26.08.2013

19."Not lied"


Davonne's POV

               Zatrzymaliśmy się pod jakimś dużym domem, który albo należał do Justina, albo do któregoś z jego przyjaciół. Brunet wyszedł z samochodu i zanim zdążyłam sama otworzyć drzwi, ten mnie wyprzedził i tak jak zwykle prawie, że wyciągnął na rękach z samochodu.
               - Nie jestem kalekę.- upomniałam go, gdy ten postawił mnie na ziemi i podał mi kule.
               - Wiem, dlatego pozwolę ci samej wejść na górę.- odpowiedział i otworzył przede mną drewnianą bramkę. Po prawej i lewej stronie rozciągał się ładny ogród z ładnymi drzewami i kwiatami. Justin zapukał do drzwi i chwilę potem otworzył nam je ubrany jedynie w bokserki brunet z roztrzepanymi włosami, a za nim pojawił się kolejny brunet też z rozwalonymi włosami w każdą stronę i w samej bieliźnie. Widząc mnie nieco się zarumienili i spojrzeli na Justina.
               - Cóż..- zaczął jeden z nich.- Nie mówiłeś, że przyjdzie też.. dziewczyna.- spojrzał na mnie i nieco ciszej powiedział ostatni wyraz.
               - O mój Boże, czyżby ktoś się wstydził?- zakpił z nich Justin.
               - Nie? Czemu?- zapytał drapiąc się po karku.
               - Bo powiedziałeś "dziewczyna", a nie "kaczuszka Justina"- zaśmiał się i przepchnął się w drzwiach ciągnąć mnie za sobą do środka domu. Wnętrze było dość ładne urządzone, ale dało się odczuć to, że w domu nie ma kobiety. Z tego, co wiem Mike jest wychowywany tylko przez Ojca i to zapewne jest jest jego dom.
               - Więc, my pójdziemy się ubrać, bo wiesz.. myśleliśmy, że to będzie męski wieczór.- powiedział jeden z nich i wskazał ręką na schody.
               - Okej.- mruknęłam.- Więc jeśli jest tylko wasza trójka to chodzicie nago i mówicie coś w stylu: Hej Justin, twój kutas zrobił się większy, co stosujesz?- spojrzałam na nich i usłyszałam za sobą cichy śmiech Justina.
               - O mój Boże jesteś fajna.- odezwał się jeden z nich.- Jakim cudem zadajesz się z Justinem?- zapytał i wskazał dłonią na Justina, który wpatrywał się w niego z groźną miną.
               - Okej, to idziemy do salonu?- zapytał chyba Carter i pobiegł do pokoju obok i o mało, co nie wywrócił się o dywan na końcu korytarza.
               - Sądzę, że będzie w porządku jeśli ty też się rozbierzesz. Z tego co wiem, walczyłyście o równouprawnienie.- Mike poruszał zabawne brwiami i podniósł nieco moją koszulę ku górze.
               - W twoich snach.- mruknęłam i wyminęłam go idąc powoli do pokoju, gdzie wcześniej wbiegł Carter. Pokój był nieco mniejszy od mojego i skromnie urządzony. Ściany były w odcieniu jasnego błękitu, pod oknem znajdowała się trzyosobowa kanapa, a po jej bokach dwa fotele. Naprzeciw wisiał duży plazmowy telewizor, a pod nim stał szklany stolik, na którym znajdowały się niedopałki po papierosach i kilka puszek z piwem w środku. Na jednej ze ścian wisiało duże zdjęcie oprawione w czarną ramę, a na nim znajdował się Mike z siostrą, a także rodzicami. Wyglądali naprawdę słodko, a chłopak wyglądał na jakieś osiem- dziewięć lat.
               Usiadłam na kanapie pomiędzy Carterem,a  Justinem, a Mike poszedł w tym samym czasie poszedł do kuchni po jakieś chipsy i kolejne puszki piwa.
               - Więc nazywasz się Davonne.- zagadnął mnie Carter.
               - Wolę Davonster.- zaśmiałam się razem z Justinem. To było fajne widząc ich zawstydzonych, albo kompletnie nie wiedzących co powiedzieć.
               - Więc słyszałaś to?- zapytał mnie i westchnął, na co ja pokiwałam twierdząco głową.- Siara, nie?- jęknął i odchylił się do tyłu.
               - To było raczej zabawne.- odpowiedziałam mu.
               - Blancik z wieczora?- wszedł do pokoju uśmiechnięty Mike i podał Justinowi i Carterowi po zwiniętej w rulon marihuanie.- Palisz?- zapytał mnie.
               - Marihuany jeszcze nie.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
               - Jestem dobrym kolegą, więc pozwolę ci spróbować tego cudeńka.- powiedział.- Ale..- odsunął ode mnie swoją rękę z blantem i poruszył raz swoimi brwiami.- Ściągnij koszulkę.
               - Uuuu.- usłyszałam chichot Justina i Cartera za sobą. Cóż, jeśli myślą, że nie ściągnę koszulki będąc w towarzystwie trzech chłopaków, albo zawstydzę się i ucieknę do domu, to są w kompletnym błędzie. W końcu nie takie rzeczy robiłam, prawda?
               - Żadne problem Mikester.- zaśmiałam się i zaczęłam powoli rozpinać guziki na mojej białej koszuli obserwując przy tym minę Mike'a, który stał dokładnie naprzeciw mnie w odległości jakiś 15 centymetrów ode mnie. Chwilę potem odrzuciłam górną część mojego stroju na sąsiedni fotel i wyrwałam z ręki bruneta skręta.
               - Dziękuję.- odpowiedziałam i wsadziłam sobie między wargi blanta biorąc z podłogi zapalniczkę i powoli odpaliłam jego koniec i głęboko zaciągnęłam się jego smakiem.
               - Możesz już się ubrać.- powiedział Justin i podał mi koszulę do ręki.
               - To było by nie fair, prawda Mike?- zapytałam go, a ten bez namysłu pokiwał głową. To było zabawne widząc, że mam nad nim kontrolę. Kiedy przesuwałam się w lewo- jego głowa również to robiła, a wzrok cały czas skupiony był na mojej klatce piersiowej.
               - To możemy w coś zagramy?- zapytał nas Carter. Każdy z nas pokiwał głową na "tak" i zajął miejsce na dywanie. Wzięłam kolejne dwa buchy z nadzieją, że może coś zmieni się w moim ciele, ale nic czegoś takiego nie czułam, w odróżnieniu do Justina, który był uśmiechnięty jak jakiś psychicznie chory człowiek.
               - Butelka?- zapytał Mike.
               - Nieee.- przeciągnął Justin.- Kiedy Dav zakręci i wypadnie na mnie pewnie będzie kazała pocałować mi, któregoś z was.- jęknął.- Może.. poker?- zapytał.
               - Nie umiem w to grać.- powiedziała i zaciągnęłam się kolejny raz marihuaną.
               - Lepiej dla nas.- zaśmiał się Carter.- Może po prostu napijemy się piwa?- powiedział i wziął cztery ze szklanego stolika podając je każdemu z nas. Otworzyła je powoli tak by nie wybuchło i wzięłam dwa duże łyki.
               - Jesteś już pijana Dav?- zapytał mnie Mike.
               - Nawet jeślibym była, to nie rozbierzesz mnie.- odpowiedziałam mu i wzięłam po tym kolejnego łyka.
               - Już to zrobiłem.- powiedział i wskazał ręką na moją klatkę piersiową. Sądzę, że wcześniej wypite piwa i zapalona marihuana właśnie zaczynały powoli działać, gdyż jego wyraz twarzy, a także sposób mówienia zmieniał się z każdą chwilą.
               - Proszę cię, to tylko koszulka.- prychnęłam, na co Justin zaśmiał się. Nie sądzę, żeby zrobił to dlatego, że to co powiedziałam było śmieszne, tylko dlatego, że był już nieco naćpany.
               - Założę się, że jutro rano obudzisz się w moim łóżku.. naga!- krzyknął i zaśmiał się, a następnie wstał i usiadł obok mnie.- Bo wiesz, żadna jeszcze mi się nie oparła.- dokończył i objął mnie ramieniem przysuwając się jeszcze bliżej mnie.
               - Uwielbiam być tą pierwszą.- mruknęłam mu do ucha i przygryzłam swoją dolną wargę.
               - Stary.- odezwał się Justin trzymając w dłoni butelkę piwa.- Sądzę, że ja tu siedziałem. wskazał na niewielką szparę między moim, a Mike'a ciałem.
               - Nie?- prychnął brunet i zbliżył się jeszcze bardziej do mnie. Wtedy to było nawet słodkie, ale teraz zaczęło być uciążliwe, serio. Poczułam jak głowa Justina przeciska się przez nasze ciała, a następnie zabierał ręce z mojego brzucha i ramiona, które należały do Mike'a, a sam zajął miejsce obok mnie i przytulił kładąc swoją głowę na ramieniu.
               - To niesprawiedliwe.- jęknął Mike i odsunął się od nas idąc w stronę Cartera, który próbował stanąć na rękach.
               - Jak się bawisz?- mruknął do mojego ucha i ziewnął.
               - Jest okej.- odpowiedziałam mu i wzięłam łyka mojego piwa, które stało na dywanie obok mnie.
               - Ja też.- powiedział.- A wiesz dlaczego?- zapytał mocniej mnie przytulając do swojego ciała. Cóż, było mi trochę zimno w samym staniku, ale nie zamierzałam się ubierać.
               - Nie.
               - Bo ty też jesteś.- podniósł głowę znad mojego ramiona i spojrzał mi w oczy uśmiechając się. Mogę jasno stwierdzić, że Justin był naprawdę zaćpany, a ze mną wciąż nic się nie działo, chociaż chciałam. Chciałam na jedną noc zapomnieć i zrobić coś głupiego. Coś bardzo głupiego.
               - To słodkie.- mruknąłem i objęłam się jego ramionami po to by było mi cieplej.
               - Chcesz jeszcze zapalić?- zapytał mnie i pociągnął w górę za moje dłonie.- Tak poza tym to czas się ubrać.- zaśmiał się i rzucił w  moją stronę koszulę, którą ubrałam, ponieważ naprawdę było mi zimno.
               Razem z nim poszłam w stronę kuchni zostawiając w salonie chłopaków kłócących się o to kto pierwszy stanie na rękach. W kuchni na jednym z blatów było kilka paczek, a w środku nich zielone i zmielone liście marihuany. Justin od razu usiadł na stołu obok i zaczął dokładnie zwijać jednego z nich.
               - Moje są o wiele lepsze niż te Mike'a.- powiedział i dalej zwijał skręta.
               - Na pewno.- pokiwałam głową i lekko uśmiechnęłam się w jego stronę. Oparłam się o lodówkę stojącą za mną i zamknęłam oczy widząc jakieś kolorowe ślady za nimi, coś na kształt tęczy. Nieważne.
               - Zaprosiliśmy kilka osób!- krzyknął z salonu Mike i po chwili wbiegł do kuchni.- Ja też chcę!- krzyknął i podbiegł do Justina wyrywając mu z ręki blanta.- Kocham cię ziomek.- poklepał bruneta po ramieniu.- Ciebie też, kaczuszko.- zaśmiał się i odpalił kolejnego skręta mocno się nim zaciągając.
               - On jest głupi.- westchnął Justin i podał mi blanta, a sam swojego już odpalił kilka chwil wcześniej.- Są lepsze niż Mike'a, prawda?- zapytał, na co pokiwałam głową. Justin pociągnął mnie za ramię i znów weszliśmy do salonu, gdzie Carter włączał jakąś muzykę w telewizorze, tak, że rozbrzmiewała w całym domu. Podeszłam do stolika z pomocą Justina i wzięłam kolejne piwo od razu biorąc sporo łyki.
               - Ktoś puka!- krzyknął Mike i zerwał się w stronę drzwi wejściowych wpuszczając do środka jakąś trójkę dziewczyn i dwóch chłopaków.
               - To jest Davonne.- wskazał na mnie, gdy ci weszli do salonu.- A to Kyle, Hope, Lily, Chris i Saidy.- wskazał kolejno na osoby, które stały obok niego.
               - Oni wszyscy są sukami.- szepnął mi do ucha.- Ale Lily ma fajne cycki.- zaśmiał się i objął mnie od tyłu wokół talii kręcąc mną powoli w rytm muzyki. W między czasie wzięłam kilka łyków piwa, a także kilka razy zaciągnęłam się marihuaną.
               Do salonu zaczęło wchodzić coraz więcej osób, przeważnie były to dziewczyny, a Mike albo Carter przedstawiał mi ich, a Justin szeptał mi do ucha coś głupiego o nich, na co zawsze się śmiałam. W końcu w całym pokoju było dość dużo osób. Muzyka coraz głośniej rozbrzmiewała, a mojej głowie zaczęło się powoli kręcić. Wzięłam kolejną butelkę piwa i zaczęłam szybko ją opróżniać poruszając się na tyle, na ile pozwoli mi gips. Ocierałam się o jakiegoś ciało chłopaka, a ten cicho mruczał mi coś do ucha, ale kompletnie go nie słuchałam. Jego dłonie zaczęły sunąc po moich biodrach czasami podwijając mi moją koszulkę.
               - Davonne.- usłyszałam za sobą głos Justina, który odciągnął mnie od jakiegoś chłopaka i pociągnął w stronę korytarza.- Co powiesz na romantyczny wieczór?- zapytał i wyciągnął zza swoich pleców wino.
               - Tak.- pokiwałam szybko głową i dokończyłam pić moje kolejne piwo, a butelkę odłożyłam gdzieś w pobliżu schodów.
               - Chodź.- szepnął mi do ucha i lekko pocałował w czoło, a następnie pociągnął mnie za rękę i pomógł wejść po schodach na drugie piętro. Znów pociągnął mnie za rękę i wszedł ze mną do jakiegoś pokoju. Podszedł do łóżka i zapalił lampkę, a następnie zamknął drzwi na klucz.
               - Ale bez gwałtów.- podniosłam ręce w górę i uniosłam moje brwi cicho chichocząc przy tym.
               - Zepsułaś całą zabawę.- jęknął i podszedł do mnie siadając na łóżko. Przesunął mnie tak, że siedziałam na jego kolanach, a nasze nosy lekko się stykały, na co ja i Justin zaśmialiśmy się.
               - Jesteś straasznie słodka.- powiedział i objął mnie swoimi ramionami. Zaczęliśmy się kołysząc w takt muzyki, która była puszczana na dole i jak zwykle towarzyszył nam śmiech.
               - I zmęczona.- westchnęłam.- Ale wino na pewno mi pomoże.- zaśmiałam się i podałam mu butelkę, by Justin ją otworzył. Chwilę potem brunet rozlewał do dwóch czerwonych kubeczków jakieś białe wino. Podał mi jeden z kubeczków, a ja je szybko opróżniłam.
               - Whoa, Dav.- zaśmiał się.- Właśnie dlatego tak szybko się upijasz.- powiedział i dolał mi mniejszą ilość niż wcześniej wina.
               - A ty mi dolewasz.- zakpiłam z niego i ponownie wzięłam łyk, ale nieco mniejszy.
               - Bo jesteś słodka, kiedy się napijesz.- zaśmiał się i odłożył butelkę wina na ziemię.
               - Twoi koledzy są fajny.- powiedziałam.- Ale ty fajniejszy.- dodałam na co Justin uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.
               Spojrzałam w jego oczy i uśmiechnęłam się zbliżając swoją twarz coraz bliżej jego. Chciałam go pocałować. Naprawdę tego chciałam i potrzebowałam. Cholernie mocno potrzebowałam ust Justina Biebera. Oblizałam moje usta i wciąż patrzyłam w jego oczy czując coraz bardziej nasilające się dreszcze w moim brzuchu. Brunet szybko pokonał te kilka centymetrów które nas dzieliło i mocno zaczął całować moje usta, a ja oddawał każdy pocałunek chcą go z każdą sekundą coraz bardziej. Jego dłonie spoczęły na moich biodrach i zaczął je powoli masować powodując u mnie jeszcze większe drżenie. Jego język szybko znalazł się w moich ustach i zaczął kręcić przeróżne wzory na moim podniebieniu od czasu do czasu zahaczając o mój język, który chciał być w centrum uwagi. Poczułam jak moja koszulka się podnosi, a chwilę potem znów siedzę przed Justinem w samym staniku. Zaczął powoli odchodzić od moich ust przenosząc się na szyją, gdzie najprawdopodobniej zrobił mi malinkę. Znów przeniósł się na moje usta, ale po chwili oderwał i spojrzał na mnie swoim spojrzeniem, które świadczyło o tym, że musi mi coś powiedzieć.
               - Nie kłamałem.- odezwał się wciąż patrząc mi w oczy.
               - Z czym?- zapytałam go lekko zachrypniętym głosem i podniosłam się na moich łokciach.
               - Z tym, że się w tobie zakochałem.- odpowiedział szybko i znów zaczął zachłannie mnie całować.
               - Ja kłamałam.- przerwałam jego pocałunek, a on spojrzał na mnie z dziwną miną i kiwnął głową bym kontynuowała.- Z tym, że nie byłam zła, gdy powiedziałeś, że idziesz do Pauline.- skończyłam kładąc moje dłonie na jego twarzy i znów go pocałowałam. To, co było między nami było czymś nowym. Czułam, że całuję, go bo coś do niego czuję, a nie dlatego, że jestem pijana. To było jak mój pierwszy raz.


               W momencie, w którym poczułam ból głowy, a także to, że czyjaś ręka przytula moje ciało od razu otworzyła szeroko oczy. Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam, że na pewno nie jestem u siebie. Ściany były pomalowane na jakiś brzydki zielony kolor, a w całym pomieszczeniu panował ogromny bałagan. W dodatku na ścianie naprzeciw, której leżałam było kilka plakatów z nagimi dziewczynami, więc to chyba oczywiste, że nie byłam u siebie. Przekręciłam się na drugą stronę i zobaczyłam śpiącego i wciąż obejmującego mnie wokół talii Justina. Ten widok sprawił, że na chwilę wystraszyłam się, że ja i Justin mogliśmy się ze sobą przespać, co byłoby kompletnym błędem, bo to mój przyjaciel. Przyjaciele ze sobą nie sypiają. Nigdy.
               Odetchnęłam z lekką ulgą widząc, że wciąż jestem w staniku i moich czarnych spodniach, bo w końcu to świadczyło o tym, że jednak się nie przespaliśmy. Wzięłam jego ręce ze swojego brzucha i ostrożnie położyłam je na poduszce, by go nie obudzić. Szybko wstałam z łóżka i odszukałam moją białą koszulę, która była już totalnie pognieciona, ale nie miałam teraz w co innego się ubrać, więc ją szybko założyłam. Przeszłam przez bałagan panujący na ziemi, który tworzyły różne ubrania i jakieś butelki, a następnie wyszłam na korytarz, gdzie odnalazłam schody i zbiegłam po nich udając się na parter. Weszłam do pierwszego pomieszczenia, które znalazłam i zobaczyłam śpiącego na kanapie Cartera, który przytulał się do jakiegoś stanika. Zaśmiałam się widząc jego minę i rozwalone włosy. Wyglądał jak jakieś małe dziecko.
               - Hej.- ktoś szepnął mi do ucha, ja odskoczyłam o kilka kroków i pisnęłam. Od razu usłyszałam śmiech Mike'a, który wydawał się na kompletnie zmasakrowanego przez kaca.
               - Jesteś chory.- odsapnęłam, gdy nieco się uspokoiłam i popchnęłam go w żartach.
               - Oj taaam.- przeciągnął "a" w ostatni wyrazie i uśmiechnął się w moją stronę.- Boli cię głowa? Wiesz, wczoraj pierwszy raz zapaliłaś marihuanę, to mu być "coś" dla twojego organizmu.- powiedział.
               - Aż tak widać?- jęknęłam i zrobiłam smutną minkę, a on pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do kuchni, gdzie rzucił mi do ręki jakieś tabletki przeciwbólowe, które szybko zażyłam.- Tak poza tym to wygrałam.- powiedziałam, gdy popiłam tabletkę przypominając mu o naszym wczorajszym zakładzie.
               - Zakład nieważny, bo skończyłaś w łóżku z Justinem.- powiedział i wyciągnął piwo z lodówki, co mnie trochę zdziwiło.
               - My po prostu spaliśmy.. jak przyjaciele śpią..razem w łóżku, rozumiesz?- spojrzałam na niego,a  on się zaśmiał.- Tak w ogóle, to dlaczego pijesz piwo skoro wyglądasz jak gówno przez kaca?- zapytałam go i wskazałam palcem na piwo, które trzymał w ręku.
               - Nie wyglądam, aż tak źle w porównaniu do ciebie, kaczuszko.- powiedział i cmoknął śmiejąc się przy tym.- Nie wiesz, że piwo jest najlepsze na kaca?- zapytał mnie, na co zaprzeczyłam.- Jeszcze wielu rzeczy nie wiesz o życiu, dziewczynko.- powiedział i wziął sporego łyka alkoholu.
               - Siema!- krzyknął Justin i wszedł do kuchni od razu rzucając się na tabletki, które leżały na blacie.- Tak kurewsko pęka mi głowa.- jęknął i połknął dwie na raz popijając je piwem, które zabrał Mike'owi.- Czemu jesteś pomalowany?- zapytał go Justin i wskazał na mocno wytuszowane rzęsy.
               - Co? Gdzie?- krzyknął spanikowany i podbiegł do kuchenki, gdzie przyjrzał się swojej twarzy.- To na pewno robota Lily.- jęknął i odszedł od piekarnika.
               - Jesteś lamusem, stary.- powiedział do niego Justin i podszedł do mnie.- Przepraszam za wczoraj.- szepnął do mojego ucha i wyszedł z kuchni. Było mi przykro, nawet bardzo. Jego słowa nie były jakoś szczególnie obraźliwe, ale odrobinę zabolały. W dodatku nawet się ze mną nie przywitał. To było pewne, że po tym, co stało się wczorajszej nocy będziemy zachowywać się tak jakbyśmy, co dopiero się poznali.
               - Wszystko okej?- zapytał mnie Mike widząc zapewne moją dziwną minę.
               - Tak.- pokiwałam głową i wyszłam z kuchni. Weszłam znów na górę do pokoju, gdzie wcześniej spałam, ale to był błąd, ponieważ znalazłam tam Justina, który kończył właśnie z kimś rozmowę. Weszłam cicho do pokoju i zamknęłam drzwi, a następnie podeszłam do łóżka obok, którego leżały moje czarne baleriny. Założyłam je na swoje stopy, a raczej na jedną, gdyż druga wciąż jest cała w gipsie.
               - Jeśli chcesz mogę odwieźć cię do domu.- odezwał się Justin i stanął naprzeciwko mnie.
               - Nie trzeba. Poradzę sobie.- mruknęłam i słabo uśmiechnęłam się w jego stronę podnosząc się z łóżka.
               - Nie bądź taka.- jęknął za mną, gdy stałam przy drzwiach.
               - Jaka?
               - Tak cholernie zimna.
               - To ty zacząłeś taki być pierwszy, Justin.- odpowiedziałam mu i wyszłam z pokoju udając się do salonu, gdzie odnalazłam kule oparte o ścianę. Szybko je wzięłam i udałam się do drzwi wejściowych.
               - Idziesz już?- zapytał mnie Mike i podszedł do mnie pomagając mi otworzyć drzwi.
               - Tak.- odpowiedziałam.- Cześć.- pomachałam mu, na co mi odmachał i po chwili zamknął z trzaskiem drzwi. W wolnym tempie udało mi się w końcu opuścić dom Mike'a i szłam spokojnym chodnikiem w stronę mojego domu.
               - Wsiadaj Dav!- usłyszałam czyjś krzyk, a następnie odwróciłam głowę widząc przed sobą Justina w samochodzie.- Proszę?- zapytał i jechał powoli dotrzymując mi kroku.
               - Dam sobie radę.- mruknęłam.
               - Jesteś cholernie uparta.- krzyknął i wyszedł z samochodu biorąc mnie na ręce i podbiegając do swojego samochodu.
               - Jesteś głupi?!- krzyknęłam na niego.- Postaw mnie!
               - Uspokój się.- mruknął mi do ucha i posadził mnie na miejscu pasażera, a następnie szybko podbiegł do przeciwnych drzwi i znów odpalił samochód.- Przepraszam.- odezwał się w połowie drogi.
               - Jest okej. Po prostu zapomnimy o wszystkim, co działo się w nocy i o tym, co mówiliśmy.- powiedziałam i uśmiechnęłam się w jego stronę.
               - Taaaak, szczególnie musimy zapomnieć o tym, co mówiliśmy.- zaśmiał się. Najgorsze jest to, że nie chcę zapomnieć.
               Po jakiś dziesięciu, albo pięciu minutach- nie jestem pewna- wjechaliśmy na podjazd mojego domu. Przed bramą zobaczyłam samochód Logana, więc jęknęłam z irytacji,że będę musiała go znów widzieć. Może i jest przystojny, ale cholernie mnie zranił, gdy zostawił kompletnie samą, po tym jak zamieszkałam w Los Angeles.
               - Wszystko okej?- zapytał mnie Justin.
               - Tak. Po prostu zobaczyłam samochód Logana przed naszym domem.- powiedziałam.
               - Świętoszek.- zaśmiał się sztucznie Justina.
               - Będę szła. Dzięki za odwiezienie i do.. potem.- powiedziałam szybko i opuściłam samochód machając mu, gdy stanęłam na podjeździe. On uśmiechnął się, a potem odmachał mi i szybko odjechał z podjazdu. Stałam tak jeszcze przez chwilę i wpatrywałam się w miejsce, gdzie przed chwilą stał samochód Justina. Czułam, że już nic nie będzie takie samo, po tym co zrobiliśmy, bo jedno jest pewne- na pewno żadne z nas nie zapomni tego, co działo się wczorajszej nocy.

Czekałem całą noc, żebyś powiedział mi, czego chcesz.
Czekałem całą noc dla Ciebie.

____________________

Znów 8 i pół strony A4:D Miazga po prostu. Co do rozdziału to jak zwykle przepraszam za błędy. Chyba nie mam nic więcej do napisania. Także ten.. komentujcie i bierzcie udział w sondzie po prawej na samym dole w Menu :)))

Komentujcie, choćby to miało być 1 słowo. Chcę po prostu wiedzieć ile osób czyta, to co piszę :') 
Macie tu mojego aska, zadawajcie pytania, spamujcie, cokolwiek: ask.fm/awwbiebsy
  
Ostatnie trzy- cztery rozdziału we wrześniu, a potem ruszamy z "How to Love". Jak uda mi się ogarnąć blogspota z kartami itd to będę pisała II część na tym blogu, a jak nie- to stworzę nowego bloga (w sumie on już jest gotowy hahah:D) Pozdrawiam.

TAK POZA TYM TO MAMY JUŻ NIECO PONAD 80K WEJŚĆ! DZIĘKUJĘ WAM BARDZO <3

40 komentarzy:

  1. Twoje opowiadanie jest niesamowite xD strasznie zazdroszczę talentu no i mam nadzieję, że szybko powtórzy się sytuacja między Dav i Justinem haha te kaczuszki są strasznie słodkie :PP czekam nn :** kocham cie shawty ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział, moemnt javonne sghdfashgdfsahgdfg,świetnie piszesz, nie moge się doczekać nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham to opowiadanie, a w szczególności to JAK piszesz <3 Nie mogę się doczekać How to Love bo dopiero tam jest możliwe, że coś będzie pomiędzy Justinem i Dav ;3
    Skorzystam z okazji i zaproszę do siebie, mam nadzieję, że się nie zezłościsz ;P http://the-biggest-secret-i-love-you-bieber.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. jkegfbhwefbnsbhefvkqvej <3 matko, kocham to!!! jestem bardzo ciekwa czy Dav i Justin będą razem!! :3

    OdpowiedzUsuń
  5. kochaaaaam ich, ale no cholera niech sobie powiedzą co czują XD
    kc <3

    OdpowiedzUsuń
  6. ♥ kocham to, moja pani psycholog ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. nie spodziewałam się tak szybko rozdziału, to miłe :3 ONI MUSZĄ BYĆ RAZEM! :D hahah, czekam na nn c:

    OdpowiedzUsuń
  8. ojej jak fajnie że tak szybko rozdział dodałaś :D kocham to <333

    OdpowiedzUsuń
  9. To opowiadanie jest tak ZAJEBIŚCIE dobre !!!
    Bardzo dziękuję że piszesz < 33

    OdpowiedzUsuń
  10. czeka na nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny gdcdfvgsvydgthugtbhfvifdhu <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Jesteś boska.! Czemu tylko trzy, cztery rozdziały.!? Pokochałam tego bloga.! :D

    OdpowiedzUsuń
  13. świetny rozdział ! czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  14. bardzo fajne opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  15. boski rozdział !:*

    OdpowiedzUsuń
  16. JEZUU proszę niech oni bedą ze sobą ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. O Boooosz jak ja kocham to opowiadanie <33333

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny rozdział, w sumie jak każdy ♥

    OdpowiedzUsuń
  19. Myślałam, że Justin nie odwoła tego co powiedział na imprezie, ale wszystko spieprzył...
    Kiedy oni w końcu będą razem? :(
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :) x

    OdpowiedzUsuń
  20. Fantastyczny rozdział ! <333 Nie mogę się doczekać następnego. ;D Zapraszam tu ! http://believeindream94.crazylife.pl/

    OdpowiedzUsuń
  21. zajebistyy ! ;))

    OdpowiedzUsuń
  22. Loffam.!!!<3
    Nie wyobrażam sobie co by było gdybyś już nie pisała tego opowiadania.
    To by było wtedy takie nneudeujquwejw2

    OdpowiedzUsuń
  23. This is ...nundiqwdiwehfiqwjidwe
    O my Justin.
    Nie wiem co powiedzieć

    OdpowiedzUsuń
  24. jejuu czemu no. ? myslalam ze justin po tym wszystkim bdz zachowywac sie inaczej. :c no nic .. jak zwykle czekam na nn i wennyyy :*
    ps rozdzial przekurwazajebisty. :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Wspaniale piszesz <3 czekam na nastepny :D

    OdpowiedzUsuń
  26. WSPANIAŁYYY ! <33 NIECH WKOŃCU WYZNAJĄ SB MIŁOŚC I BD RAZEM CHOLERNIE SZCZĘŚLIWĄ I SŁODKĄ PARĄ. NOO :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Jak zawsze super! Pisz częściej rozdziały, bo ja już nie mogę się doczekać <33

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie dawno znalazłam te ff.... Omg! To jest wspaniałe! hdbvfsjhgshygssjhjhsnfhs

    OdpowiedzUsuń
  29. KOOOCHAM TO. !!! KACZUSZKI.

    OdpowiedzUsuń