nią pisałam, ale, gdy skończyłam właśnie przejeżdżaliśmy obok znaku informującego, że jesteśmy w Cleveland. Jeździliśmy po mieście jeszcze jakieś pięć minut szukając jakieś restauracji, kawiarni, czy jakiegoś baru. Zatrzymaliśmy się pod jakimś zwyczajnym barem i weszliśmy do środka. Nie było tu jakoś specjalnie elegancko, to był zwykły bar z tanim jedzeniem. Usiedliśmy pod oknem mając widok na oddalone od nas o kilkanaście kilometrów Jezioro Erie. Po chwili podeszła do nas kelnerka, nieco starsza od nas o czarnych włosach spiętych w długi warkocz i firmowym stroju kelnerskim. Podała nam menu i tak jak większość kobiet uśmiechnęła się znacząco do Justina. Nie byłam zazdrosna o nią, ale dziwnie się poczułam, gdy Justin odwzajemnił jej głupi uśmiech i spojrzał na jej tyłek, gdy odchodziła. W sumie, to sądzę, że nie polubiłabym się z nią.
               - Co zamawiasz?- zapytał po chwili Justin, gdy przypomniał sobie, że poza Głupią Kelnerką, ja też tu jestem.
               - Chyba naleśniki i kawę.- odparłam i odłożyłam menu na stół czekając, aż Głupia Kelnerka znów przyjdzie przyjąć nasze zamówienia. Jak na zawołanie pojawiła się obok nas i kompletnie mnie olewając odezwała się do Justina.
               - Więc, co zamawiasz?- zapytała starając się być choć odrobinę seksowna, ale nawet, gdyby chciała, to jej głupia twarz to uniemożliwiała.
               - Dużą porcję frytek i do tego colę.- powiedział i uśmiechnął się w jej stronę. Głupia Kelnerka szybko zapisała jego zamówienie i niechętnie odwróciła się w moją stronę posyłając raczej grymas zamiast uśmiechu.
               - A ty?- spytała oschle unosząc swoje głupie brwi do góry.
               - Porcję naleśników z syropem klonowym, ale nie przesadź z nim. Niewielka ilość wystarczy. A do tego czarną kawę z odrobiną mleka.- uśmiechnęłam się sztucznie w jej stronę, ale nie na tyle, by zauważyła jak bardzo zdążyłam ją już znielubić. Głupia Kelnerka zapisała wszystko w notesie i odeszła, ale przed tym jednak ponownie uśmiechnęła się do Justina.
               - Wiec, jak się bawisz?- odezwał się brunet, przerywając ciszę między nami, która swoją drogą była nawet w porządku.
               - Jest okej.- odparłam i zwróciłam wzrok w stronę baru, gdzie Głupia Kelnerka nieustannie patrzyła w naszą stronę.- Czy ona może przestać?- jęknęłam przykuwając uwagę Justina do tego samego miejsca, w które się wpatrywałam.
               - Kto?- zapytał. Nie wiem, czy on udaje, czy nie, ale chyba właśnie wygrał konkurs na Idiotę roku.
               - Boże...- mruknęłam. Po jakiś pięciu minutach, może trochę więcej znowu do naszego stolika podeszła Głupia Kelnerka naszymi zamówieniami. Jak zwykle na początku podała frytki oraz colę Justinowi posyłając ten sam, co zwykle głupi, ale jej zdaniem seksowny, uśmiech, a następnie niechętnie odwróciła się do mnie i położyła przede mną dwa naleśniki i czarną kawę.
               - To będzie 12 dolarów.- powiedziała i wzięła pieniądze od Justina, oczywiście, gdy odchodziła uśmiechnęła się do niego. Naprawdę, ta dziewczyna jest cholernie irytująca i głupia.
               Spojrzałam na moje jedzenie zastanawiając się przez chwilę, czy nie dosypała mi czegoś do nich.
               - Dlaczego nie jesz?- zapytał Justina widząc jak przyglądam się zamówieniu.
               - Sądzę, że czegoś mi tam dosypała.- mruknęłam i wbiłam widelec w jednego z naleśników.
               - Nie wydurniaj się, tylko jedz.- westchnął i znów powrócił do jedzenia swoich frytek. Powoli wzięłam kawałek naleśnika do ust i dokładnie pogryzłam, będąc gotowa na wyplucie tego, gdy poczuje w nich coś dziwnego. Jednak naleśniki okazały się nawet dobre, tak samo jak i kawa, co mnie trochę zmartwiło, bo chciałam mieć jakiś pretekst, do tego, że Głupia Kelnerka mnie nie lubi i chciała mnie otruć.
               - Więc, jesteśmy w Cleveland.- zaczęłam, gdy skończyłam jeść pierwszego naleśnika.- Powiesz mi w końcu?- spojrzałam na niego odrywając go tym samym od jedzenia.
               - Nie wiem o czym mówisz.- wzruszył ramionami.
               - Zaraz wyleję tą kawę na twoją twarz i nawet Głupia Kelnerka ci nie pomoże.- warknęłam na niego, a on podniósł swoje ręce w geście obronnym i przewrócił swoimi oczami.
               - No okej.- westchnął.- Więc pomyślałem, że skoro jesteś zbyt leniwa by jechać do Idaho i chodzić po górach, to możemy pojechać do Chicago. Mówiłaś kiedy, że mieszka tam twoja Babcia i, że nie byłaś tam odkąd się wyprowadziłaś, więc sądzę, że to nawet dobry pomysł.- dokończył.
               - O mój Boże.- powiedziałam.- Mówisz poważnie, czy sobie ze mnie żartujesz?- uniosłam brew spoglądając na niego.
               - Całkowicie poważnie.- odpowiedział mi i dokończył pić swoją colę.
               - Boże, to najlepsza rzecz jaką kiedykolwiek ktoś zrobił dla mnie.- mruknęłam.- Dziękuję, dziękuję, dziękuję.- dodałam i przeniosłam się obok niego, by go przytulić. Kątem oka dostrzegłam Głupią Kelnerką, która wpatrywała się w nas, a jej mina nieco zrzedła, gdy zobaczyła, że Justina odwzajemnił mój uścisk. Jeden zero, Głupia Kelnerko.
               - Czyli jedziemy do Chicago?- zapytał, gdy się od niego oderwałam.
               - Tak!- prawie, że krzyknęłam.- Zatrzymamy się u mojej Babci i spędzimy z nią miły tydzień. Będzie fajnie.- dodałam. To było naprawdę miłe i sprawiło, że byłam szczerze szczęśliwa. Odwiedzić moją Babcię i rodzinne Chicago to najlepszy prezent jaki kiedykolwiek mogłabym dostać.
               - Cóż, więc... jedziemy?- pokiwałam twierdząco głową i wstałam od naszego stolika idąc w stronę wyjścia razem z Justinem. Wychodząc posłałam jeszcze uśmiech Głupiej Kelnerce, która wyglądała na nieco złą widząc Justina obejmującego moją talię. Cóż, dwa zero, Głupia Kelnerko.


____________________

7 stron A4 jest, więc rozdział, chyba okej, co nie? :) Nie wiem, czy są jakieś błędy, więc z góry przepraszam za nie, ale jestem zbyt leniwa, by je posprawdzać i wgl. 
Rozdział 15 nie wiem kiedy się pojawi, ale na pewno jeszcze w tym miesiącu.
Chcę wam podziękować za ponad 50 komentarzy pod ostatnim rozdziałem. To takie miłe, gdy zobaczyłam to i wgl. Dziękuję wam bardzo :')
Komentujcie, choćby to miało być 1 słowo. Chcę po prostu wiedzieć ile osób czyta, to co piszę :')
Co do opowiadania, które będę kontynuowała pod Chance Purpose, to na dzień dzisiejszy będę pisała numer 3, czyli to o sławnym Justinie. 

Macie tu mojego aska, zadawajcie pytania, spamujcie, cokolwiek: ask.fm/awwbiebsy 

42 komentarze:

  1. Haha, ta akcja z kelnerką była genialna. Świetnie to wymyśliłaś. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. o jaa *.* haha to z kelnerką najlepsze hihihi xD ♥
    kocham to ^^ rozdział cudowny! ♥ czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. rozwaliła mnie ta kelnerka, hahaha xd
    świetny rozdział :)

    @roks_m <3

    OdpowiedzUsuń
  4. super <3 czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. KOCHAM TO ♥ rozdział genialny, z tą kelnerką omg nie mogłam z tego xD już się nie moge doczekać następnego rozdziału fsfh *o*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie, nie było błędów. Ja przynajmniej nie zauważyłam. Kocham i nie wiem, czy wytrzymam do następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak jak dziewczyny wyżej napisały - akcja z kelnerką najlepsza. I nie wiem, który już raz to powtarzam, ale Justin jest taki uroczy <3 W dodatku ta propozycja żeby pojechali do Chicago. Świetnie. I śliczny wygląd bloga :3

    @swaginrackcity
    badmeetsevil-tlumaczenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże to jest G E N I A L N E <3 Dawaj szybko następny bo nie wytrzymam ;3

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahaha... Akcja z kelnerką była najlepsza. Boże.. Hahahaha.. Pizgam :D hahahahahah.. "Cóż, dwa zero, Głupia Kelnerko." :D
    Kooocham to <3
    Nowy rozdział u mnie: http://becauseofyou-jb.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. hahahhahahaah to z kelnerką, to była po prostu najlepsza akcja tygodnia xd

    OdpowiedzUsuń
  11. N I E S A M O W I T E! <3 jak juz kilka osob wczesniej wspominało: kelnerka najlepsza. baaaardzo słodkie ze dav jes zazdrosna o justina;] czekam na następny♥

    OdpowiedzUsuń
  12. piękne *-* czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  13. KCKCKCKC <3 świetnie piszesz <3 czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały:D:D

    OdpowiedzUsuń
  14. glupia kelnerka wygrala :D boze ja normalnie nie moge pojac jak ty tak swietnie piszesz...moim zdaniem to ty powinnas wydac ksiazke czy cos bo szkod amrnowac taki talent jaki ty masz :) jestes swietna i tyle :) czekam na nastepny

    thelovestoryforyou.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. rewelka ! serio jest zajebistyy ! :) czekam na nn :):*

    OdpowiedzUsuń
  16. HAHAHAHAHHA ! GŁUPIA KELNERKA ! <3 hahahahaha ;') Rozdział boskie. *____*

    OdpowiedzUsuń
  17. strasznie mi się podoba :) myślę, że ona go nie zabije i że będą razem :) czekam na nn ;)
    zapraszam do mnie http://iwracaszbyodejsc.blogspot.com/ On nic o niej nie wiedząc założył się o nią. Nie przewidując skutków przyszłości. Ona nie będąc tego świadoma, chciała go poznać. :)))

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetnie piszesz :D Kocham to opowiadanie i uważam że masz talent ;) Czekam na następny :) xx

    OdpowiedzUsuń
  19. Hahah, to z kelnerką najlepsze xD
    Masz ogromny talent do pisania ! <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Justin jest taki KOCHANY !

    OdpowiedzUsuń
  21. cuuuudowny <3
    kocham cię <3

    OdpowiedzUsuń
  22. no bejbe powiem ci że zrezygnował z pójścia nad morze by czytać twój blog <3 Czekam na następny <3 Jestem ciekawa co wydarzy się w dalszych rozdziałach :D<33

    OdpowiedzUsuń
  23. Ha ha ha . Ta akcja z ,, Głupią Kelnerką '' po prostu Boska . <3 Czekam na następny ;P

    OdpowiedzUsuń
  24. Kocham to opowiadanie! <33

    OdpowiedzUsuń
  25. Już się nie mogę doczekać następnego ! Bardzo dziękuję Ci że piszesz to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  26. No w końcu skończyłam czytać wcześniejsze rozdziały i musze powiedzieć, że chyba zacznę czytać opka o JB, bo zawsze czytałam tylko tłumaczenia. Bardzo mi się podoba. Pomysł też wydaje się być bardzo fajny. Życzę weny i chęci do pisania.
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  27. uff jestem juz na biezaco ale nie ciesze sie z tego powodu bo bede mussiala dlugo czrkac ba kokejbe rozdzialy... pozatym cudowny jest ten rozdzial <3 nie moge sie doczrkac az doajada do Chicago *.*

    OdpowiedzUsuń
  28. Świetny rozdział. Już nie mogę się doczekać kolejnego ;)
    Powodzenia w pisaniu i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Dzisiaj znalazłam to opowiadanie, przeczytałam wszystkie rozdziały i wiesz co? to jest najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam, a czytam Bronx, danger, afterlight itp, które są dobre, ale twoje przebija wszystko. Zwykle nie płacze, ale czytając twojego bloga łzy mi spływały po policzkach, wspaniałe opisujesz uczucia bohaterów, są takie emocje, że ugh nie umiem tego opisać słowami. Ja teraz żyję tym opowiadaniem, błagam nie przestawaj go pisać, masz ogromny talent, ktorego można tylko pozazdrościć. Kocham Cię dziewczyno i życzę weny. Kurwa, najlepszy blog ever.

    OdpowiedzUsuń
  30. Uwielbiam to opowiadanie ;***

    OdpowiedzUsuń
  31. Uwielbiam to opowiadanie ;***

    OdpowiedzUsuń
  32. Fantastyczne //@VeronikaMiriam

    OdpowiedzUsuń
  33. Glupia kelnerka... glupia kelnerka..... glupia kelnerko... glupia kelnerka jezy to bylo dobre caly czas sie smialam i glupia kelnerka

    OdpowiedzUsuń
  34. a ja bym tej Głupiej Kelnerce na pożegnanie fucka pokazała >:D

    OdpowiedzUsuń