Justin's POV
Do moich uszu dotarł dźwięk pikania. Wydawało mi się, że dochodził on z każdej strony i przy tym okropnie drażnił moje uszy. Cicho jęknąłem powoli otworzyłem moje oczy, mrugając kilka razy przy tym powiekami. Czułem się strasznie zmęczony, tak jakbym nie spał całą noc, ale przecież przed chwilą się obudziłem. Temu uczuciu towarzyszyło też jakieś roztargnienie, strach o kogoś. Czułem się tak jakbym był duszą gdzieś indziej.
Rozejrzałem się wokół i zobaczyłem, że znajduję się w szpitalu. Całe pomieszczenie było dość duże. Niebieskie kafelki na ścianach i wyblakłe już białe płytki na podłodze. Po mojej lewej znajdowało się duże okno, które ukazywało widok na jakieś miasto i różne lekarskie sprzęty, od których pochodziło to uciążliwe pikanie, a po prawej znajdowały się jeszcze trzy inne łóżka z innymi pacjentami.
- Widzę, że się Pan obudził Panie.. Justinie Bieberze.- odezwał się donośny męski głos. Skierowałem wzrok naprzeciw mnie i ujrzałem siwego już lekarza, który wyglądał na około pięćdziesiąt sześć, może osiem lat. Miał również lekką nadwagę, lekarski wąski, który był oznaką doświadczenia lekarza i biały fartuch ukazujący jego niedokładnie wyprasowaną koszulę.
- Tak.- pokiwałem głową.- Mogę wiedzieć, co się stało, że znalazłem się w szpitalu?- zapytałem go, gdy ten cicho mruknął oglądając jakąś kartę.
- Miał Pan wypadek samochodowy.- powiedział.- Nie był to jednak dla Pana poważny uszczerbek na zdrowiu. Miał Pan jedynie wstrząs mózgu oraz kilka odłamków szkła w swoim ciele.- powiedział.
- A co z Davonne?- zapytałem przypominając sobie, że razem ze mną jechała również Dav.
- Jaką "Davonne"?- zapytał lekarz poprawiając swoje okulary.
- Davonne Lowner. Jechała razem ze mną samochodem.- odpowiedziałem szybko zaczynając martwić się o nią.
- Ah, tak. Zajmuje się nią Doktor Harrison i z tego, co wiem właśnie przechodzi operację.- mruknął odkładając kartę, którą wcześniej się zajmował.
- Jaką operację?- przełknąłem głośno ślinę bojąc się o to jakie obrażenia musiała odnieść Dav.
- W odróżnieniu od ciebie jej obrażenia są dość poważne. Dziewczyna ma złamane żebra, otwarte złamanie nogi i poważny wstrząs mózgu, ale jej stan jest stabilny.- powiedział. Poczułem jednocześnie ulgę i ogromny strach o nią.
- Ale wyjdzie z tego, prawda?- zapytałem go. Wiedziałem, ze taki lekarz jak on nie okłamuje pacjentów.
- Tak, jak najbardziej, Jednak będzie dłużej dochodziła do siebie niż ty. Można powiedzieć, że ty już doszedłeś do siebie i jutro popołudniu będziesz mógł wyjść ze szpitala.- odezwał się, powodując u mnie lekką ulgę.- Teraz przepraszam, ale muszę iść zająć się kolejnym pacjentem. Do zobaczenia.- pokiwałem głową i wzrokiem odprowadziłem go, aż do wyjścia.
Poprawiłem się na łóżku i lekko przymknąłem oczy. Byłem uspokojony wiedząc, że Dav żyje i jej stan jest dobry, a w dodatku za kilka godzin ją zobaczę. To na pewno. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby okazało się, że nie żyje, albo jej stan jest okropny. Chyba razem z nią umarłbym. Uznasz to za głupotę? Być może, ale to nie ty przechodzisz teraz przez to co ja, i to nie ty zakochałeś się w kimś, kto nie mówi o uczuciach. Więc, gdyby okazało się, że jutro już nie miałoby być Davonne, ja- umarłbym już dzisiaj by nie spędzić ani sekundy bez niej.
- Jezu, Justin!- usłyszałem głos, który należał do mojej Mamy i poczułem jak się do mnie przytula.- Tak strasznie się o Ciebie bałam i zaraz po tym, gdy lekarz zadzwonił, że miałeś wypadek od razu razem z Tatą ruszyliśmy do Chicago.- powiedziała i jeszcze bardziej się do mnie przytuliła.
- Z Tatą?- zapytałem ją.- Przecież mieliście mieć rozwód, separację, po tym wszystkim, co się.. stało.- mruknąłem, kiedy Mama odsunęła się ode mnie.
- Trochę się zmieniło, synu.- spojrzałem w górę widząc mojego Tatę, który przytula mamę w pasie i gładzi po ramieniu. Poczułem ulgę widząc ich obok siebie. Byli małżeństwem od dwudziestu dwóch lat i nie wyobrażałem sobie jak z dnia na dzień mieliby przestać nim być, i Oni pewnie też.
- Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Po tym jak wyjechałeś dużo rozmawialiśmy o wszystkim, o Tobie, o tym jak zaniedbaliśmy nasze małżeństwo i Ciebie również. Twój Tato postanowił mi wybaczyć i zaczęliśmy można powiedzieć, że od nowa.- wyjaśniła mi Mama i uśmiechnęła się.
- Uh, to świetnie.- pokiwałem głową i oblizałem moje suche usta.
- Jesteś zmęczony?- zapytali mnie oboje.- Jeśli tak, to przyjdziemy później i...
- Nie.- przerwałem jej.- Czuję się dość dobrze, ale jestem nieco zmartwiony.- mruknąłem.
- Czym?- spojrzał na mnie Tata, tak jakby wiedząc, że chodzi o jakąś dziewczynę i jak zwykle nie mylił się.
- Razem ze mną jechała pewna dziewczyna i ona... Cóż, ma teraz jakąś operację, wiecie.- wzruszyłem ramionami nieco ściszając mój głos.
- To twoja nowa dziewczyna?- moja Mama otworzyła szeroko oczy wypowiadając te słowa i zajęła miejsce przy moim łóżku.
- Co? Nie.- zmarszczyłem brwi kiwając przecząco głową.- Ona jest tylko dobrą znajomą. Razem wyjechaliśmy do Nowego Jorku.- odezwałem się, tłumacząc im.
- Dobre znajome nie zabiera się na dość długą wycieczkę.- mruknął cicho Tato poruszając kilka razy brwiami.- Nie będziemy z Mamą nawet pytać dlaczego jechałeś do Chicago, bo wiemy, że i tak nam nie odpowiesz, ale... Ale chyba możemy zapytać, co łączy cię z tą dziewczyną, co? Ja w twoim wieku na takie wycieczki nie zabierałem dobrych znajomych.- odezwał się opierając swoje dłonie i koniec szpitalnego łóżka.
- Mówię poważnie, Dav to tylko przyjaciółka.- broniłem się.
- Oh, więc teraz to przyjaciółka.- zagruchała Mama.
- Chyba jestem zmęczony, wiecie?- jęknąłem cicho zamykając oczy. Moi rodzicie potrafią czasami zachowywać się jak jakieś ciekawskie dzieci, choć już dawno są po czterdziestce.
- Nie denerwuj się Justin. Jako twoi rodzicie jesteśmy po prostu ciekawi, jak ma się twoje życie uczuciowe i, czy czasem nie zamierzasz nam powiedzieć, że będziemy dziadkami.- odezwała się Mama wywołując u mnie ciche jęknięcie na jej ostatnie słowa.
- Jestem. Cholernie. Zmęczony. Więc. Cześć.- sapnąłem zakrywając uszy poduszką. Wiem, dziecinne, ale nie tak bardzo jak wypytywanie mnie o Dav przez rodziców.
- Dobrze, już dobrze. Idziemy, ale wrócimy za kilka godzin.- pożegnała się Mama całując mnie lekko w czoło.
Kiedy poczułem, że w pomieszczeniu nie ma już moich rodziców, otworzyłem oczy i westchnąłem. Spałem pewnie od kilku godzin, ale i tak jestem bardzo zmęczony i wciąż martwię się o Davonne i o to, czy aby na pewno uda jej się wyzdrowieć. Martwię się o nią i strasznie rozczulam, gdy jest obok mnie, albo gdy o niej pomyśle. Ale nie wińcie mnie, gdybyście ją poznali również nie bylibyście tacy sami.
Poprawiłem się na łóżku i po chwili znów zamknąłem oczy wyobrażając sobie, jak to wszystko dalej się ułoży. Czy wrócę do Los Angeles? Albo może znów będę musiał mieszkać w Nowym Jorku? Jak ułoży się wszystko między nami, kiedy na przykład już na stałe wrócimy do domu? Mam cichą nadzieję, że będziemy się dalej zadawać, albo może między nami coś się rozwinie? To byłoby dobre, bo w pewnym sensie czuję, że nie jestem jej obojętny- tak samo jak ona mnie.
Davonne's POV
Wzięłam jeden głęboki oddech, kiedy usłyszałam pomrukiwanie mojego imienia i lekko uchyliłam powieki. Od razu w oczy rzuciły mi się trzy twarze, które były nade mną i drażniące moje oczy światło zza nich.
- Dzień dobry.- skinęła w moją stronę kobieta o ciemnych włosach i lekko się uśmiechnęła.- Wiesz, który jest dzisiaj i jak masz na imię?- zapytała mnie.
- Dziś jest czwarty czerwca, a ja mam na imię Davonne.- mruknęłam cicho, gdy znaleźliśmy się w windzie, a jeden z pielęgniarzy nacisnął jakiś guzik.
- Zgadza się.- ponownie skinęła głową.- Kiedy przewieziemy cię na Twoją salę, wytłumaczę ci, co się stało i jak tu trafiłaś.- dodała. Pokiwałam lekko głową, co sprawiło mi ogromny ból w klatce piersiowej. Kiedy nieco się już przebudziłam zrozumiałam, że ból w klatce piersiowej jest ciągle i strasznie boli.
Od razu, gdy wyszliśmy z windy udaliśmy się do sali z numerem 203, gdzie oprócz mnie znajdowały się jeszcze dwie inne pacjentki.
Młody pielęgniarz postawił moje łóżko przy samym oknie, a zaraz po nim obok mnie pojawiła się lekarka. Miała może nieco ponad czterdzieści lat, może trochę więcej, krótkie kasztanowe włosy i bardzo rzucające się błękitne oczy. Miała biały fartuch, który był całkowicie rozpięty i ukazywał jej dobrze dobrany strój. Była ubrana w kremową koszulkę z dekoltem w serek i czarną spódnicę nieco za kolana, a na nogach miała płaskie białe półbuty.
Kiedy lekarka sprawdzała i zapisywała coś na mojej karcie pacjenta, pielęgniarz podłączał mnie pod różne sprzęty, które były po mojej lewej stronie, które uciążliwie pikały.
- Nazywam się Molly Harrison i jestem twoim lekarzem prowadzącym. Wczoraj odniosłaś dość poważne obrażenia w wypadku i dlatego dziś obudziłaś się na bloku operacyjnym.- mówiła.- Miałaś wstrząs mózgu oraz masz połamane żebra dlatego odczuwasz zapewne duży ból w klatce piersiowej.- dodała.
- A dlaczego miałam operację?- przerwałam jej.
- Podczas wypadku wypadłaś przez okno i złamałaś nogę. Na twoje nieszczęście było to złamanie otwarte, dlatego musieliśmy operować.- wyjaśniła mi.- Jak się czujesz?- zapytała.
- Strasznie boli mnie klata piersiowa i lewa noga, ale poza tym czuję się dość dobrze.- odpowiedziałam jej, na co pokiwała głową.
- To oczywiste. Ból w klatce piersiowej będzie się nasilał, ale twoja noga za kilka minut powinna już miej boleć. Jeśli jednak ból będzie utrudniał ci oddychanie musisz natychmiast mnie powiadomić, dobrze?- zapytała mnie, na co ja skinęłam głową.- Twoi rodzicie przyjechali i chcieliby się z tobą zobaczyć. Czujesz się na tyle dobrze, by móc się z nimi zobaczyć?- oznajmiła i odłożyła kartę na stolik obok mnie.
- Tak, proszę ich wpuścić.- mruknęłam i okryłam się bardziej pościelą, ale zrobiłam to bardzo ostrożnie by nie nasilić jeszcze bardziej bólu w klatce piersiowej.
- Dobrze.- uśmiechnęła się.- Wrócę do ciebie za kilka godzin by dać ci lekarstwa, a niedługo powinna przyjść pielęgniarka ze śniadaniem.- dodała i wyszła.
Przymknęłam lekko oczy i zastanawiałam jak doszło do wypadku. Od razu przed moimi oczami pojawiły się oczy Justina. Od razu zaczęłam się o niego martwić, bo z tego, co pamiętam ostatni raz widziałam go nieprzytomnego. Mam nadzieję, że jest z nim lepiej niż ze mną.
- Cześć Davonne.- usłyszałam i odwróciłam moją głowę lekko w prawą stronę. Kilka kroków od mojego łóżka ujrzałam moją Mamę oraz stojącego obok niej Tatę.
- Hej.- mruknęłam przez suche usta i wzięłam łyk wody ze szklanki, która leżała na stoliku obok.
- Jak się czujesz? Pani Harrison mówiła, że twój stan się polepsza, ale i tak nie jest najlepiej.- westchnęła i zajęła miejsce na białym krześle obok mojego łóżka. To samo po chwili zrobił mój Tato.
- Jest w porządku.- odpowiedziałam.
Atmosfera między mną, a rodzicami była napięta, ale nie oczekiwałam, że będzie inaczej. Jest między nami za dużo różnic i w dodatku wciąż mam do nich żal o przeprowadzkę, o nową szkołę, o to, że dla nich zawsze najważniejszy jest Paul i o ten cały Nowy Jork, do którego mnie wysłali z nadzieją, że będzie to dla mnie kara, jednak mogę jasno stwierdzić, że to najlepsze cztery tygodnie w moim życiu.
- Paul nie mógł przyjechać razem z nami, ponieważ ma teraz sesję, ale kazał nam cię pozdrowić i życzyć ci powrotu do zdrowia.- odezwał się Ojciec, przerywając ciszę panującą miedzy nami.
- To fajnie.- mruknęłam. Oni nawet w takiej chwili nie przestają mówić o Paulu.
- Wiemy, że jesteś na nas zła i masz do tego prawo.- zaczęła Mama.- Niepotrzebnie wysyłaliśmy cię do Nowego Jorku myśląc, że to coś zmieni, ale nawet, gdybyś choć trochę się zmieniła to i tak nie dla nas, prawda?- pokiwałam głową na "tak".- Przyznajemy się, zaniedbaliśmy cię i skupialiśmy się na Paulu, ale to nie dlatego, że przestaliśmy cię kochać, ale wydawało nam się, że dorosłaś. Zaraz po tym, gdy przeprowadziliśmy się do Los Angeles strasznie się zmieniłaś, a kiedy my zrozumieliśmy, że robisz to by wrócić do Chicago, było już za późno by coś ratować.- powiedziała.- Pamiętaj, że cię kochamy i jesteś tak samo ważna dla nas jak Paul.- dodała.
- Ja też was kocham.- odezwałam się.- Tęsknię za Babcią, za przyjaciółmi. Wiem, że nie ma już szansy by znów zamieszkać w Chicago, ale moglibyśmy spędzać tam wakacje, albo przyjeżdżać raz na miesiąc.- odezwałam się.
- Zaraz po tym jak wrócimy do Los Angeles, weźniemy tydzień urlopu i pojedziemy odwiedzić Babcię, prawda Tom?- spojrzała na niego Mama i lekko się uśmiechnęła.
- Jasne.- pokiwał głową.- Twój lekarz powiedział, że za pięć dni będziesz już mogła wyjść, a jeśli Twój stan będzie się polepszał możesz wrócić do domu szybciej.- dodał.
- Damy ci chwilę spokoju i odwiedzimy cię niedługo razem z Babcią.- dodała Mama i poklepała mnie po ramieniu.
Chwilę potem wyszli zostawiając mnie całkowicie samą i z odrobinę lepszym humorem. Ten krótki monolog mojej mamy i to wypowiedziane przez nią "kocham cię" było miłe, naprawdę. Czy poczułam się lepiej? Na pewno. Chyba każdy by poczuł się lepiej. Jednak wiem, że to nie było ostatnie "kocham" w moim i rodziców życiu.
Dużo zmieniło się od ostatniej naszej rozmowy. Była to kłótnia, ale kiedy przypominam się inne, one również były kłótniami. No może oprócz ostatniej rozmowy przed wyjazdem, ale to zupełnie coś innego. Czuję się inna, zmieniona. Może lepsza? Wiem, że to w dużej mierze dzięki Justinowi i jego rozmowach, tym, że się mną zainteresował. Może to dziwne, ale czasami dziękuję Taylorowi za to, że go poznałam, bo gdyby to się nie stało.. kto wie, czy w ogóle poznałabym się z Justinem.
- Hej.- ktoś szepnął nade mną, więc otworzyłam oczy. Moim oczom ukazał się Justin z dość dużym uśmiechem na twarzy.- Obudziłem się?- zapytał.
- Nie.- odszepnęłam.- Miałam po prostu zamknięte oczy.- dodałam.
- Jesteś na pewno zmęczona, ale nie mogłem dłużej czekać na to, żeby cię zobaczyć i spytać jak się czujesz.- mówił.- Mój lekarz mówił, że miałaś operację, więc tym bardziej chciałem cię odwiedzić.- powiedział i zajął miejsce obok mnie, gdzie wcześniej siedziała moja Mama.
- Niestety.- jęknęłam.- Boli mnie wszystko, ale przynajmniej wcześniej wrócę do domu.- dodałam i lekko się uśmiechnęłam.
- Cóż, czyli nie chcesz, więcej siedzieć ze mną w Nowym Jorku?- jego twarz przybrała smutny wyraz twarzy. Oparł się o swoje dłonie i skierował wzrok dokładnie w moje oczy lekko je przymrużając.
- Nie o to chodzi głupku.- szturchnęłam go lekko w ramię.- Lubię cię i twoje towarzystwo jest nawet okej, ale wolę siedzieć w Los Angeles, w moim własnym pokoju niż w tym głupim Nowym Jorku.- odpowiedziałam.
- Zaraz, zaraz. Sądzisz, że moje towarzystwo jest tylko okej?- zapytał zdziwiony.
- O Jezu, jesteś taki dziwny czasami.- mruknęłam.- Twoje towarzystwo to najlepsze, co mnie kiedykolwiek spotkało i nie wiem, co bym zrobiła, gdyby ciebie nie było. Chyba bym się zabiła.- odparłam przesłodzonym głosem.
- Cóż, jeżeli tak.. to ja zabiłbym się prędzej, by nie przeżyć ani sekundy bez ciebie.- odpowiedział po chwili.
Moje serce stanęło na moment i lekko rozszerzyłam moje oczy. Mam nadzieję, że to, co słyszę nie jest jakimś efektem dodatkowym wstrząsu mózgu, bo bardzo chcę by to okazało się realne, naprawdę.
- Zabrzmiało, głupia, prawda?- jęknął.- Uh, zapomnij o tym.- dodał i nieco odsunął się ode mnie.
- Dlaczego mam zapomnieć? To było bardzo słodkie.- odpowiedziałam mu.
- Ckliwe, głupie. Zabrzmiało jakbym grał w jakieś tandetnej komedii romantycznej.- dodał.
- Lubię te "tanie komedie romantyczne" debilu.- odparłam krzyżując ramiona na piersi, sprawiając sobie przy tym lekki, ale znośny ból.
- A ja lubię ciebie i to jak czasami się rumienisz.- dodał.- I nawet nie zaprzeczaj, to widać.- wskazał ręką na mój policzek.- Słooodka.- powiedział przeciągając "o".
- Oh, jesteś irytujący i głupi, wiesz?- odpowiedziałam mu i znów go szturchnęłam w ramię.
- Cóż, więc może chcesz przejść się z irytującym i głupim, ale seksownym Justinem?- zapytał ruszając brwiami.
- Jesteś głupi, czy głupi?- spojrzałam na niego.- Mam złamaną i zagipsowaną całą nogę, nie mogę chodzić.- odparłam.
- Więc będę cię niósł, albo pojedziemy wózkiem.- zaproponował.- Poczekaj chwilę.- wstał z krzesła i udał się za białe drzwi. Po chwili wrócił ciągnął przed sobą jeden z wózków inwalidzkich.
- Jesteś głupi.- powiedziałam, gdy ten podnosił mnie z łóżka i posadził na wózku.
- Masz rację, lepiej by było, gdybym przyniósł teraz szachy i rozegrał z tobą partyjkę, prawda Panno Lowner.- zniżył swój głos i zapytał mnie, na co odparłam mu cichym chichotem.- Więc, czy zgodziłaby się Pani spędzić ze mną kilka minut?- stanął przede mną i ukucnął.
- Cóż, sądzę, że jestem skłonna oddać moje cenne kilka minut życia Panu, Panie Bieberze.- odpowiedziałam mu dostojnym głosem i uniosłam nieco głowę w górę.
- To dla mnie zaszczyt.- odparł i lekko pocałował mnie w policzek, ale zahaczył o kącik moich ust. Cóż, założę się, że jestem teraz cała czerwona.- Słodka.- znów powiedział i obszedł wózek od tyłu stając za mną i zaczął go pchać w kierunku drzwi, a następnie windy.
Oglądaliśmy mijających nas ludzi i nieustannie się śmialiśmy. To wyglądało jak jakaś romantyczna scena z "tandetnej komedii romantycznej", ale widać Justinowi to nie przeszkadzało, a mi tym bardziej. To właśnie takiego go polubiłam, szalonego i odważnego, a przy tym chorobliwie zatroskanego i romantycznego. Taki był mój Justin i mam nadzieję, że taki będzie zawsze. Mój Justin..
Ale nigdy nie kwestionuj tego,
czy moje serce bije dla ciebie.
Bo ono bije tylko dla Ciebie.
_____________________
Awww :D Słodki moment Javonne, prawda? Rozdział taki milutki i wgl i chyba teraz już tylko takie będą się pojawiać (oczywiście nie licząc tych, 3-2 ostatnich rozdziałów) :D.
Mam nadzieję, że przeczytaliście notkę obok, która jest po prawej. Pisze tam, co będę pisała po Chance Purpose. Myślę, że będziecie zadowoleni, a przynajmniej ja.
Tak poza tym coraz większymi krokami zbliżamy się do końca i do ważnego momentu w życiu Dav i Justina. Jak myślicie, czy któreś z nich wyzna sobie miłość w tej części, czy zrobią to dobre w How to Love?
Pozdrawiam i dziękuję z całego serca za każdy komentarz. Kocham was <3
Komentujcie, choćby to miało być 1 słowo. Chcę po prostu wiedzieć ile osób czyta, to co piszę :')
Macie tu mojego aska, zadawajcie pytania, spamujcie, cokolwiek: ask.fm/awwbiebsy
I jeśli się postaracie i będzie dużo komentarzy, to pod następnym rozdziałem napiszę wam 1/4 tego, co będzie się działo w How to Love :D
PS- Fejkowe komentarze się nie liczą:*
I jeśli się postaracie i będzie dużo komentarzy, to pod następnym rozdziałem napiszę wam 1/4 tego, co będzie się działo w How to Love :D
PS- Fejkowe komentarze się nie liczą:*
Jaki słodki moment aww *.*
OdpowiedzUsuńaww jak uroczo :3
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie :D
mam nadzieje że w końcu Dav powie Justinowi co do niego czuję i vice versa
czekam na nn x
świetny rozdział; D KOCHAM TO!!!!!!! czekam na kolejny !!! <3
OdpowiedzUsuńsłooooodki rozdział *.*
OdpowiedzUsuńmam nadzieje, że już w tej części wyznają sobie miłość, tak na koniec ostatniego rozdziału, taka duuuuża niespodzianka dla nas :D
nie mogę się doczekać II części i mam nadzieję, że pokocham ją tak jak tą :)))
kc @roks_m <3
słooooodki rozdział *.*
OdpowiedzUsuńmam nadzieje, że już w tej części wyznają sobie miłość, tak na koniec ostatniego rozdziału, taka duuuuża niespodzianka dla nas :D
nie mogę się doczekać II części i mam nadzieję, że pokocham ją tak jak tą :)))
kc @roks_m <3
lubie takie słodziaśne rozdziały awww, rozdział jest świetny jak zawsze, czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńcieszę się,ze będziesz pisać II część ♥ rozdział megaaa słodki ;**
OdpowiedzUsuńRozdział jest niesamowity !! Tak samo jak Ty < 33
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję że piszesz to cudo ! ;3
Awww..oni są tacy perfekcyjni !!!
OdpowiedzUsuńKocham Cie normalnie !! < 33
Kocham kocham kocham kocham to opowiadanie !!!!
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekam na kolejny rozdział !!!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję że piszesz !! ; ***
Aj aj aj aj to jest super !!!
OdpowiedzUsuńC U D O *.*
OdpowiedzUsuńBrak słów żeby opisać zajebistość tego opowiadania ; >
OdpowiedzUsuńKOCHAM TO OPOWIADANIE < 3333
OdpowiedzUsuńRozdział jest zajebisty ! < 33
OdpowiedzUsuńJestem Ci tak bardzo wdzięczna za to że piszesz to opowiadanie ; **
Javonne. *.*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że nie dodawałam komentarzy pod poprzednimi rozdziałami ale dopiero teraz to nadrobiłam.
Moja Pani Psycholog. <3
Kisses, @fuckthelove0.
Awwwwww, iufhgsdrbf... *_______* To było... BOSKIE. <333
OdpowiedzUsuńAwww <3
OdpowiedzUsuńAwww słodkie
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zawsze ;3 ♥
OdpowiedzUsuńSuper *.*
OdpowiedzUsuńboziu jakie to slodkie.. to na koncu
OdpowiedzUsuńjavonne omg <3 twoj blog jest zajebisty :3
Głupi Taylor i ta cała reszta, Justinowi nic nie może sie stac. Ale to słodkie jak on się tak opiekuje i mu tak zależy. On na nią tak działa a ona na niego ? co z nim nie tak ? :D hahah uwielbiam to !
OdpowiedzUsuńoooo jaak sloodko ^_^ <3 tak moglo by byc zawsze :3
OdpowiedzUsuńKOOOOOOOOOCHAM CIĘ !:*:*:*:*:* dziękuję że tłumaczysz <3
OdpowiedzUsuńTO NIE JEST KURWA TŁUMACZENIE. POZDRAWIAM:*
UsuńChshdhsjud!
OdpowiedzUsuńSłodkiii *.*
OdpowiedzUsuń@landelle98
Aww bardzo mi się podoba to opowiadanie! Od dawna widnieje w moich "czytanych". Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńkocham tego bloga , świetna historia i wgl <3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńsuper ;3
OdpowiedzUsuńNajlepszy blog ever xd
OdpowiedzUsuńty to piszesz, czy tłumaczysz? Bo jeśli piszesz to jest to jedno z lepszych polskich opowiadań.
OdpowiedzUsuńKŁANIA SIĘ CZYTANIE "INTRODRUCTION". ZAPRASZAM DO PRZECZYTANIA :)
Usuńawwwwwwwwwww słodko i romantycznie. MAM DOŚĆ JUŻ TEGO SZPITALA!! niech już wyjdą i zaczną normalnie żyć razem jako paraaa <3
OdpowiedzUsuńawwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww[...] KOCHAM TOOOO !! <3<3
OdpowiedzUsuńboze cudooo <3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń